Kilka słów

Cały grudzień spędziliśmy w domu, Zet miał gorączkę przez 15 dni, badania nic nie wykazały, sama przyszła i sama minęła. Minęła tuż przed Świętami, które wymusiły kolejne dwa tygodnie siedzenia w domu. Miało to swoje plusy, chłopcy zmienili środowisko spędzili cudowny czas z rodziną, Ted spokojnie oddychał, Zet nacieszył się dziadkiem i babciami. Ale w końcu trzeba było wrócić.
Od dwóch dni odbierając go z przedszkola słyszę, że bardzo się odzwyczaił, że nie chce się podporządkować. Moim skromnym zdaniem, to nawet nie to. Już w święta było widać spadek formy. Coś się dzieje. Co? Sama nie wiem, niby nic nowego, od jakiegoś czasu jest bardziej agresywny, inne metody niż do tej pory go uspokajają, potrzebuje więcej czasu... Gorzej znosi swoje emocje, trudniej mu się pogodzić z własnymi reakcjami. Z drugiej strony więcej się przytula, nauczył się opowiadać zdarzenia, bez ciągnięcia za język, może to jakiś fizjologiczny skok rozwojowy?
We środę spędziła 45 minut wisząc na telefonie, żeby umówić Teda na ważne badanie, kiedy w końcu znalazłam miejsce, w którym zrobią je tak małemu dziecku, zapisałam datę i adres do drzwi zadzwonił listonosz, przyniósł wezwanie na komisję odwoławczą, dokładnie ten sam dzień i ta sama godzina, co badanie Teda, to już drugi raz... Pierwszym razem musiałam prosić o zmianę termin komisji, tym razem przekładam badanie. Chciałabym już mieć za sobą tą komisję, nie znoszę takich miejsc, Zet źle się w nich czuje, potem odreagowuje, a przy obecnym stanie, może być jeszcze trudniej.
Mamy już nr w Fundacji Dzieciom Zdążyć z Pomocą, gdyby ktoś miał ochotę przekazać nam 1%, będziemy bardzo wdzięczni. Zet potrzebuje diagnostyki obciążenia metalami ciężkimi, nietolerancji pokarmowej, rzeczy, które często występują u autystyków, niestety są to badania nie refundowane i z naszej perspektywy bardzo kosztowne. Wszelka pomoc jest więc mile widziana, a przy okazji rozliczenia podatku wystarczy pamiętać o polach 131-133 w PIT.



2 komentarze:

  1. przeczytałam wszystko jednym tchem:-) i widze jak oni są do siebie podobni, a zarazem jak są różni... masakra, moj nigdy nie był spokojny, nigdy nie byl cichy, kłopoty z kontaktem wzrokowym miał być może na początku, jak zaczęliśmy go diagnozować, kiedy mial 3 lata, teraz jest ok (przynajmniej tak mi się wydaje, ale z drugiej strony zaczynam się zastanawiac na ile to jest faktycznie wyuczone i na ile dla niego trudne). Z tego co czytam, to trafił się Wam egzemplarz inteligentny i dość odważny, bo mój ma straszne lęki a jego inteligencja jeszcze je potęguje, bo jak sobie doda dwa do dwóch i potem zaczyna w głowie snuć scenariusze możliwych napadów albo wybuchów to ja wymiękam..
    .h kropek w zupie, nic co nie jest gladkie bo...myślał że to brud i bakterie, ktore szkodzą... Jak to z nim obgadałam, to teraz jest względnie OK, także radzę Twojego tez podpytać o motywy, dla których tak nie chce kosztować wielu rzeczy. Boże, ja mogłabym tak pisać i pisać...wybacz, już kończę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ups..widzę, że mi wcięło polowe drugiego akapitu- na Twoje szczęście, nie musisz tyle czytac. Generalnie piszę tam tym że moj zawsze był żarłokiem, aż do 3 roku zycia, kiedy wyszły te lęki

      Usuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger