Tekst o seksie

Jakiś rok temu Internetem wstrząsnęła  informacja, że niejaka Ewa Chodakowska oszukała swoich fanów. Trenerka wszystkich Polek otworzyła nowe konto na Instagramie, miała tam zamieszczać zdjęcia swoich stylizacji i przez jakiś czas tak było. Krótko po przekroczeniu 50 tysięcy obserwatorów, właścicielka zmieniła nazwę konta, a zdjęcia swoich sukienek zastąpiła strojami kąpielowymi, które można kupić pod jej marką. Jaki to ma związek z seksem?


pixel2013/pixabay

Jak to matka dzieciom jestem w kilku uroczych grupach na Facebooku. Jedna z nich, której nazwę celowo pomijam zrzesza (-ła) rodziców z pewnego miasta i miała na celu podpowiadanie sobie, gdzie aktualnie warto wybrać się z dzieckiem. Wiecie: tu wystawa, tam promocja w teatrze, a tu nowy plac zabaw. Zrobiła ostatnio numer jeszcze parszywszy niż Chodakowska. Bo ona niezależnie od tego, czy pokazuje się w sukience, czy w bikini działa we własnym interesie i to jest uczciwe. Grupa owa, zrzeszająca ludzi o różnych poglądach zebrała około 60 tysięcy członków, po czym ktoś z transparentem z nazwą tej grupy poszedł protestować przeciw lekcjom przygotowania do życia w rodzinie w szkołach. Ostatnio jak patrzyłam w grupie było 35 tys osób i wiele z nich prowadziło zażartą dyskusję o moralności w szkole.

Piekło na forum


To co przeczytałam w komentarzach, nim wypisałam się z grupy, to wiele tekstów typu "masakra, wypisuję się!" i drugie tyle w typie "brawo dziewczyny! Dość demoralizacji młodzieży w szkole". Przeczytałam też kilka dyskusji, w których zarówno po "lewackiej", jak i "katolskiej" stronie przekleństwa i obelgi względem oponentów ścieliły się gęsto. Jak już się tak oczytałam, to napisałam coś o swoim krwawiącym serduszku i też sobie poszłam. Bo ja strasznie nie lubię, jak ktoś decyduje za mnie, co sobie myślę i co czuję, a pomysłodawcy tego karkołomnego przedsięwzięcia ewidentnie uznali, że jak ktoś wejdzie na grupę zobaczyć, co to za ludzie protestują, zobaczy liczbę i uzna "O, mocny głos społeczeństwa". A ja tym głosem być nie chciałam.

Seks w szkole


Prawie dwadzieścia lat temu poszłam do liceum. "Przygotowanie do życia w rodzinie" nie wiedzieć czemu prowadziła pani od geografii (podobno córka księdza). Kobieta z warkoczem jak kometa i poważną wadą wymowy próbowała  tłumaczyć nam, na czym polega rozmnażanie na przykładzie motylków (serio). Mieliśmy po 15 lat, słuchaliśmy hip-hopu i był rok 2000. Nie wiem czy pani bardziej skupiała się na tłumaczeniu nam tego, co już wiedzieliśmy, czy może jednak na tym, żeby się nie zarumienić niczym syberyjska dziewucha na wykopkach, ale lekcje te wspominam jako nudne i bezowocne. A potem szło się na biologię. Nauczycielka miała dobrze ponad 60 lat i w naszych nastoletnich głowach była dość dziarską staruszką. Rozbawiona naszymi opowieściami o poprzedniej lekcji uznała, że skoro już poznaliśmy rozmnażanie owadów, to spokojnie możemy przejść do ssaków i zapobieganiu owemu rozmnażaniu. Mówiąc wprost wyjęła z torebki prezerwatywę.

Nie bawiąc się w banany, znane zapewne Wam z amerykańskich filmów, wyciągnęła z szafy na eksponaty wielkiego plastikowego penisa i pokazała nam (dość niezgrabie) jak jedno połączyć z drugim. Salwy śmiechu pryszczatych nastolatków potęgowała świadomość nazwiska naszej nauczycielki, mam nadzieję, że nie naruszę żadnego RODO pisząc, że pani od biologii nazywała się Garstka. Kolejne tygodnie upłynęły nam na wyczekiwaniu na lekcje biologii, na których swój stały kącik miały rozmowy o seksie. Ale nauczycielka nie mówiła o nim, jak o samym źle. Mówiła o tym, że to ważne, żeby mieć zaufanie do osoby, z którą idzie się do łóżka, że można zajść w ciążę, jak policzyć, kiedy są dni płodne, ale nauczycielka mówiła też o tym, że z kalendarzyka jesteśmy wszyscy, więc ona raczej odradza tę metodę. Dużo rozmawialiśmy o uczuciach, o tym, jak seks postrzegają chłopcy, a jak dziewczyny. Rozmawialiśmy, to słowo kluczowe, bo to nie były suche wykłady.

Tymczasem na lekcjach z przygotowania do życia w rodzinie dalej robiliśmy przegląd rozrodu w ZOO z pominięciem ssaków. Kobieta z warkoczem robiła się coraz czerwieńsza na twarzy i coraz trudniej było jej powstrzymać sączącą się z ust ślinę. Nawiasem mówiąc chyba do matury nie doszliśmy do "pierwszego razu". Mieliśmy też religię z fajnym młodym księdzem. Tam mówiliśmy o ciąży, jako powołaniu nowego życia, ale ksiądz nie żałował sobie też tematu podziemia aborcyjnego, czy coraz powszechniejszych wolnych związków. Przekornie dla dzisiejszego obrazu kościoła ksiądz był raczej powściągliwy w osądach, mówił, że życie różnie się układa. Szczerze mówiąc w pogadanki o seksie był lepszy niż pani z warkoczem, choć pewnie ich doświadczenia seksualne były podobnie bogate.

Lekcje seksu?


Jak bardzo trzeba być ograniczonym, żeby zakładać, że w szkole (w katolickim kraju) na lekcjach będzie mowa o tym, jakie pozycje są najfajniejsze i jak usunąć ciążę? W naszym świecie, w XXI wieku w sercu Europy mówi się, że seks to niechciane ciąże, choroby, zepsucie, nielegalne aborcje... A dlaczego nie mówi się o tym, że seks to bliskość, zaufanie, przyjemność, chciane dzieci, świadomość własnego ciała i duszy? O tym chyba się zapomina. Jeśli lekcje w szkole mają się skupiać na tym, że seks jest zły, to chyba faktycznie nie ma sensu. Jeśli przyjmiemy zasadę, że nic co ludzkie nie jest nam obce - warto o te lekcje walczyć.

A tu Wam pokażę takie coś


Przemek był wychowawcą na katolickim obozie. Prowadził wychowanie seksualne. Przeczytajcie. Warto.


6 komentarzy:

  1. Temat rzeka, który dzieli społeczeństwo jak 500+ ! Myślę, że problem w tym, że niektórzy nie potrafią szerzej patrzeć na pewne sprawy...

    OdpowiedzUsuń
  2. Seks często pozostaje tematem tabu - nauczyciele wstydzą się poruszać ten temat, rodzice również myśląc, że to właśnie w szkole ich pociecha wszystkiego się dowie...

    OdpowiedzUsuń
  3. szczerze jeszcze nie zainteresowąłam sie tym temnatenm ze względu na małe dzieci, ale masz racje seks to bliskość, chciane dzieci i miłość..przeraziło mnie to co piszesz...nie wiedizałam ze tak w szkole wyglądaja lekcje..

    OdpowiedzUsuń
  4. przeczytałam post Przemka. Rzeczywiście rewelacja! Dobra inspiracja dla dorosłych jak rozmawiać z dziecmi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Moje dziecko jeszcze trochę małe i nie myślałam o tyma ale... mam nadzieję, że wszelkich informacji dowie się w domu ! U nas nie będzie tematu tabu i w ramach przyzwoitości i dostosowując teksty do wieku będą odpowiadała na wszystkie pytania, które będą budziły jego wątpliwości

    OdpowiedzUsuń
  6. Rodzicom takie rozmowy przychodzą z trudem, szkoła nie powinna brać na siebie całej odpowiedzialności, ale dobrze, żeby i tam były takie tematy poruszane.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger