Dziecko nr 3 wprowadza swoje porządki

Dzisiaj nie będę prawić mądrości, podzielę się z Wami moją bezradnością, może będzie mi lżej. Pewnie większość z Was się zorientowała, że mamy troje dzieci. Choć mogłoby się wydawać, że taki bagaż idzie w parze z doświadczeniem, niekoniecznie tak jest.




Sama dałam się na to nabrać, w końcu przeczesując w trzeciej ciąży internety co i rusz czytałam o tym, jak to przy przekroczeniu progu wielodzietności w magiczny sposób uwalniasz się od wszechobecnych "cioć dobra rada", bo "matce trojga nikt nie odważy się radzić, ona widziała już wszystko". Czyżby?

Wyrośnie? Tia...


Kiedy Kazik się urodził, był dzieckiem bardzo absorbującym, porównywalnie jak Teodor. Krojenie chleba jedną ręką, gotowanie z noworodkiem w chuście, prasowanie, kiedy śpi, miałam to wszystko przećwiczone. Było momentami ciężko, było dziecko płaczące w łóżeczku, kiedy musiałam do czegoś użyć rąk, ale przeżyliśmy. Powtarzałam, jak mantrę, że za rok będzie zdecydowanie łatwiej.





Serio?


Od jakiegoś czasu zastanawiam się, gdzie ja na Boga byłam, kiedy Zet i Ted mieli rok? Bo chyba nie w domu. Albo mam słabą pamięć, albo tamci dwaj byli łatwiejsi w obsłudze. Matko, co to jest za dziecko?! To nawet nie jest tak, że zachłysnął się pierwszymi krokami, bo z tym nadal nie radzi sobie najlepiej. Ale mam wrażenie, że pionizacja wcale nie jest mu niezbędna do życia. Już od jakiegoś czasu całkiem nieźle radzi sobie z wspinaniem na meble i choć wydawało nam się, że mamy dom przystosowany do małych dzieci...

Wszędzie


Nie pamiętam, żeby Zygmunt czy Teodor wspinali się na kanapę, jeśli to robili, to tylko po to, żeby na niej usiąść. Kazik? Kazik nie uznaje takich prostackich rozwiązań. Jeśli wchodzi na kanapę, to od razu na zagłówek, ewentualnie na stół stojący obok. Jeśli nie zauważę, że drzwi u Zygmunta w pokoju są otwarte, mogę być pewna, że Kazik natychmiast znajdzie się na Zetowym łóżku, piętrowym, pod które wchodzę na baczność. Jeśli chłopcy nie zamkną drzwi od łazienki, kiedy są w w wannie, Kazik już pędzi, podsuwa sobie schodek i próbuje do nich dołączyć. Szafa, zmywarka,  kuchenna szuflada, ten dzieciak był już wszędzie, nawet tam, gdzie wydawało mi się, że nie ma szans się zmieścić - też był.




Zakupy


Siłą rzeczy Kazik jeździ ze mną wszędzie, ostatnio w Lidlu byliśmy prawdziwą atrakcją. Kazik w ćwierć sekundy stanął tam gdzie inne dzieci siedzą, posadziłam go i po trzydziestu sekundach już udało mu się wyswobodzić. Przy kasie, choćbym nie wiem, jak go pilnowała, zawsze odkrywam w koszyku podrzucone artykuły, nie to żeby sobie tam wrzucał jakieś smakołyki, wrzuca to co sięgnie. Był już na taśmie przy kasie, łapał ludzi za kołnierze i rękawy...

A przy tym


Kiedy już robi swój księżycowy spacer na dwóch nogach oczekuje oklasków oglądając się na nas, kiedy idziesz do pokoju mówiąc: "Kazik, Kazik, gdzie jesteś?" możesz mieć pewność, że ten mały gnomek siedzi nakryty kocem albo bluzą na głowę i cichutko rechocze! Doskonale wie, kiedy zatrzepać rzęsami, kiedy zrobić podkówkę...

Chyba jestem stara


Może to o to chodzi, a może on jest dowodem na to, że każde dziecko jest inne. Włożenie zawartości szafek, w których Kazik sprzątał na miejsce i pójście po odkurzacz, to syzyfowa praca, 10 sekund wystarczy mu na naniesienie poprawek, wygrzebuje rzeczy z kosza na śmieci i rozbraja mnie obejmując mnie tymi małymi łapkami, pomaga rozpakowywać zmywarkę, kiedy zapomnę podziękować, patrzy na mnie tymi sarnimi oczami i mówi roszczeniowym tonem "dzia?!". Mimo, że wieczorem siadam na kanapie zmęczona, jak po pracy w kopalni, to znów myślę sobie "za rok będzie łatwiej".

11 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Buba12 marca 2019 12:30

    Ale trafiłaś z tym tekstem, bo akurat dzisiaj o tym myślałam i miałam w tej sprawie do ciebie pisać. Tylko że u nas odwrotnie. Przy Zuźce to była masakra, nieraz zastanawiałam się czy w ciągu dnia uda mi się obrać warzywa na zupę, każde wyjście z domu to był stres, wciąż sobie powtarzałam że w końcu będzie łatwiej. I jest łatwiej, z Milanem, ale z Zuźką nie zawsze. Teraz jest mi łatwiej zrozumieć ale wciąż czasem mam problem ze zdaniem sobie sprawy że to nie ja jestem kiepską matką tylko moje dziecko jest wymagające.

    OdpowiedzUsuń
  3. O ho, go! Mam podobnie. Moi synkowie, a mam ich dwóch, są jak niebo i ziemia. Z pierwszym synkiem miałam łatwiej, Tosiek leżał sobie w łóżeczku lub bawił się na macie a ja mogłam ogarnąć chatę. Z Nikodemowi jest zupełnie inaczej. Jest charakterny, uparty. Próbuje się jakoś rozdwoic żeby zrobić cokolwiek, ale przy jego humorach nie zawsze jest to łatwe...

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mam dzieci, ale trzymam kciuki, że jednak będzie trochę lepiej z czasem :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaha każde dziecko jest inne...ja mam dwie takie jak Ty Kazika😂😂😂

    OdpowiedzUsuń
  6. Zrobiłaś mi wieczór tym wpisem. Uwielbiam takie ton tekstu. A Kazik pewnie stałby się moim najlepszym kumplem! Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
  7. Żywiołowa pociecha. Jednak nie bez powodu się mówi, że nawet gdybyśmy mieli dzieci tyle, co zawodników w drużynie piłkarskiej, to każde byłoby inne. Życzę Wam, aby z czasem było łatwiej i mniej absorbująco.

    OdpowiedzUsuń
  8. Odkąd mój syn zaczął chodzić, to podwójne macierzyństwo (podziwiam mamy wielodzietne) zaczęło się równać z brakiem czasu. Bo muszę mieć oczy dookoła głowy. Teraz ma ponad 3 lata, a i tak nie można go nigdzie nawet na chwilę zostawić samego w pokoju, bo coś wywinie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam już zupełnie dorosłą córkę, w dodatku jedną, to co ja tam wiem. Żałuję, że nie nagrywałam jej wszystkich pomysłów, wtedy nie było telefonów z kamerą, pralka, piekarnik, potem absolutnie wszystkie drzewa w okolicy.Przetrwasz i będziesz bardzo tęsknić, choć wydaje się to teraz nierealne. Bardzo ściskam i przytulam wspierająco:) Nagrywaj :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hahaha! Trochę jakbym czytała o swojej Córce. Jestem nią momentami przerażona. To co potrafi wyprawiać to jest naprawdę jakiś kosmos. Też większość rzeczy robię jedną ręką albo kiedy ona spi (a śpi niewiele) bo jak jest na chodzie to zachowuje się jak dzikusek.

    OdpowiedzUsuń
  11. Na niego nie da się gniewać on jest tak uroczym dzieciekim <3 ale daj Ci Boże żeby za rok było lepiej :*

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger