Się wzięło i rozjechało
Należy Wam się słowo wyjaśnienia, czemu ostatnio jest nas tu mniej. Nie wydarzyła się żadna tragedia. Zachłysnęliśmy się jesienią. Wiecie, zbieramy dynie, jabłka, spacerujemy, gotujemy... Jakoś straciłam kontrolę nad planowaniem.
pixabay |
Bo nie wiem, czy wiecie, ale ja wszystko planuję. Taka ze mnie spontaniczna sztuka, że jak nie mam planu to tonę i to właśnie nastąpiło teraz. Ostatnio Kamila z Olomanolo opowiadała na story, jak udaje jej się zapanować nad chaosem dnia codziennego i ja doskonale wiem, o czym mówiła. Bo ja bez planu nie istnieję. Teraz jestem w takim niebycie. Ale wezmę się w garść.
Jedzenie dla stada
Raz w tygodniu robię większe zakupy, nigdy na spontanie, zawsze z listą, jako bazę traktując to, co już mam w domu. W ten sposób udaje mi się uniknąć niespodzianek typu "zabrakło makaronu", albo "muszę wyrzucić śmietanę". Przechadzam się po domu z notatnikiem, patrzę co jest, co jest na granicy daty przydatności i uznaję to za bazę najbliższych obiadów, zapisuję co muszę dokupić i jadę do sklepu. Gotuję zawsze na dwa dni, ale codziennie. Jakim sposobem? Jeśli dziś gotuję zupę, to jutro robię drugie i tak na zakładkę. Jeśli zostaje jakaś samotna porcja - mrożę. Ponieważ ostatnio zaczęłam się bawić się fotografią foodową, to z tym gotowaniem schodzi dłużej. No bo jak już ugotuję, to muszę przygotować plan, ustawić światło, itd... Plan się rozjechał. A wystarczyło kilka spontanicznych wypadów na sklepy i na grzyby (taki mały jesienny nałóg).
Niekończąca się sterta prania
To najczarniejszy punkt jesieni. Brudzą się jeszcze bardziej niż latem, zwłaszcza w deszczowe dni, więc z każdego człowieka mam każdego dnia spodnie, t-shirt, bielizną a często i bluzę. A schnie to... Na dworze już nie bardzo a w domu jeszcze nie bardzo, bo piec pracuje raczej symbolicznie. Czyli ciuchów więcej, schnie wolniej i jak bumerang wraca temat suszarki bębnowej. A kiedy trafi się ładny dzień piorę jak szalona i suszę na zewnątrz, zaniedbując inne czynności, bo potem prasowanie składanie... Trochę to schodzi.
Spotkania i szkolenia
Ostatnio tak się złożyło, że trafiło się parę nieplanowanych wcześniej spotkań, które żal było odpuścić, więc zaczęło się jeżdżenie, łażenie i nic nie robienie, chyba nie muszę mówić, jak to się przekłada na taką prozę życia, jak regularne sprzątanie? Dobra, nie ważne i tak warto, bo wiele z tych okazji mogło się nie powtórzyć, jak choćby Akademia Always - oczywiście opowiem Wam o niej niedługo w szczegółach. Ale to jeszcze nie dziś.
Zdrowotne perypetie
Niby nic, a jednak. Położyło mnie zapalenie zatok, nie pierwsze, ale chyba najgorsze, jakiego doświadczyłam. Trafiłam do lekarza z twarzą bolącą tak, jakbym wdała się w potyczki pseudokibiców w lesie. Musiałam prezentować się wybitnie, bo lekarz na mój widok aż się skrzywił i poza antybiotykiem zapisał całkiem bogaty wybór leków przeciwbólowych. Poza tym trochę czasu podkradło nam snucie się po różnych specjalistach i gabinetach pobrań z Teodorem, tak się złożyło, że chłopaka trzeba porządnie przebadać. Ale to akurat polecam każdemu, tak przynajmniej raz w roku, warto wiedzieć co w trawie piszczy.
Cele
Przede wszystkim planuję ogarnąć ten chaos. Nie będzie to łatwe,ale dam radę, zacznę dziś od spokojnego zaplanowania posiłków na resztę tygodnia, będą więc zakupy i gotowanie w międzyczasie korzystając z pięknej pogody wypiorę pościele. Więcej sobie dziś na głowę nie wezmę, bo jak się przeładuję, to polegnę na starcie. Ale najważniejsze - zapiszę wszystko i podzielę REALNIE na dni. Wtedy przyjdą sukcesy. Pięknego wtorku.
Rozumiem Cię doskonale. Poza dniami, kiedy postanawiam po prostu odpocząć, muszę mieć plan, bo inaczej nic nie zrobię. Tobie też dobrego dnia ;)
OdpowiedzUsuńTeż planuję, choć czasami zdarza się, że kupię coś, czego nie planowałam. A że że zdrow u nas słabiutko, ostatnio wszyscy po kolei chorujemy. Od taty po najmłodsze dziecię. Jeszcze tylko kot się trzyma. 😁
OdpowiedzUsuńa ja jakoś nie planuję, czasem np do ostatniej chwili nie wiem co ugotuję na obiad, nie wspominając o robieniu zakupów na cały tydzień- jeszcze nigdy mi się to nie udało. Ale za to niekończącą się stertę prania też mam;)
OdpowiedzUsuńJa jestem chorobliwie planująca. Zawsze lubiłam planować.
OdpowiedzUsuńPodziwiam. U nas wszystkie plany kończą się na teorii. W sierpniu mieliśmy zrobić mały remoncik kuchni, a ciągnie się do teraz. Obecnie jestem bez mozliwosci prania i gotowania i dostaje białej gorączki.
OdpowiedzUsuńNie umiem planować.. ale mając dwójkę dzieci, chyba powinnam się tego nauczyć ;)
OdpowiedzUsuńPlanowanie jest bardzo przydatne, choć czasami warto jest zrobić coś spontanicznie żeby nie wdawała się w nasze życie monotonia
OdpowiedzUsuńJa planuję! Uwielbiam to robić i czerpię z tego wielką przyjemność!
OdpowiedzUsuńMam dokładnie tak samo - dzień bez planu to dzień stracony ;) Wiecznie robię jakieś checklisty, odhaczam na nich kolejne punkty, ciągle coś bazgrzę w kajeciku. Kiedy mam wszystko spisane czarne na białym - jakoś łatwiej mi to zwizualizować i ogarnąć.
OdpowiedzUsuń