Hajnid - dziecko, które potrzebuje więcej
Kiedyś w czasie rozmowy z koleżanką usłyszałam termin "hajnid". Szczerze mówiąc trochę było mi wstyd, bo zupełnie nie wiedziałam o co chodzi. Na szczęście "umiem w google", to sobie znalazłam. High Need Baby, to dziecko z większymi potrzebami, wymagające większej uwagi.W miarę czytania definicji, coraz szerzej uśmiechała mi się twarz.
W pierwszym odruchu widząc, że hajnid lubi być noszony, przytulany i jest bardzo intensywny jeśli chodzi o wyrażanie uczuć pomyślałam, że ktoś po prostu napisał definicję dziecka. Bo w sumie wszystko pasowało do tego co widuję na co dzień w domu. Heheszki się skończyły, jak trafiłam na porównanie "hajnid vs. inne dzieci". Nie wiedziałam, że są inne.
Bajka o zasypianiu
Owszem, owszem słyszałam opowieści o dzieciach, które w czystej pieluszce i z pełnym brzuszkiem ludzie odkładają do łóżeczka i one sobie zasypiają. Ba, nawet nasz Zet tak miał na początku, w nocy budził się tylko dwa razy, o 3 i o 6, a potem spał do 9.Potem mu przeszło i dość szybko zapomniałam o tym procederze, bo kolejne miesiące już takie różowe nie były. Ted był dzieckiem nieodkładalnym od początku, tak jak Kazik. Był czas, że zaczęłam wierzyć w to, że może coś robię źle, bo inne mamy opowiadały, jak to ich dzieci do zaśnięcia potrzebują jedynie flanelowej pieluszki przy twarzy. Ileż to razy słyszałam, że trzeba dziecko przyzwyczajać do spania w rytmie normalnie funkcjonującego domu. Bez szeptania i chodzenia na palcach. No jakoś nam to nie wyszło. Maluchy od samego początku swojego życia poza brzuchem spały wyłącznie na rękach z cycem w buzi, a wybudzić potrafił je komar przelatujący przez duży pokój. Trzy domy dalej. Nie mówiąc już o wypuszczeniu z ust piersi! Smoczek? Zapomnij. Chyba, że lubisz odnosić porażki.
Wszystko mocniej
"Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat" mawiał Janusz Korczak, ja powiedziałabym, że cały świat, aż trzęsie się ze śmiechu, a otoczenie może podziwiać nie tylko migdałki delikwenta, ale nawet pięty od środka. Kiedy któryś z moich synów płacze, sąsiedzi wyglądają, żeby sprawdzić gdzie jedzie ta straż pożarna, bo syreny słychać blisko. Fali uderzeniowej nie zatrzyma nawet wyższy próg w łazience, a basen na podwórku można w trzy minuty napełnić słoną wodą. Bo czego, jak czego, ale intensywności w okazywaniu emocji hajnidowi odmówić nie można. I nie myśl sobie, że "weźmiesz go na przeczekanie". Przeczekać to można burzę. Ale jeśli dziecko płacze, bo chce się przytulić, to odwlekanie tego momentu w oczekiwaniu aż samo się uspokoi, przyniesie odwrotny efekt. Skoro łóżeczko czy fotelik parzą go w tyłek, to weź swe pacholę na ręce ilulaj, bo inaczej zatraci się wtej histerii i cały proces wydłuży się do pół dnia.
Zawsze razem
Kiedyś na szczepieniu szukałam wsparcia duchowego u pielęgniarki. Na początku mojej macierzyńskiej drogi bardzo chciałam wierzyć, że moment, kiedy karmienie będzie się odbywać co trzy, no dobra, chociaż co dwie godziny. W przerwach będę mogła położyć dziecko i zająć się czymś innym. Pielęgniarkę (pozdrawiam Pani Justyno) ogarnął pusty śmiech. - On (wtedy to chyba był Teodor) je jak moja córka - raz dziennie - powiedziała pielęgniarka. - Zaczyna rano i kończy, kiedy śpi obok pani. Niektóre dzieci tak mają, minie mu, jak przestaniecie się karmić. Mniej więcej tak wyglądał pierwszy rok życia Teda, potem byłam niezbędna już tylko w nocy. Kazik też śpi z nami, zdarzają się oczywiście noce, jak ta kilka dni temu, że ululany ląduje w łóżeczku i śpi tam do 3. Ale jest ich niewiele. Kiedy tylko zaczął pełzać towarzyszy mi ciągle, jeśli znikam z oczu na 30 sekund płacze i krzyczy, bo on musi czuć bliskość.
Zmienność to nasza stałość
To, że nasza codzienność zmienia się jak w kalejdoskopie, to chyba jedyna wspólna cecha naszych wspólnych dni. Bo to, że dziecko jednego dnia było zadowolone siedząc na spacerze w chuście, wcale nie oznacza, że jutro da się zamotać. Fakt zjedzenia dziś pysznej pomidorówki nie oznacza, że on ją lubi, jutro będzie nią pluł, a jedynym słusznym posiłkiem okaże się sucha bułka. Jeśli dziś da się ululać w rytm "Pieski małe dwa", to jutro, jak tylko pomyślę, że znów zaśpiewam i stojąc w tym samym kamiennym kręgu będę się identycznie bujać, usłyszę głośne i stanowcze "NIE". Zupełnie, jakby poprzedniego dnia poczuł się przechytrzony i nie chciał dać się zrobić na ten sam numer drugi raz. To że dziecko padnie o 19 wcale nie oznacza, że jest to jego stała pora zasypiania, następnego dnia będzie hasać do 23 albo nie dotrwa do kąpieli. Pory drzemek? Zapomnij. Śpi, jak jest zmęczony, a nie wtedy, jak zegar wybija 12. Zet spał na spacerach, Ted spał jak się wkurzył, a Kazik śpi wtedy, jak... nie wiem. Nie ma żadnej prawidłowości, jedyna stała to moja ręka pod jego głową, jeśli spróbuję ją wysunąć obudzi się.
Nadejdzie jeszcze dzień
Ile to potrwa? Nie wiem. Ted przestał do nas przychodzić w nocy jak skończył cztery lata. Mniej więcej wtedy zaczęli mieć z Zetem swoje sprawy. Rozmawiać za zamkniętymi drzwiami, ale nadal są momenty, kiedy któryś z nich przychodzi, siada obok i żąda stuprocentowej uwagi. Bardzo mocno reagują na zmiany w otoczeniu i atmosferze w domu. Tak mają i już. Kazik jest mały i jego półtoraroczne życie kręci się głównie w bliskim kontakcie z nami. Jutro wyjadę na weekend sama. Pierwszy raz Michał zostanie na trzy dni z całą trójką. Wiem,że sobie poradzi, jest mądrym i odpowiedzialnym facetem, ale myślę, że jak wrócę, to będzie potrzebował kilku godzin sam ze sobą, bo troje wymagających dzieci na jednego dorosłego (w dodatku bez mleka w piersiach) to spory wysiłek. Nie wiem, czy moje dzieci idealnie wpisują się w definicję hajnida, wydaje mi się, że granica jest płynna. Ale bardzo podoba mi się w niej jedna rzecz. Jest świetnym wytłumaczeniem (dla samych rodziców, bo opinia reszty świata nie powinna Was obchodzić), że nie robisz nic źle. Trafił Ci się egzemplarz wymagający i już, ważne, że ogarniasz. Myślę sobie, że ta uwaga włożona w ich codzienność, to przytulanie, noszenie i głaskanie w przyszłości zaprocentuje, bo jednak inwestujesz w dziecko czas, bo z nim rozmawiasz, skoro już tak siedzicie przytuleni 24 odziny na dobę.
Kiedy pierwszy raz zostawiłam na dwa tygodnie męża samego z dwójką małych dzieci, z jednej strony martwiłam się nie tyle o dzieci, co o niego, bo wiedziałam, że opiekę im zapewni, tylko jakim kosztem, z drugiej byłam mu niezwykle wdzięczna, że mogę na te kilkanaście dni zapomnieć o codziennych rytuałach, zwłaszcza, że i córka i syn były bardzo wymagające i absorbujące. Dziś więcej niż trochę tęsknię za tamtymi czasami, tą fizyczną bliskością, ogarnianiem materii na poziomie podstawowych potrzeb. :)
OdpowiedzUsuńMoja Córka też jest hajnidem, acz nie wszyscy z najbliższych to rozumieją.
OdpowiedzUsuńU mnie było podobnie, może nie z bliskimi,ile z koleżankami. Dla nich to był jakiś mój wymysł. Szczególnie jedna była zdania, że z moim dzieckiem musi być coś nie tak. 😬
UsuńTrafił mi się taki egzemplarz. Łatwo nie jest.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ten tekst a zwłaszcza końcówka. Ja też powątpiewałam w swojej zdolności macierzyńskie i nie wiem już ile książek o rodzicielstwie przeczytałam siedząc godzinami z Zuźką przy cycu. Dopiero po przeczytaniu "The fussy baby book" zrozumiałam.
OdpowiedzUsuńMoja starszy syn chyba był hajnidem. Byłam nawet w takiej grupie wsparcia dla mam. Był bardzo wymagającym dzieckiem. Źle sypiał, budził się kilkanaście/kilkadziesiąt (!!!) razy, przez co chodziłam jak zombiak. Był marudny, a podróż autem, to był jakiś koszmar. Wydzierał się niesamowicie (naprawdę nie przesadzam). Przeszło mu gdy skończył dwa i pół roku. Teraz przesypia całe noce i nie marudzi podczas jazdy. Było mi ciężko. Wkorzalam się, kiedy koleżanki zachwalały swoje dzieci, mówiły jak to ładnie śpią i dają im spać. Chodziliśmy po lekarzach, nawet byliśmy u neurologa, jednak wszelkie badania wyszły prawidłowo. Na szczęście to już przeszłość. Jupi!😀
OdpowiedzUsuńciekawy tekst
OdpowiedzUsuńU nas było nieco podobnie z młodszym synem. Może nie aż tak jak u Cuebus ake jest to dziecko które wymaga więcej czasu i poświęcenia. Musi zasypia trzymane za rękę w wieku 6 kat. Potrzebuję bliskości bardziej niż jego brat. Ale tak jak napisałaś poświęcając mu czas buduje nasza więź.
OdpowiedzUsuńU nas też hajnidek - i niestety wiele osób nadal tego nie rozumie i jest to dla nich jedynie nasz wymysł oraz fanaberia.
OdpowiedzUsuńPrawie 8 lat. Nasz "hajnid" to kwestia integracji sensorycznej. Zachwianej ;) Dużo wsparcia dla malucha przez te lata i jest świetnie <3
OdpowiedzUsuńWszystko się zmienia, gdy zostajemy mamami. Wiele osób nie rozumie, bo albo nie doświadczyło macieryństwa, albo nie angażuje się tak, aby być wsparciem i razem iść z dzieckiem przez życie.
OdpowiedzUsuń