Przekleństwo Leśnej Głuszy
Los nie daje nam cichych sygnałów, że nie powinniśmy jechać do "Leśnej Głuszy", on do nas wrzeszczy i krzyczy, tupie złośliwymi nóżkami.
Pierwszy termin wyjazdu, ubiegły czwartek został odsunięty, bo Ted najpierw napuchł po szczepieniu, a następnie spotkał go katar, a wraz z nim zapalenie gardła i ucha. Zet został więc odesłany do babci w celu przerwania łańcucha infekcji. I kiedy już się wydawało, że jest dla nas nadzieja, babcia zadzwoniła, że tym razem to Zeta musnął katar... Z samego rana zdał mi jednak relację, że "jak się porządnie wysmarkoli, to jest zdrowy, więc się wysmarkuje co chwila, zażywa grzecznie babcine mikstury i rodzina może jutro po niego przyjechać".
Tę rozmowę przerwał mi dobijający się na drugiej linii Ojciec Żywiciel.
- Ukradli tablice z auta.
- Jak to? Gdzie jesteś?
- W Łomiankach.
Wczoraj podjechaliśmy pod osiedle z innej strony niż zwykle. Auto zamiast na naszym miejscu parkingowym zostało w miejscu niestandardowym poza osiedlem. Coś mnie tknęło i rzekłam:
- Ale jak tu parkujesz to masz zwyczaj sprawdzać, czy nie rąbnęli Ci tablic?
- Nie, ale masz rację, zacznę.
Nie zaczął. Brak tablic zauważył kolega, do którego Żywiciel pojechał wymienić olej.
Wzięłam zasmarkanego Teda w wózku i pognałam autobusem na najbliższą komendę zgłosić kradzież.
Komenda stara, wysłużona, 12 schodków, brak podjazdu dla wózków. Ted 11 kg, wózek 18 kg, Matka 56... Wtaszczyłam dziecko z furą i dowiedziałam się, że:
Pierwszy termin wyjazdu, ubiegły czwartek został odsunięty, bo Ted najpierw napuchł po szczepieniu, a następnie spotkał go katar, a wraz z nim zapalenie gardła i ucha. Zet został więc odesłany do babci w celu przerwania łańcucha infekcji. I kiedy już się wydawało, że jest dla nas nadzieja, babcia zadzwoniła, że tym razem to Zeta musnął katar... Z samego rana zdał mi jednak relację, że "jak się porządnie wysmarkoli, to jest zdrowy, więc się wysmarkuje co chwila, zażywa grzecznie babcine mikstury i rodzina może jutro po niego przyjechać".
Tę rozmowę przerwał mi dobijający się na drugiej linii Ojciec Żywiciel.
- Ukradli tablice z auta.
- Jak to? Gdzie jesteś?
- W Łomiankach.
Wczoraj podjechaliśmy pod osiedle z innej strony niż zwykle. Auto zamiast na naszym miejscu parkingowym zostało w miejscu niestandardowym poza osiedlem. Coś mnie tknęło i rzekłam:
- Ale jak tu parkujesz to masz zwyczaj sprawdzać, czy nie rąbnęli Ci tablic?
- Nie, ale masz rację, zacznę.
Nie zaczął. Brak tablic zauważył kolega, do którego Żywiciel pojechał wymienić olej.
Wzięłam zasmarkanego Teda w wózku i pognałam autobusem na najbliższą komendę zgłosić kradzież.
Komenda stara, wysłużona, 12 schodków, brak podjazdu dla wózków. Ted 11 kg, wózek 18 kg, Matka 56... Wtaszczyłam dziecko z furą i dowiedziałam się, że:
- autem bez tablic jeździć nie wolno
- muszę przyjechać autem bez tablic na komendę, żeby przyjęli zgłoszenie o kradzieży
- bez dowodu rejestracyjnego nic nie załatwię
- Ojciec musi zgłosić kradzież w Łomiankach i poprosić o papierek, żeby wrócić autem do domu
- wakacje są droższe o koszt nowych tablic.
Komentarze
Prześlij komentarz