O Ojcu Żywicielu

Ostatnio często trafiam na artykuły o roli Ojca w życiu dzieci, jak wpływa na dorosłe życie zaangażowanie ojca w wychowanie potomstwa, jak wpływa obecność (i jej brak) na dzieci w terapii i takie inne. Czytam je i ciągle mam wrażenie, że te teksty nie wyczerpują tematu, ba często są o niczym.
Jako klasyczny przykład córeczki tatusia, przekonanej o ogromnym wpływie mojego Taty na moje życie, ale i świadomej wielu podobieństw jakie są między nami od kilku dni myślę o tym jakim Ojcem jest Żywiciel. Jakby z nieba spada na mnie dzień, kiedy Żywiciel wyjątkowo wraca do domu nim dzieci zasną. Słysząc domofon zaczynają się kręcić, ścigać do drzwi, a kiedy przez drzwi przechodzi On, przepychają się radośnie, żeby Go przytulić, nim zdejmie buty wie co musi koniecznie już teraz wybudować z klocków Lego, a Ted, który jeszcze nie mówi, ciągnie Go za ręką na łóżko brata, żeby się z Ojcem "potarabanić". Kilka minut później spokojnie mogę wyjść, bo dzieci są zajęte z Tatą. Z ich pokoju słychać salwy śmiechu i odgłosy dobrej, męskiej zabawy. Za chwilę zagoni ich do kąpieli, ale jeszcze nie teraz. Teraz jest czas z Tatą. Czas, na który tak bardzo obydwaj czekają.

Jak zaczęła się historia Żywicieli, nim zostali jeszcze Rodzicami? Nie było fajerwerków, huków i wielkich emocji. Poznaliśmy się w pracy i zwyczajnie polubiliśmy. Szybko Ojciec Żywiciel został moim ulubionym rękawem do płakania, był ze mną w wielu trudnych momentach, aż któregoś dnia powiedział, że za kilkanaście lat będziemy siedzieć w naszym domu z werandą, z psem przy nogach i patrzeć, jak nasze dzieci bawią się w ogrodzie. Jakby zaklął rzeczywistość, bo od tego momentu wszystko zaczęło zmierzać w tym kierunku.
Kiedy byłam w ciąży z Zetem znosił moje humory, miał zawsze pełen plecak prowiantu, bo moje zachcianki zaskakiwały nas oboje. Żywiciel, od początku chciał być przy porodzie, ja nie byłam przekonana do pomysłu, ostatecznie ustaliliśmy, że dziecko jest wspólne, więc Jego obecność jest uzasadniona. Teraz myślę, że to była najlepsza decyzja, jaką mogliśmy podjąć, a po dwóch porodach z Nim u boku, śmiało mogę powiedzieć, że byłby cudownym Doulem (?). Do małego Zygmunta nie wstawałam w nocy, przewinięte dziecko podawał mi do karmienia.
Kiedy usłyszeliśmy diagnozę Zeta długo mnie przytulał, zawsze tak robi, kiedy mam ciężki czas, nie muszę o tym mówić, On wie. Często się złoszczę, że nie współpracuje w codzienności, bo bardziej bałagani niż sprząta, gromadzi różne rzeczy, które zawsze okazują się być świetnym materiałem na coś, zapomina o ważnych datach. Ale kiedy opadam z sił on zawsze jest obok, przynosi kwiaty, ociera łzy, przejmuje na siebie większość obowiązków, robi co może, żebym się podniosła.
Jak to się ma do Jego ojcostwa? Wychowuje dwóch facetów, którym każdego dnia poświęca tyle czasu ile może, każdego dnia pokazuje jak dbać o ludzi, których się kocha, jak być gentlemanem i dobrym człowiekiem. W oczach chłopców widzę, że wybrałam im dobrego Ojca, który wie, kiedy jest przedstawienie w przedszkolu, jakie postępy Zet robi na terapii, kto co lubi jeść, którą książkę czyta przed snem, Ojca, który czasem bywa surowy, ale w sposób, który uczy konsekwencji, ale nie upokarza, takiego Ojca, który wywołuje uśmiech na twarzy dziecka, bo śpiewa na głos w sklepie, żeby dziecko się nie nudziło, Ojca, którego Zet w nocy woła, żeby z nim pobył, kiedy ma zły sen.
Nie wiem, jak wpłyniemy na dorosłe życie naszych dzieci, ale nikt z nas tego nie wie. Wiem, że mój mąż stara się być najlepszym ojcem, jakim być potrafi, a to, że dzieci chcą z nim spędzać czas jest dowodem, że nieźle mu idzie.
 
na zdj.trzymiesięczny Zet z Ojcem Żywicielem

2 komentarze:

  1. fajnego masz męża, widać że jest dla Ciebie oparciem :-) ja na mojego też na szczęście narzekać nie muszę, jako tata spisuje się fantastycznie i generalnie mam wrażenie, że syn woli jego ode mnie ;-)
    pozowlę sobie zapytać- zauważyłaś może u swojego faceta jakies objawy ZA? bo sa teorie mówiące, że można ZA odziedziczyć po ojcu. U nas chyba coś w tym jest, odkąd dowiedziałam sie o Aspergerze zaczęłam sobie uświadamiać dlaczego mój mąż w pewnych sytuacjach zachowuje sie tak, jak się zachowuje (chociaż diagnozy nie ma). Ma to swoje plusy- bo chłopaki w pewnych kwestiach (gł. samochodowych i klockowych) dogadują się wyśmienicie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My w pewnym momencie zaczęliśmy diagnozowac wszystkich na około ;) znaleźliśmy wiele cech u różnych osób w naszych rodzinach, może to kumulacja?

      Usuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger