Weekend w Polsce: Byliśmy w raju. Kaszubska Szwajcaria

Ponieważ istnieje szansa, że nie wyglądaliście przez okno, chciałabym powiedzieć, że w końcu przyszła zima. :) Jednak kiedy zbliżał się drugi tydzień ferii, a u nas było zielono, jak na wiosnę, doszłam do wniosku, że szanse dzieci na zobaczenia śniegu są raczej mikre, zrobiłam więc coś strasznego. Zaczęłam dzwonić po rozsianych po Polsce znajomych pytając czy mają śnieg. Dodzwoniłam się do Iwony, której nie widziałam, hmmm kilkanaście lat. Iwona wcale się nie broniła, tylko stwierdziła, że śniegu jest mnóstwo i natychmiast mamy przyjeżdżać, bo nie wiadomo, jak długo się ten stan utrzyma. 




We wtorek zapakowaliśmy do auta sanki i dzieci i popędziliśmy na Kaszuby. Pierwszy raz w życiu. I choć po drodze czytaliśmy, że okolica, do której się wybieramy nosi miano Kaszubskiej Szwajcarii, tego, co zobaczyliśmy na miejscu się nie spodziewaliśmy. Iwona zapomniała bowiem wspomnieć, że zamieszkamy całkiem sami. Iwona buduje swój dom, więc zaprosiła nas do domku dla gości, który normalnie rozchwytywany byłby przez turystów, ale wiadomo, jak jest. Wszystko zamknięte. Więc domki stoją puste. Ale kiedy będzie można wyjechać, polecam Wam tę lokalizację.


Gdzie byliśmy

Wieś nazywa się Kolano (strasznie mnie to rozbawiło, że z Wymysłów jedziemy do Kolana). Zlokalizowana około 40 km od Trójmiasta zupełnie różni się od tego, co znajdziecie w okolicach Zatoki Gdańskiej. Otoczona jeziorami, na pagórzastym terenie, bardzo blisko stadniny i kilka kilometrów od wieży widokowej na Wieżycy. Latem można się kąpać w jeziorze, zimą jest gdzie pojeździć na sankach, blisko na kulig. Serio - bajka.




Domki

Iwona ma w sumie trzy domki dla gości. Wszystkie urządzone w stylu skandynawskim (ok, Ikeą stoją, ale bardzo gustownie) W środku nie znajdziecie żółtej sosny, do jakiej przywykliśmy na kempingach, wnętrze domków zabezpieczono poprzez bielenie desek. Domek choć ma zaledwie 35 m2 swobodnie pomieści do sześciu osób, które nie będą musiały siedzieć sobie na głowie. Niewielka sypialnia z wygodnym małżeńskim łóżkiem gwarantuje prywatność, podobnie jak antresola, którą wyposażono w wygodny dwuosobowy materac oraz kilka półeczek. Na dole znajduje się salon z aneksem kuchennym, stołem, telewizorem i piecykiem na pellet, w którym widać ogień (dwa domki), w jednym z domków znajduje się klasyczna koza na drewno. W salonie jest duża wygodna rozkładana kanapa.  Łazienka z prysznicem została dodatkowo wyposażona w grzejnik elektryczny, który przydaje się, żeby wysuszyć ręczniki, bo piecyki spokojnie radzą sobie z ogrzewaniem domku, kiedy tam weszliśmy w środku było 29 stopni, mimo że na dworze padał śnieg i mocno wiało.










Co tam robić

W Kolanie byliśmy zaledwie dwie noce, nie chciałam nadużywać gościnności Iwony, ale spokojnie byłoby co tam robić przez tydzień. Pierwszego dnia poszliśmy rozejrzeć się po okolicy, z racji na lokalizację, tam drogowcy nie walą solą na lewo i prawo, spokojnie więc można było wsadzić dzieci na sanki od razu po zejściu z werandy. Jak wspomniałam teren jest pagórzasty, więc mało uczęszczana droga, przy której znajdują się Domki w Dolinie Wieżycy <KLIK> okazała się być świetną trasą saneczkową. 







Był kulig

Na końcu drogi znajduje się stadnina koni. Można pojeździć w siodle pod czujnym okiem instruktorów w czasie oprowadzanek, bardziej doświadczeni jeźdźcy mogą wyruszyć w teren, ale też zimą skorzystać w atrakcji takich, jak kulig. Pierwszego dnia się nie załapaliśmy. Udało się to nazajutrz. Za kulig dla naszej piątki zapłaciliśmy 150 zł, wzięliśmy opcję bez ogniska, bo nie wiedzieliśmy, jak Kazik zniesie tę atrakcję. Razem z nim i Teodorem siadłam w dużych saniach, Zygmunt i Michał zdecydowali się na dopięte saneczki. Fajnie, bo z racji pandemii nie ma łączenia grup, więc jechaliśmy sami w tempie odpowiednim dla debiutantów, tylko Michał wcześniej był na kuligu. Ognisko zrobiliśmy sobie sami wieczorem w wiacie znajdującej się przy domku i do tego celu przystosowanej. 






Stok narciarski

Ostatniego dnia pojechaliśmy sprawdzić jak wygląda pobliski stok narciarski, co prawda orczyk nie działa, ale z górki na sankach nikt nie broni zjeżdżać, co z wielką przyjemnością robiliśmy, Zygmunt biegał na samą górę, żałuję, że na zdjęciach nie widać, jak bardzo wysoko musiał wejść, żeby zjeżdżać. Normalnie na tym terenie działają pokoje gościnne, kawiarnia, wypożyczalnia nart i przynajmniej dwie restauracje. Będąc na stoku wykupicie też całodniowe ubezpiecznie, na miejscu jest też bankomat i toalety, a także przestronny parking. Górki są dwie, większa i mniejsza. W ubiegłym roku właściciele zakupili też nowoczesne armatki do naśnieżania stoku. Aż smutno, że stoją nieużywane. Ale śniegu akurat nie brakowało, choć trzymam kciuki, żeby w przyszłym roku mogli wystartować z normalną działalnością.













Wieżyca

Tuż przed wyjazdem podjechaliśmy też pod Wieżycę, bo grzechem byłoby tego nie zrobić, niestety na sam szczyt nie doszliśmy, bo zachodziło ryzyko, że nie zdołamy wrócić przed zmierzchem, ale tamtejsze widoki dosłownie mnie oczarowały. Już po drodze odkryłam, że w życiu nie widziałam takiej zimy. Jakbym oglądała przepiękną ekranizację Królowej lodu. Wszystko białe, piękne drzewa, pochylone tak, że tworzą tunel nad drogą, w swoich śnieżnych przebraniach zupełnie skradły moje serce, choć podejrzewam, że i latem robią wrażenie. Sama ścieżka na szczyt też wywołała u nas ochy i achy. W dół Zet z połowy góry zjechał na sankach. Był zachwycony. 








Zdecydowanie zabrakło nam czasu, żeby wejść na sam szczyt, ale wieża widokowa i tak jest tymczasowo zamknięta - to jedna z tych rzeczy, do których musimy wrócić. Nie starczyło nam też czasu na zobaczenie domu do góry nogami, który znajduje się kilkaset metrów od Domków w Dolinie Wieżycy, nie dotarliśmy do Gdańska, choć bardzo na to liczyłam. Latem warto wybrać się też nad jezioro Ostrzyckie. W okolicy znajdziecie mnóstwo knajpek, tras spacerowych i innych atrakcji. A widoki są niesamowite. Ta Kaszubska Szwajcaria jest wcale nie przesadzona. Bajeczne miejsce.

Obiad zamówiliśmy w Malinówce, gdzie przemiła Pani podpowiedziała nam co warto wybrać, a wybory okazały się trafne, porcje ogromne tak, że z jednego obiadu starczyło nam na dwa :) Niezły wynik dla pięciu osób za 104 zł. Malinówka oferuje też własne przetwory. 














Polecam.

Pamiętajcie, jak tylko poluzują obostrzenia i będziecie chcieli gdzieś wyjechać, to drogą S7 z Warszawy jedzie się do Kolana zaledwie 4 godziny, a zupełnie zmienia się krajobraz. Domki Iwony są czyściutkie, mieszkacie sami, nie narażając się na niepotrzebne kontakty z nieznajomymi. Doskonale wyposażony aneks kuchenny daje możliwość podgrzania czy wręcz przyrządzenia jedzenia na miejscu.  Wiata, a właściwie zabudowana altana to doskonałe miejsce, w którym ani wiatr, ani deszcz nie pokrzyżują Wam planów, jeśli zapragniecie zrobić ognisko. Latem, jesienią czy zimą dzwońcie do Iwony i rezerwujcie już teraz, bo latam ma zawsze pełne obłożenie. Mam nadzieję, że w następną zimę zostawicie też wolny domek na dwa, trzy dni dla nas. ;)


W następnym poście pokaże Wam kilka sprawdzonych pomysłów, na piękne zdjęcia w zimowej scenerii, żeby nie przeoczyć zaobserwuj blog na Facebooku <KLIK> wtedy nic Ci nie umknie.

16 komentarzy:

  1. Super wyprawa, świetne zdjęcia i naprawdę ciekawie wygląda wnętrze domku. Bardzo zachęcająco. Może to byłoby ciekawym miejscem również dla mojej rodziny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale piękna zima! My pierwszy dalszy wyjazd planujemy dopiero na wiosnę, wolimy żeby sytuacja nieco się uspokoiła (OBY!) i mamy nadzieję, że lato, które później nadejdzie będzie w miarę normalne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tzw zazdro 500 :) piekne miejsce,tez chce tam jechac

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, rewelacyjna miejscówka. Sama nie spodziewałam się, że jest tam aż tak pięknie.

      Usuń
  4. Super zdjęcia. zwłaszcza wnętrza domku, w którym spaliście mi się spodobały. Kominek....ciekawy opis podróży:) Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiele slyszalam o Kaszubskiej Szwajcari, nigdy tam nie bylam. Wydaje sie, ze to swietne miejsce na wyjazd z dziecmi. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Już go sobie zapisuję :) Choć nie jest to dla nas zbyt blisko, to i chętnie spędziłabym weekend w takim miejscu

    OdpowiedzUsuń
  7. Pisząc ten komentarz, patrzę przez okno i widzę śnieg. A mieszkam w zachodniopomorskim. Ale super post napisałaś, i mi zaimponowałaś. Bo zadbałaś o dzieci i o ich czas wolny od szkoły, ale w sposób rozsądny. Zadbałaś, aby pobyt był bezpieczny i mimo obostrzeń było też dużo radości. Zdjęcia pokazują też, ile mieliście radości będąc tam. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawe i ładne miejsce. Uroku z pewnością dodaje śnieg.

    OdpowiedzUsuń
  9. O tak, znamy tę okolicę bardzo dobrze! Jako dziecko zaczynalam przygode z nartami właśnie w Wierzycy 🙂 pięknie tam, rowniez latem!

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowne miejsce :) Zakochałam się w nim, ciekawe czy latem jest tak samo urokliwie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecuję to sprawdzić, ale patrząc po ilości zieleni, stadnin koni i ukształtowania terenu, nie mam wątpliwości <3

      Usuń
  11. Tak, w końcu jest piękna zima! Bo już od tej paluchy można było oszaleć. Miejsce świetne nie słyszałam o nim. Domki też bardzo mi się podobają. Idealnie na czas wolny z rodziną.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ależ cudnie tam miesiące i jeszcze ten śnieg

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger