Nauczę Cię jak masz żyć. Współczesny kołczing.

- Marta, znasz kogoś, kto umie w poprawianie statystyk na Instagramie? Kogo się teraz słucha? - zapytała mnie niedawno znajoma, która ma znacznie większe konto od mojego. A ja nie wiedziałam, co jej odpowiedzieć, bo... nikogo nie słucham. Działam trochę jak dziecko we mgle. 



Żyjemy w świecie, gdzie wszelkiego rodzaju kołcze, trenerzy samorozwoju i inni samozwańczy eksperci żyją jak pączki w maśle. Żyją świetnie, nie dlatego, że są świetni, tylko dlatego, że coraz więcej ludzi szuka sposobu, żeby odmienić swój los.Najlepiej bez wysiłku.

Komu ta pomoc


Jeśli macie konto na Instagramie, albo Facebooku (czyli znaczna część z Was) pewnie trafiliście już nie raz na post sponsorowany w guście "nauczę Cię, jak pasję zmienić w zawód i zarabiać", albo inny w tym tonie, nawet nie chce mi się podawać przykładów, bo myślę, że doskonale wiecie o czym mówię. Generalnie każdy z tych postów konstruuje się tak, żebyś uwierzył drogi Czytelniku, że to Ty potrzebujesz pomocy. Jak zwykły mawiać moje dzieci "Moc drzemie we mnie!" a ten kołcz, samozwańczy ekspert pokaże Ci, jak tę moc wydobyć na wierzch. Każdy z nas może podążać za marzeniami i jeszcze na tym świetnie zarabiać, tylko powiedzcie mi, kto marzy, żeby pracować w dyskoncie, albo wywozić śmieci? Nikt, a ktoś to robić musi, więc może tak wszyscy za tymi marzeniami nie pędźmy.

Kto z niej korzysta


Do niedawna nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale są ludzie, którzy są poniekąd uzależnieni od tych wszystkich motywatorów. Znaczy nie ma takiej jednostki chorobowej, chyba w żadnej klasyfikacji medycznej, ale powiedzcie, jak nazwać człowieka, który dwa razy w miesiącu jeździ na wykład albo warsztaty motywacyjne, wydaje na to kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie i kupuje sterty ebooków i innych poradników? Ja wiem, należy inwestować w siebie, w swój rozwój. Ale co jeśli ma dłuższą przerwę w przypływie nowych danych i staje się przez to nerwowy, czuje, że czegoś mu brak, jak powietrza? No nie jest to chyba takie całkiem spoko? Poradniki typu jak zostać idealną panią domu istnieją od wieków, boom na te, jak ulepszyć swój związek, duszę, poprosić o podwyżkę, wychować dzieci, czy ułożyć majtki w szufladzie zgodnie z odcieniami przypadł chyba jakoś na początku lat dwutysięcznych, choć nie sądzę, by tak całkiem minął, poprostu ostatnie lata dostajemy to wszystko w wersji elektronicznej. To tańsza, dyskretniejsza opcja, więc zamawiamy, pobieramy.... i katujemy swoją duszę.

Dlaczego to (zwykle) nie działa


Po pierwsze dlatego, że każdy mówi co innego. Oczywiście zakładając, że część z tych ekspertów, faktycznie bazuje na własnych doświadczeniach, to każdy z nich znalazł inną, własną drogę, własną, nie Twoją. Jak wylejesz na biały obrus czerwone wino, to zawsze najlepiej polać je białym, bo tak działa chemia, ale czy jeśli masz problem z utrzymaniem porządku w szafie, to jeśli koleżanka mówi, że dokupiła 20 wieszaków i jej świat się zmienił, to czy te wieszaki pomogą Tobie? A co jeśli nie masz w szafie drążka, tylko same półki? Chodzi o to,że każdy z nas jest inny i każdy z nas wychował się w innych warunkach, spotykał innych ludzi, a to wszystko nas kształtuje. Czasem jedno wydarzenie sprzed wielu lat bardzo na nas wpływa, tak bardzo, że nie jesteśmy w stanie przeskoczyć pewnych rzeczy, a w wielu przypadkach nie zdajemy sobie sprawy, że właśnie to nas blokuje. 

Można próbować


Oczywiście można wierzyć tym ekspertom i rzucić dobrze płatną posadę w korporacji i zacząć szydełkować dywany, jak będziesz mieć szczęście i się przebijesz, to może nawet coś zarobisz. Można odejść od partnera, z którym przestało Ci się układać i stanąć z walizką na dworcu, żeby zacząć od nowa. Ale czy nie warto by było spróbować najpierw szydełkować te dywany w wolnym czasie, zamiast jeździć na kolejne konferencje i nie sprawdzić, czy da się z tego żyć? Czy jeśli spędziłaś ze swoim Starym 15 szczęśliwych lat i w 16 roku coś się przestało składać, to nie warto najpierw spróbować to naprawić? Przełomy są bardziej wymowne, wielkie kroki, ale każdy z nich pociąga za sobą konsekwencje na wielu płaszczyznach nie tylko w dziedzinie której dotyczą bezpośrednio, ale też w wielu pobocznych. Warto uświadomić sobie, że w naszym życiu są też inni ludzie, na których nasze decyzje zawsze oddziałują, dostają poniekąd rykoszetem. Nie mówię, że zawsze Twoje dobro ma być na końcu, przeciwnie zadbaj o siebie, ale postaraj się nie ranić innych. Dane od tych mędrców warto przepuścić przez filtr swojej moralności i potrzeb. Choć efekt może się okazać znacznie mniej spektakularny. Ale jeśli nie prowadzisz tych szkoleń, nie potrzebujesz lawiny do show.

Kim są eksperci?


Oj tu to trzeba uważać, bo jak dyskretnie sugeruję od początku tego tekstu, znaczna część z tych ludzi to showmani i nic poza tym. Wysoko wywindowane ego dziewczyny, która niezbyt umiejętnie wkleja sobie pejzaże wielkiego miasta na ścianie w łazience, w darmowej aplikacji na telefon, pozwala jej twierdzić, że jest ekspertem od obróbki zdjęć na Instagramie. Z rozpędu nazywa się ekspertką od aplikacji jako takiej i zaczyna sprzedawać eBooki na każdy temat, choć liczby na jej kącie sugerują, że większość jej sukcesów pozostaje w marzeniach sennych. Inna urocza i pięknie uśmiechająca się Pani mówi do mnie z ekranu telefonu, że nauczy mnie, jak zorganizować swój dom tak, żeby Małgorzata Rozenek była pod wrażeniem i może nawet bym jej uwierzyła, bo w kadrze ma pięknie wszystko wypucowane, ale jedno nieprzemyślane lustro na komodzie ukazuje, że owa chodząca perfekcja ma spore zaległości jeśli chodzi o składanie prania. Takie przykładny można mnożyć, można też wskazać wiele przykładów, gdzie ktoś faktycznie zna się na rzeczy. Jednak przy tym wysypie ekspertów, z jakim mamy w tej chwili do czynienie, warto zweryfikować, czy ktoś sprzedaje nam wiedzę, czy może jednak swój talent krasomówczy i własne wyobrażenie o sobie. 

I we wszystkim warto mieć umiar, słuchanie wszystkich, raczej nie skończy się dobrze ;)

6 komentarzy:

  1. Rzadko się tak dobrze nie ubawiłam, jak przeczytałam Twój post. Kobieto, masz 100% racji. I kocham cię za ten zwrot" kołczing". Ja jak słyszę, że ktoś kołczuje, to mam od razu odruch wymiotny. Zawód stworzony na zawołanie i ładnie wygląda, a poza tym nie ma nic w tym interesującego ani satysfakcjonującego.Ciepło pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Droga Matko Żwicielko DZIĘKI za ten artykuł. Z przyjemnością zapoznałam się z Twoimi przemyśleniami dotyczącymi tak zwanych "kołczy". Najważniejsze według mnie, o czym także wspomniałaś, jest filtrowanie poznawanych treści pod kątem własnych potrzeb i poczucia moralności, a być może znajdziemy złoty środek na siebie :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Jednym słowem trzeba uważać z kim się człowiek zadaje :-)))
    Świetny tekst, z przyjemnością przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń
  4. To fakt, że teraz każdy próbuje postawić się w roli eksperta, a ci jak wiemy, dobrze zarabiają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie wszyscy dobrze zarabiają, ale ile to nie wiemy...

      Usuń
  5. Przyznam, że mam już serdecznie dość ekspertów wszelakiej maści od internetowego poradnictwa, działają na mnie mega negatywnie, już chyba gorzej niż też wszechobecne reklamy.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger