Historia Polski, która wciąga

Historia Polski, która wciąga

 Mam grube zaległości, takie po bandzie, właśnie się zorientowałam, że nie pokazałam Wam jeszcze książek, które zamówiłam Zetowi w sierpniu, a takie były fajne. Na szczęście rok szkolny trwa, więc istnieje szansa, że przydadzą się również Waszej młodzieży. 




Mówimy tu o serii ,,Horrendalna historia Polski" od Wydawnictwa HarperKids. Nie wiem, jak u Was było z nauką historii w szkole, ale dla mnie poza opowieściami Pana Gołębiewskiego z liceum, które składały się głównie z ciekawostek, których w książkach próżno szukać, to była straszna nuda. W zasadzie nie pamiętam zbyt wielu dat, często uleciały mi nazwiska, ale opowiastki nauczyciela mogę cytować. To był świetny człowiek. Takiego nauczyciela historii chciałabym dla Zeta, bo wiem, że jak trafi na kogoś, kto nie będzie w stanie go zaciekawić, to nie zapamięta nic. 


Podsunęłam mu więc dwie książki z serii ,,Horrendalna historia Polski", na początek wybrałam tytuły ,,Sprytni Słowianie" i "Dynamiczna dynastia Jagiellonów". Obydwie książki w sposób przystępny i zabawny przekazują fakty z naszej historii, uciekając się do języka, który łatwiej przyswoić współczesnemu dziesięciolatkowi. 

Z książki o Słowianach dowiemy się wszystkiego, co należy wiedzieć o początkach naszego Państwa. Poznamy słowiańskich Bogów, władców, jakie państwa powstały z tych plemion, poznamy historię chrztu Polski i konsekwencji, jakie dał, nie tylko tych pozytywnych. Ale dowiemy się także, a może przede wszystkim, jak żyło się w tamtych czasach, jak wyglądała medycyna, prawo i życie zwykłych ludzi. Pasjonująca i zabawna historia była doskonałym wieczornym towarzyszem Zygmunta.

Dynastia Jagiellonów okazała się mniej pociągająca dla Zeta. Zaskoczyło mnie to trochę, wszak zaczyna się od tego, jak na polskim tronie zasiada rówieśnica mojego syna. Ale może lepiej by w to wszedł, gdyby miała na imię Zygmunt, a nie Jadwiga. Na szczęście dwóch ostatnich już miało właściwe Imię, więc ostatecznie książka została połknięta. 

Tak czy inaczej warto zerknąć na te pozycje, bo stanowią gratkę nie tylko dla miłośników historii, którzy chcą poszerzyć wiedzę, ale też zachęcają do przyswajania informacji te dzieci, które niekoniecznie na pierwszym miejscu wśród ulubionych przedmiotów stawiają historię. Wiedza podana w sposób, który jest ciekawy i zabawny sprawia, że łatwiej zapamiętać najważniejsze fakty.  Książki możecie kupić TUTAJ po 15,99 zł za sztukę.






Gra dla całej rodziny Kwaki Rozrabiaki

Gra dla całej rodziny Kwaki Rozrabiaki

 Ostrzegałam, że jest mi ciągle zimno i wcale nie chce wychodzić z domu, w związku z powyższym nasze rozrywki, to głównie gry. Ale mając dzieci w tak różnym wieku, ciężko jest znaleźć planszówkę, która wszystkich porwie w równym stopniu. Jednak mi się to udało! A dokładniej z pomocą przyszedł Alexander i Plebiscyt Influencer's Top, w którym już po raz trzeci mam przyjemność być jurorem. 




Nie będę dłużej przeciągać, tego przydługiego wstępu, tylko po ludzku napiszę, że tym hitem jest gra ,,Kwaki Rozrabiaki". Tytułowe Kwaki Rozrabiaki, to dokładnie takie dzieciaki, jak moi chłopcy, każdy chce być pierwszy i najbliżej mamy 😉 W tej grze każdy z graczy sam decyduje, na które pole się przesunie, bo rzut dwoma kostkami pozwala wybrać korzystniejszy ruch. Możesz też sam wybrać, która ścieżką pójdziesz, najważniejsze to jako najszybciej dojść do mamy, która czeka na swoje kaczątka na końcu planszy. Pod koniec mama też się rusza, skacze między jeziorami, ten, kto pierwszy dojdzie do mamy wygrywa. Gra wymaga logicznego myślenia i wybierania najkorzystniejszych rozwiązań. Muszę powiedzieć, że wszyscy czworo bawiliśmy się dobrze, choć przy mamie pierwsza byłam ja. Pamiętajcie, że planszówki to świetna okazja, żeby nauczyć dzieci zasad, ale też przyjmować sukces i porażkę. Polecam, wszak Mikołajki za pasem.


W pudełku znajdziecie planszę typu puzzle, które sami złożycie, dwie duże kostki, jedną z kolorami, drugą z kształtami, cztery kartonowe pionki graczy na plastikowych podkładkach i jedną postać mamy, wykonaną tak samo, jak pionki. Znajdziecie też instrukcję i sporo fajnej zabawy. Gra jest odpowiednia już dla czterolatka, choć z kilkoma upomnieniami typu ,,Nie uciekaj z kostkami" radzi sobie z nią także niespełna trzylatek. 







Wszystko albo nic, pomysł na popołudnie z dziećmi

Wszystko albo nic, pomysł na popołudnie z dziećmi

 To niezmiennie mnie zadziwia, jak długi staje się dzień, kiedy nigdzie nie trzeba jeździć. Dzieci wstają, robią lekcje, jedzą obiad a o 12:00 są wolne, jak sanki w maju. Szkoda, że pogoda nie majowa, bo wilgoć, chłód i utrudniony dostęp do przychodni, każą nieco zastopować zapędy brykania na świeżym powietrzu przez kilka godzin. Wietrzenie tak, długie gonitwy po podwórku już raczej nie, zwłaszcza, że najmłodszy chory. 






A czas jakoś trzeba wypełnić, bo chłopcy owszem świetnie zajmują się sobą sami, ale też po pierwsze chcą spędzać z nami czas, co trzeba wykorzystać, bo za rok, dwa, już może nie być tak różowo, a po drugie - lubię ich. ;) Żebyśmy nie musieli tylko siedzieć i patrzeć na siebie wyciągamy kolejne gry z ,,tajnej szafki", tam zawsze znajdzie się rozrywka. Wczoraj rozpakowaliśmy ,,Wszystko albo nic" od Wydawnictwa Nasza Księgarnia i powiem Wam, że bardzo spoko.


Dlaczego tak

O tym, co znajdziecie w pudełku nie będę Wam pisać, możecie kliknąć TUTAJ i wszystkiego się dowiecie, opowiem Wam natomiast, dlaczego warto mieć tę grę. Jest ona o tyle nietypowa, że nie chodzi w niej o to, żeby pokonać resztę, tylko, żeby współpracować, a to trochę minimalizuje ryzyko afery, że ktoś chciał wygrać i nie wyszło. 


Jak grać

W pudełku są dwie talie kart: mniejsze z zadaniami do wykonania i większe służące do wykonania tych zadań. W zależności od poziomu trudności sami decydujemy ile zadań drużyna wykona. Cztery zawsze są odkryte, reszta czeka w kolejce. Gracze mają też po cztery większe karty w ręku, a cztery leżą odkryte na stole. Trudność polega na tym, że mimo iż współpracujemy, nie możemy sobie zaglądać przez ramię, możemy się umawiać, jakie zadanie realizujemy, jako pierwsze. Dokładamy karty po kolorze lub wartości, tak, aby osiągnąć realizację kart zadań, np. co druga karta na stole musi być niebieska, albo suma kart różowych i zielonych musi być równa. Gramy, póki zadania nie zostaną wykonane, albo nie skończą nam się karty. 


Wrażenia

Gra jest łatwa, nie wymaga skomplikowanej strategii, wymaga natomiast skupienia i współpracy. Zmusza do liczenia i kombinowania, budzi kreatywność, skłania do współpracy. Wariant łatwy spokojnie zajmie Was przez 20-30 minut. A teraz najlepsze, można grać też bez dzieci, wszak oni chodzą spać wcześniej. ;) Ponieważ dokładnie za półtora miesiąca mamy święta, to już czas pomyśleć o prezentach, a zapewniam Was, że ta gra okaże się lepszym pomysłem, niż kolejna zabawka.






Na świętego Marcina najlepsza gęsina! Pierś z gęsi prosty przepis

Na świętego Marcina najlepsza gęsina! Pierś z gęsi prosty przepis


 Wiecie, że lubię postać przy garach, śmiało mogę powiedzieć, że to moje największe hobby. Do niedzielnego obiadu podeszłam eksperymentalnie, a to za sprawą piersi z gęsi, która wpadła w moje ręce na sobotnich zakupach. W listopadzie łatwiej dostać gęś, a pamiętajcie, że gęsina, choć tłusta, jest bardzo zdrowa. W ramach ciekawostki powiem Wam, że polską gęsią owsiana zajada się cała Europa. No prawie cała, bo u nas o dziwo gęś je się rzadko. 



A gąska to samo zdrowie, mimo że tłusta. Bo w gęsinie występuje najbardziej korzystny układ tłuszczów w całym drobiu. Znajdziecie w niej mnóstwo jedno- i wielonasyconych kwasów tłuszczowych, w tym omega-3 i omega-6.  Do tego mięso z gęsi jest świetnym źródłem witamin A, E i tych z grupy B. Znajdziecie w nim również cynk czy żelazo. Ale to nie wszystko, gęś warto jeść również dlatego, że jest po prostu pyszna.


Składniki

500 g piersi z gęsi ze skórą

2 kwaśne jabłka

garść żurawiny suszonej

sól

pieprz

majeranek

100 ml czerwonego wytrawnego wina


Wykonanie

Skórę na piersi nacinami w kratkę, solimy, pieprzymy i kładziemy skórą do dołu na zimnej, suchej  patelni. Włączamy niewielki płomień i smażymy, tak, żeby wytopił się tłuszcz, to trochę potrwa, nawet 20 minut, kiedy skórka jest złota i chrupiąca, przekręcamy mięso i rumienimy z drugiej strony, to już pójdzie dużo szybciej. Mięso przekładamy do naczynia żaroodpornego skórą do góry dookoła mięsa układamy pokrojone jabłka i żurawinę. mięso obsypujemy majerankiem, do naczynia wlewamy wino i odrobinę tłuszczu, który wysmażył się z mięsa. Naczynie szczelnie nakrywamy i pieczemy w 160 stopniach około 45 minut - wyjdzie średnio wysmażone - tak powinno być, ale jak wolicie dopieczone, to potrzymajcie godzinę, tylko nie przesadźcie, żeby nie stało się wiórem. Na koniec odkryłam naczynie i dopiekłam mięso jeszcze przez 10 minut pod grillem, żeby skórka była chrupiąca. Podałam pokrojone w plastry z ziemniaczanym puree i zasmażanymi buraczkami, które wykończyłam kroplą kremówki. 




Sposób na pleśń w łazience

Sposób na pleśń w łazience

 Jeśli jesteście tutaj regularnie, to pewnie zdążyliście się zorientować, że od trzech lat mieszkamy na wsi. Kupiliśmy 70 letni dom, który poprzedni właściciele trochę remontowali, ale nie do końca zgodnie ze sztuką. Niestety widać to w życiu codziennym. Największą bolączką jest łazienka, na której remont zwyczajnie nas w tej chwili nie stać, bo spodziewamy się, że zdjęcie starych płytek może skutkować tym, że zostaniemy z samym szkieletem tego pomieszczenia i w zasadzie trzeba się przygotować na budowę. 




O tyle, o ile z wyglądem staram się jakoś pogodzić, tak niestety mamy tu problem znacznie większy, mianowicie ściany pokryto płytami kartonowo-gipsowymi. Białymi... Czyli takimi, które do łazienki, ani żadnego innego wilgotnego pomieszczenia się nie nadają. W połączeniu ze słabą wentylacją sprawia to sporo problemów z wilgocią. Mówiąc wprost ciągle walczymy z wychodzącą tu i ówdzie pleśnią. Przetestowaliśmy chyba wszystkie dostępne na rynku preparaty na tę zarazę i ona ciągle wychodzi. Frustracja plus przewlekłe odurzenie chlorem kazały mi szukać innego sposobu. I przeżyłam szok.

Przeczesując czeluści internetu trafiłam na poradę, która okazała się być strzałem w dziesiątkę. Jedna z forumowiczek, zamiast kolejnej chemii polecała w wątku o pleśni w łazience, sprzątnięcie jej octem. A dokładniej pół szklanki octu na cztery litry ciepłej wody, do tego kilka kropel olejku z drzewa herbacianego. Dziewczyna polecała taki roztwór do codziennego sprzątania, a na pierwszy ogień wyszorować najbardziej zainfekowane kąty samym octem. 

Fenomen octu polega na tym, że zmieniając odczyn powierzchni na kwaśną nie tylko usuwa pleśń widoczną gołym okiem, ale też zabija to, czego nie widać, czyli mieszkające w fugach ,,korzenie". O zapach się nie martw, wywietrzeje szybciej niż chlor.

Ocet jest fajny do sprzątania większości powierzchni, ale nie wszystkich, nie można go używać na pleksi i na naturalnym kamieni. Przed sprzątaniem warto go podgrzać, bo to podnosi jego skuteczność. Warto spróbować, bo zabija grzyby (w tym pleśń), wirusy i bakterie. 

Szczęśliwa 13ka na jesień, pomysły na długie wieczory

Szczęśliwa 13ka na jesień, pomysły na długie wieczory

Dajcie już spokój z tym psioczeniem na jesień. Wszyscy wiemy, jak wygląda rzeczywistość. Każdy z nas zaczyna dzień od sprawdzania, czy jeszcze ma posłać dzieci do szkoły, czasem nawet ściągamy dresy, żeby kupić bułki w stylowym płaszczu kupionym na Święto Zmarłych, a którego nie udało się przewietrzyć w terminie. Bo na co dzień, to z sypialni do biurka nie opłaca się szykować. Przy odrobinie przyzwoitości każdego dnia bierzemy prysznic, może nawet czasem czymś posmarujemy twarz. 



Lubimy sobie za to ponarzekać, bo w końcu mamy listopad, najgorszy miesiąc w roku. Zbiór poniedziałków z całego roku. Nic tylko usiąść na kanapie, pod kocykiem i włączyć Netflix. A jakby tak wykorzystać tę jesień bardziej kreatywnie? Mam dla Nas wszystkich propozycję zabawy. Zróbmy listę fajnych rzeczy, do zrobienia w listopadzie. Również z dziećmi, żeby też coś miały z tego listopada.

1. Zabawa masą solną

Prosty przepis szklanka mąki, szklanka soli i pół szklanki wody. Suche składniki mieszamy na misce, powoli dolewamy wodę i mieszamy łyżką, a na koniec wyrabiamy ręką. Dzielimy na części i lepimy, co nam przyjdzie do głowy. Można podsuszyć godzinę w piekarniku nastawionym na 70 st. przez godzinę. Potem można pomalować. Całkiem fajna zabawa.

2. Jedź na grzyby!

Nie znasz się na grzybach? To nic, zamiast koszyka zabierz aparat, zrób galerię tych najciekawszych okazów. Godzinka w lesie, bez maseczki potrafi zdziałać cuda.



Wyświetl ten post na Instagramie.

Sezon na grzyby w pełni, więc pozwólcie, że przypomnę - TAKICH NIE JEMY. Robimy zdjęcie ślicznotce, wydajemy z siebie parę "ochów" i "achów" i idziemy dalej. Nie niszczymy muchomorów. Są zwierzęta, które je jedzą, a krasnoludki mają w nich domki. 😁 A tak serio, to jadę zaraz na grzyby, uwielbiam 😋 ale zbieram je zgodnie z zasadą "nie znam, nie biorę". Polecam, gwarantuje przetrwanie. Dziś polowanie na borowiki, na Święta muszą być! Zbieracie grzyby? #grzyby #nagrzyby #grzybylesne #grzybobranie #wlesie #konieclata #polskajestpiekna #spacerpolesie #jesien2019 #wrzesien #polskajesien #jesien #lovePoland #polandphotos #inspiremyinstagram #polandways #mushrooms #autumnmood #flybane

Post udostępniony przez Marta Lewandowska (@znanainfluencerka)


3. Wykorzystaj liście

Zbieraj te najbardziej kolorowe, piękne są np. z klonu czy sumaka. A jeszcze nie wszystkie opadły, można z nich zrobić piękne bukiety, ale też wykorzystać w pracach plastycznych z dziećmi. Nie masz liści? zróbcie własne, wyklejając wydrukowane lub narysowane kształty kuleczkami z bibuły, zdziwisz się, jak bardzo odprężające jest to zajęcie.

4. Przeczytaj książkę

Tak po prostu. Ciągle nie masz czasu, bo praca, dzieci, dom, a przecież jeśli pracujesz z domu, codziennie oszczędzasz czas, który normalnie traciłaś na dojazdy, wykorzystaj go na czytanie książek.

5. Rozpal ognisko

Weź ciepły koc, trochę gałązek, parę kartofli... Kiedy ostatnio tak spędziliście czas? Do tego termos z herbatą i to może być jeden z najlepszych wieczorów. Nie ma wymówek, że nie macie własnej działki, poniżej zamieszczam Wam mapę miejsc w Warszawie i okolicach, gdzie można to zrobić legalnie, w Waszej okolicy na pewno się też takie znajdą. Tylko pamiętajcie, po pierwsze zabierzcie ze sobą wszystko co przynieśliście, a po drugie koniecznie dogaście płomień! 


6. Załóż kalosze


To frajda nie tylko z dziećmi. Założyć kalosze, wziąć latarki i pochodzić po kałużach wieczorem, zapomnieć na chwilę, że mamy więcej niż 10 lat i zwyczajnie dobrze się bawić. Trochę też walcząc o przetrwanie, bo po ciemku ciężko oszacować głębokość kałuży. Ale pamiętajcie o odblaskach!

7. Namaluj coś


Nawet jeśli nie umiesz, znajdziesz coś dla siebie. Możesz naszkicować coś ołówkiem na karce w bloku, albo kupić sobie podobrazie (tanie ostatnio widziałam w action), kilka farb akrylowych i po raz pierwszy w życiu coś namazać, tak po prostu. Przecież nie musisz malować słoneczników, możesz namazać plamy, albo kreski... cokolwiek zechcesz. Zdziwisz się ile Ci to daje satysfakcji. A jeśli bardzo się bronisz... może warto pomalować przedpokój, albo szafkę na buty, wymienić w niej gałki? To niesamowite, jak taki drobiazg potrafi odmienić wnętrze i nastrój.

8. Latawiec


Własnoręczne robienie latawca jest nie tylko banalnie proste, ale też świetnie zajmuje w deszczowy dzień, a kiedy deszcz ustanie, a nadejdzie wietrzny dzień... Zabawa na świeżym powietrzu dla całej rodziny gwarantowana!

9. Czas na karmnik


Nie musi być wcale wyszukaną konstrukcją z drewna. Może masz starą filiżankę? Roztop kostkę smalcu, kiedy zacznie się ponownie ścinać dodaj ziarna słonecznika, siemienia, zbóż, dobrze wymieszaj i przełóż do filiżanki. Kiedy zastygnie, za uszko wieszasz na sznurku i... tadam! Nada się też duża szyszka, wystarczy grubo posmarować ją masłem orzechowym i obtoczyć w ziarnach, szyszkę zawieszamy na sznureczku. Ale pamiętajcie, ptaki zaczynamy dokarmiać dopiero kiedy temperatura przez kilka dni utrzymuje się poniżej -5st lub leży warstwa śniegu. Kiedy decydujemy się na dokarmianie, wywiązujemy się z tego ,,obowiązku" aż do wiosny.

10. Wyżyj się w kuchni


Nie żałuj sobie, wykorzystaj to, co najlepszego daje nam jesień, szarlotka, czy ciasto dyniowe? Sprawdź co wolisz, nawet, jakby to miało być pierwsze ciasto jakie upieczesz w życiu, warto spróbować.

Wyświetl ten post na Instagramie.

Dyniowe serniko-brownie to patent, który sprzedała mi @weronka_wj , ona przepis wzięła od @mojewypiekicom a ja jeszcze trochę to wszystko zmieniłam. Skomplikowane? 🤔 Dobra ciasto smakuje tak, że Wam urwie wszystko i uznacie, że wszystkie blachy w domu są za małe 😂 Najpierw #brownie 180 g masła 200 g gorzkiej czekolady 4 łyżki kakao 3 jajka 2 łyżeczki ekstraktu z wanilii 200 g cukru 100 g mąki 1/2 łyżeczka proszku do pieczenia Masło rozpuszczamy w rondelku, zestawiam z ognia, wrzucam połamaną czekoladę i dajej się rozpuscic. Do miski wrzucam pozostałe składniki i na koniec wlewam masloz czekolada. Całość mieszamy w jednej misce i wylewamy na tortownicę, ja wykładam ja papierem. Potem #sernik 400 g serkow naturalnych na kanapkę @osm_krasnystaw 2 jajka 70 g cukru 300 g upieczonej i zblendowanej dyni Po 1 łyżka mąki ziemniaczanej i pszennej 1 łyżeczka kwasku cytrynowego Mieszam wlewam na brownie, widelcem mieszam, żeby powstały esy floresy. Piekę 70 minut w 180 st. #ciasto #deser #podwieczorek #dynia #najlepiej #pysznie #ciastozdyni #homemade #cake #krolowazup #piekebolubie #zdrowegotowanie #domowacukiernia #jesien #smakijesieni #domowewypieki #jesien2019 #autums2019 #autumnmood #autumncolours

Post udostępniony przez Marta Lewandowska (@znanainfluencerka)


11. Zakupy, już czas

Każdy z nas chce przetrwać ten trudny czas. Pomyśl o rękodzielnikach, twórcach, którzy potrzebują wsparcia, żeby przetrwać, ale potrzebują też czasu na wykonanie swojej pracy. Czasu do świąt jest mniej niż myślisz. Może już pora rozejrzeć się za manufakturą z naturalnymi świecami, czy autorami niesamowitych, ręcznie wykonywanych torebek? Twoi bliscy z pewnością docenią takie spersonalizowane prezenty, a Ty tuż przed świętami nie będziesz się spinać ,,czy paczka zdąży dojść".

12. Przejrzyj szafę


Koniecznie bez sentymentów weź do ręki każdy letni ciuch, te, których nie założyłaś/-eś cały ostatni sezon czas już pożegnać.

13. Wieczór z grą


Karcianki, planszówki, kalambury... Tyle frajdy dla całej rodziny. Wystarczy wyłączyć ekrany...


Co zrobić z krewetek

Co zrobić z krewetek

Krewetki wzbudzają często skrajne emocje. Widzę taką tendencję wśród mojego najbliższego otoczenia, że albo na widok krewetek w sklepie ludzie się ślinią, bo wiedzą, że to będzie uczta, albo zupełnie przeciwnie, odwracają wzrok, żeby o nich nie myśleć. Nie mam w planie nikogo namawiać, żeby spróbował krewetek, jeśli nie możecie na nie patrzeć, ale jeśli jadaliście je np. na mieście i chętnie byście sami spróbowali je przyrządzić, to mam dla Was przepis, który jest łatwy, szybki i niesamowicie smaczny.





Zacznę od tego, że ja osobiście na leniwca kupuje krewetki obrane z ogonkami (te średnie), male też są spoko, ale szczerze mówiąc nie zawsze są dobrze oczyszczone, a na takim maleństwie ciężko samodzielnie to poprawić. Dużych do makaronu zwyczajnie byłoby mi szkoda. Ostatnio często trafiają się w Lidlu w dobrej cenie, bo po 12 zł za 250 g i jakościowo są bardzo fajne. To jest już podgotowany produkt, więc różowy, szare krewetki są surowe.Zmienią kolor na patelni. Ale dość tego gadania, zróbmy sobie makaron!

Skladniki

200 g krewetek

300 g makarony

Pół papryczki chili

Pół pęczka natki pietruszki

Sok z połowy cytryny

2 ząbki czosnku

100 ml kremówki

Czerwona cebula

Łyżka masła

6 pomidorków koktajlowych przekrojowych na pół

Wykonanie

Krewetki rozmrozić, wstawić wodę na makaron. Cebulę posiekać, na patelni rozpuścić masło i zeszklic na nim cebulę, dodać krewetki, krótko obsmażyć, żeby krewetki delikatnie zbielały, dodać chili i czosnek, smażyć razem 2 minuty. Doprawić solą. Wlać śmietanę, doprowadzić do wrzenia, wyłączyć dodać sok z cytryny i natkę oraz pomidorki, wymieszać z makaronem i podawać. Dołożyłam jeszcze na koniec suszone algi (opcjonalnie) i wyszło przezaje.... 😉 Wyszły mi 3 porcje. Ja i Teodor byliśmy szczęśliwi, reszta nie jada.











Sen o smokach, pomysł na prezent dla chłopca

Sen o smokach, pomysł na prezent dla chłopca

 Już nie pamiętam, od czego zaczęła się miłość chłopców do smoków. Może to taka naturalna konsekwencja fascynacji dinozaurami i Lego Ninjago? W każdym razie, kiedy odebrałam przesyłkę od Naszej Księgarni wiedziałam, że będzie szał. Wcale się nie pomyliłam. Od pierwszego spojrzenia do paczki słyszałam co chwila: ,,Możemy już zdjęcia ze smoczkiem?" ,,A możemy zagrać w smoczy sen?"




W końcu w weekend było dość czasu. Zet na hasło, że może wziąć książkę ,,Fakty i plotki o smokach" Nikoli Kucharskiej, zniknął z nią na dłuższą chwilę. Wcale się nie dziwię, bo książka po pierwsze pozwala uwierzyć w istnienie smoków, po drugie jest zabawna, a po trzecie jest przepięknie zilustrowana. Dzięki wydaniu na grubych kartonowych stronach książka wytrzymuje nawet intensywne użytkowanie. 


,,Fakty i mity o smokach"

To książka idealna dla każdego młodocianego fana tych bajkowych stworzeń, a także dla dzieciaków, które zwyczajnie lubią się pośmiać. Bo powiedzcie, czyż nie bawi Was fakt, że smoki chodzą do szkoły, gdzie na lekcjach muzyki nauczycielka ,,smakuje ich głosy, żeby ocenić ich pyszność"? Poznacie niezwykłą anatomię tych stworów, dowiecie się, np jakie skrzydła, czy czubki ogona u nich występują, ale też już nigdy nie będziecie mieć trudności ze zlokalizowaniem ośrodkowego układu spokojeniowego. Autorka zajęła się też wyjaśnieniem dość trudnego tematu mianowicie opowiedziała burzliwą historię narodzenia się przyjaźni smoczo-ludzkiej, a także podała przyczyny jej zerwania, np. epidemię smoczej czkawki... Ale nie wszystkie smoki są takie same. Poznacie ich rodzaje i ich specyfikę. Dowiecie się co nieco o jajkach, dzieciństwie i innych rodowych historiach smoczych przyjaciół. Do tego poznacie wiele różnych ciekawostkach, o których jestem pewna nie mieliście pojęcia. No bo kto z Was zna choćby jedna smoczą gwiazdę, albo wie, czego smoki uczą się w szkole, jakie mają wady postawy? Ta książka wyjaśni Wam wszystko! A kiedy już będziecie mieć choć minimalną wiedzę o smokach...













Smoki - gra karciana

Opowiadałam Wam już jakiś czas temu o grze ,,Sen", która pochłonęła nas bez reszty. Dziś przedstawiam wam wariację na temat tych bajkowych krain, tym razem w wersji ze smokami. Zasady są bardzo podobne, choć nie identyczne, jak w poprzedniej wersji. W instrukcji znajdziecie możliwość rozbudowania tej gry, tak, aby rozgrywka trwała dłużej, niż 20 minut, które wydawca zapowiada na pudełku. W chłodną i deszczową niedziele, z wielką przyjemnością testowałam tą grą z chłopakami i przyznaję, że wciągnęła mnie chyba jeszcze bardziej niż poprzedniczka. Ilustracje znów bajkowe, od pięknych, magicznych, po lekko niepokojące. Fajna rzecz! A filcowy smoczek, był miłym dodatkiem do paczki od wydawnictwa, w tej chwili trwają negocjacje, czy spędza po dniu u każdego dziecka, czy przejmują opiekę nad nim co godzinę. 








Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger