Najtańszy remont kuchni cz.1 malowanie szafek kuchennych przed i po

Każdy, kto kiedykolwiek urządzał lub mieszkanie wie, że najdroższą imprezą jest kuchnia. Bywa jednak, że kupujemy dom  z rynku wtórnego i kuchnia jest już urządzona (uff), ale nam się nie podoba (to gorzej). Fajnie, jak mamy możliwość wejść tam z młotem i zacząć od nowa, ale umówmy się, nie każdy ma wolne kilkanaście/kilkadziesiąt tysięcy, żeby to zrobić. A wiecie, w remontach sky is the limit. 




Kiedy trzy lata temu weszliśmy do tego domu, niestety przepadły mi tamte zdjęcia, kuchnia nie podobała mi się zupełnie, wiedziałam, że blatu jest dla mnie za mało, kolory są nie moje, ale jedną z tych szczególnie zaskakujących rzeczy była dla mnie podłoga, a w zasadzie dwie podłogi, bo jest tu trochę płytek, trochę paneli, a wszystko uroczo połączone wystającą listwą w srebrnym kolorze, o którą wiecznie rwę skarpety. Poczytałam, poszukałam i wyliczyłam, że jesteśmy w stanie sporo zmienić w kuchni nie przekraczając wydatku rzędu trzech tysięcy. Prace postanowiliśmy rozłożyć na etapy, tak, żeby w miarę możliwości nie sięgać do oszczędności. Co się zmieni?

Praca, które postanowiliśmy wykonać

Zmiana koloru szafek - na bardziej ,,nasz", a co za tym idzie również wymiana uchwytów, bo te zdecydowanie mi nie pasowały do koncepcji.

Ujednolicenie podłogi - poprzez położenie nowej na całości już istniejącej. Wcześniej trzeba będzie wyciąć listwę.

Zmiana blatu, zlewu i kranu, zwiększenie powierzchni roboczej, przemalowanie płytek na ścianie i ujednolicenie kącika jadalnego z zabezpieczeniem ściany przed ciągłym obcieraniem krzesłami. 

Pierwszy etap szafki

Nie jestem wielką fanką miodowych odcieni we wnętrzach, uważam, że wizualnie zmniejszają przestrzeń, której i tak nie mamy za wiele, a do tego sprawiają, że wnętrze jest ciemne. W moim odczuciu to taki wynalazek lat 90. poprzedniego wieku i zdecydowanie powinny tam zostać. Niestety, przechytrzyły system i dotrwały aż do 2020 roku. Szafki są w dobrym stanie technicznym, żal byłyby je zniszczyć, ale zdecydowanie potrzebowały, by tchnąć już nie nowe życie. Zamiast miodu gryczanego i srebra - postanowiliśmy, że szafki będą połączeniem bieli i granatu ze złotymi uchwytami. Jakoś taka kolorystyka najbardziej do mnie przemawia. 

Porada eksperta

Nie chciałam nic robić na wariata. Dużo czytałam o tym, jak malować szafki, pytałam znajomych, którzy to robili i w końcu ustaliwszy, że wybieramy Tikkurilę, rozważałam wcześniej jeszcze farby V33, ale nie byłam w stanie wybrać koloru. Koleżanka z Instagramu poleciła mi Tikku i tam z kolorami zupełnie nie było problemu. Napisałam więc do nich, czy mogliby mi coś doradzić. Powiedzieli jak przygotować powierzchnię. Ale dalej nie wiedziałam jaka farba. Na ich stronie znalazłam ofertę na darmową poradę projektanta TUTAJ. Umówiłam się na spotkanie za pośrednictwem Teams, wysłałam zdjęcia pomieszczenia i krótki opis tego, co chcemy zrobić, jakie kolory nam się podobają, itd. Miły Pan zrobił dla nas wizualizację, doradził konkretne preparaty. Po spotkaniu dostałam maila z podsumowaniem naszych ustaleń, nazwami produktów, które powinniśmy kupić oraz ilościami farb, które będę wystarczające na te działania. W mailu znalazłam też trzy kupony rabatowe, każdy na 20%. Do wykorzystania przez pół roku w konkretnym sklepie internetowym. Wysyłka za darmo, ceny jak z marketu, więc przyjęłam te kupony z wielką radością. Po dwóch czy trzech dniach dostaliśmy też paczkę z trzema próbkami farb, o których rozmawialiśmy oraz pędzlem do ich nałożenia. Przygotowaliśmy zamówienie, zrobiłam przelew i poszło.


Przygotowanie szafek

Zdjęliśmy fronty, najpierw tylko górne, każdy skrupulatnie wyszorowałam, Michał je odtłuścił benzyną ekstrakcyjną, uzupełniliśmy braki i zaczęłam malować. Nie szlifowaliśmy, nie matowiliśmy. Wszystkie fronty pomalowałam jedną warstwą podkładu Otex Akva, potem trzema warstwami farby Everal Aqua mat 10. W korpusach pomalowaliśmy tylko to, co widać. Zobaczycie na zdjęciach, jak to wygląda. Co ważne, malowanie korpusów musiało się odbyć na raz, żadnego odkładania ,,na jutro", chodziło o to, żeby nie zabrudzić, nie zatłuścić kolejnych warstw, dlatego zaczęliśmy to robić późnym popołudniem i nakładaliśmi kolejne warstwy co dwie godziny do wieczora. 

Uchwyty do szafek zamówiłam w HVYT, są bardzo fajnej jakości i naprawdę pięknie się prezentują. Fronty zamontowaliśmy następnego dnia rano, po nałożeniu ostatniej warstwy. Ach, no i musieliśmy wybić szyby z witrynek. Poprzednie miały żłobienia, których nie udało nam się skutecznie okleić i podciekały. 





Koszta, jakie dotąd ponieśliśmy to: 

Farby do szafek i płytek 320 zł

uchwyty do szafek (21 sztuk) 270 zł

wałki do malowania 23 zł

Krzesła (kupione w black friday 5 sztuk) 250 zł

benzyna ekstrakcyjna 20 zł

RAZEM: 883 zł

Zostało 2117 zł











Wcześniej oklejaliśmy lodówkę i zmywarkę, widzieliście? TUTAJ LINK

7 komentarzy:

  1. u mnie niestety w grę wchodzą tylko białe meble, więc za dużo nie pokombinuje, ale bardzo podoba mi się takie praktyczne podejście, po co wyrzucać jak można odświeżyć :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ny mamy jasne kafelki i meble w kolorze wenge - i raczej nie planujemy tego zmieniać,ale ścianom przydałoby się odświeżenie. Jeśli chodzi o farby - to wyłącznie Tikurilla! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie wyszło! Wyglądają jak nowe! My z naszych jesteśmy zadowoleni, więc na razie zmian nie planujemy, ale z jakiś czas... kto wie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyszło super! Nie wiedziałam, że fronty z okleiny też można w ten sposób odnowić! A wiesz, że kafle też można malować, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak napisałam w tym artykule, płytki będziemy malować przy wymianie blatu

      Usuń
  5. Bardzo mi się podoba efekt który osiągnęliście, ale czekam na całą przemianę

    OdpowiedzUsuń
  6. Efekt jest niesamowity! Bardzo ciekawy case, dzięki za ten wpis i wszystkiego dobrego w 2021 kochani! :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger