Miałam wrócić z czymś miłym - wracam z wojną

Miałam wrócić tu przyjemnym parentingowym bełkotem. Miałam napisać coś lekkiego, co się dobrze przeczyta. Ale przejrzałam wiadomości i jest we mnie strach, o którym nie umiem i nie chcę milczeć. Boję się, bo przed nami trudna noc, nie jedna zresztą. Na granicy z Białorusią dzieje się piekło. A właściwie kilka kręgów piekła.

Fot. Pixabay


Krąg pierwszy: migranci

Moje dzieci ze świeżo umytymi włosami, pełnymi brzuchami i w pachnących czystością piżamach, leżą w swoich łóżkach. Pod ciepłą kołdrą, w ciepłym bezpiecznym domu. Patrzę na nagrania z granicy i widzę to, czego żadne dziecko nie powinno doświadczać. Brudne, zmarznięte dzieci, daleko od domu. Bez żadnego domu. Głodne, patrzące na mężczyzn z bronią, którzy otoczyli je z dwóch stron.

Te dzieci nie mają łóżek, śpią w lesie przy ognisku. Od ponad dwóch miesięcy nie wiedzą co dalej, wokół umierają ludzie. A one słyszą dziwne języki, są przeganiane z miejsca na miejsce, jak bydło. Kaszlą, są chore. To takie same dzieci, jak moje, tylko miały mniej szczęścia, kiedy się rodziły w złym miejscu na ziemi.

Rodzice tych dzieci wsiedli z nimi do samolotu w dobrej wierze. Chcieli dla swoich dzieci lepszego życia. Innego pięknego świata, o którym ktoś im opowiedział. A oni uwierzyli. Przecież nie przyszli pieszo z Iranu, Afganistanu i Syrii. Ktoś zapłacił za ich podróż. I przysłał ich tu na tę przeklętą granicę, aby stali się bronią polityczną.

Patrzymy na zapłakane buzie na zdjęciach i chcemy, żeby to się skończyło, żeby te dzieci zasnęły w czystych ciepłych łóżkach. Ale są drut kolczasty, zasieki i "nasi z bronią" i "tamci z bronią. Te dzieci nie mogą powiedzieć: ja się tak nie bawię, wracam do domu.

Razem z tymi dziećmi są ich matki, kobiety, które uciekły, aby nikt nie sprzedał ich kilkuletnich córek na żony. Uciekły przed talibami. Chciały dobrze i znalazły się w potrzasku. Bo ktoś im obiecał. Bo stały się ofiarami wojny psychologicznej, która toczy się na granicy Unii Europejskiej. 

Oczywiście, są wśród tych ludzi na granicy i tacy, którzy dali się skusić obietnicą niemieckiego socjalu, liczyli na łatwe życie. Ale czy ktokolwiek z nich zasługuje na to, aby w listopadzie spać w lesie i nie móc się ruszyć w jedną, ani drugą stronę? Nie odpowiadajcie. 

Ci ludzie są zdesperowani. W tej chwili zrobią wszystko, aby przedostać się przez granicę. Ze swoich domów, tam daleko, nie przywieźli sekatorów, którymi rozcinają druty na granicy. Dostali je po drodze, od tych, dla których stali się narzędziem i pociskami. I zrobią, co będą czuli, że muszą, aby przejść przez tę granicę.

Krąg drugi: służby

Straż graniczna, policjanci, wojsko. Myślicie, że oni chcą tam być, chcą pryskać gazem łzawiącym dzieci? Ich praca, to służba, w której nie można odmówić wykonania obowiązku. A ich obowiązkiem, rozkazem, który dostali, jest ochrona granicy państwa. 

Oni też mają rodziny, domy, od których są daleko. Są na pierwszej linii, jeśli coś się stanie, a umówmy się, towarzyszy wszystkim przekonanie, że nie "czy", ale "kiedy" jest właściwym pytaniem, to oni oberwą najbardziej.

Miesiąc temu byliśmy w Janowie Podlaskim. Ciężarówki wojskowe jeździły po ulicach, podobnie jak policyjne auta z głośnikami. Wszędzie komunikaty, że znajdowaliśmy się w strefie stanu wyjątkowego. Mniej więcej co 800-1000 m kontrola. Sprawdzano nam dowody, pytano o cel podróży. 




Policjanci z Wrocławia, Gdańska, Warszawy wysłani na rozkaz, młodzi ludzie, którzy powinni być zupełnie gdzie indziej. Jeden z nich w czasie rozmowy z nami powiedział o broni, którą miał w ręce "Nie daj Boże odbezpieczyć, nie daj Boże użyć". Dziś oni wszyscy powtarzają te słowa. 

Dziś nie zasną. W ciemnym lesie, w akompaniamencie płaczu dzieci i łopat helikopterów nad głowami. Adrenalina osiąga taki poziom, że widzą, jak w dzień, słyszą każdy szelest. Modlą się - jeśli potrafią - żeby to piekło się skończyło.

Krąg trzeci: mieszkańcy terenów przygranicznych

Dziś wielu z nich odebrało dzieci wcześniej ze szkoły. Nie wiedzą, czy jutro będą lekcje, nawet jeśli będą, wielu z nich będzie już w drodze w głąb kraju. Porzucą dorobek życia i jeśli mają gdzie, pojadą do rodziny, albo przyjaciół. Część zostanie.

Dziś pomyślałam, że mieszkamy na uboczu, gdyby to "ubocze" było bliżej granicy, zastanawiałabym się, czy muszę uciekać, czy mogę zostać w domu. Oni, kilkaset metrów od granicy wiedzą, że jeśli ta fala ruszy, to nie ma bezpiecznego ubocza.

Ludzie, którzy od dwóch miesięcy śpią w lesie, jeśli przekroczą granicę, zapragną się umyć, zjeść normalny posiłek i wyspać się w łóżku. Za wszelką cenę. Jeśli przyjdą pod dom, to znaczy, że już przebyli krąg drugi - pomoc do trzeciego kręgu nie przyjdzie szybko. 

Te rodziny też dziś nie zasną, będą nerwowo wyglądać przez okno, śledzić wiadomości. Nie pozwolą im zasnąć hałasy wojskowych pojazdów, które za oknem będą jechać na granicę. Nie zasną przez strach.

Krąg czwarty: tacy jak ja

Dziś nie tylko ja patrzę na portale informacyjne nieco bardziej nerwowo. Butla gazu do domowej kuchenki w półtora miesiąca zdrożała z 52 zł do 70. Tankowanie auta, w ciągu roku zdrożało  o ponad 30 zł. Chleb, masło, warzywa. Jeszcze nie tak dawno za 200 zł mieliśmy sporo jedzenia, dziś ten sam koszyk kosztuje znacznie więcej. 

Zdrożał kredyt na dom i ubrania, moja wypłata od marca, choć kwota na konto wpływa ta sama, znaczy wyraźnie mniej. Boję się o bezpieczeństwo dzieci i nasze, zastanawiam się, czy mój mieszkający na Wschodzie brat jest bezpieczny. Czuję w powietrzu, że znów stajemy się świadkami historii. Niechlubnej historii. 

Moje pokolenie widziało już dużo: upadek komuny, pierwsze wybory, śmierć papieża Polaka, Lady Di, atak na WTC i wszystko, co było potem. Jeszcze nie wyszliśmy z pandemii, która wstrząsnęła światem, walczymy z RSV, ospą, ZUM i plagą depresji u młodzieży. Wszystko większe, niż mogliśmy sobie wyobrazić, a na granicy zaczyna się kolejny dramat. 

Powtórzę, choć nie lubię przeklinać na piśmie: to, że jebnie, jest pewne, pytanie kiedy. 

Krąg piąty - najgorszy: polityka

Bardzo się będę pilnować, żeby nie przeklinać. Nawet nie słowem nie wspomnę o Łukaszence, bo to jest tak na wskroś zły człowiek, że jestem przekonana, że Kaja Godek ma jego portret w domu. Bo to on zaczął to piekło dla nas wszystkich. Nie wspomnę o Putinie, który jest w swoim prywatnym niebie i zapewne osobiście dogląda czy czołgi są zatankowane.

Powiem za to o naszych nieporadnych politykach, którzy głośno nie powiedzieli dotąd w UE, ani w NATO, że potrzebujemy pomocy, a powinni. Nie zrobię wycieczek personalnych, choć mnie kusi, bo to dziś nie ma sensu. Dziś ubolewam nad czymś zupełnie innym.

Patrzę na nasz Sejm, Boję się dziś. Boję się tej nocy, po której przeczytacie ten tekst. A nasz sejm, posiedzenie kryzysowe zarządził na jutro na 16. Powiedzcie, że to jest odpowiedzialne. Nazwę was kłamcami. 36 godzin po tym, jak po raz pierwszy przeczytałam, że tej nocy odbędzie się szturm na naszą granicę. 

Patrzę na nieporadną opozycję. Robią sobie selfie z kartonami pełnymi dziecięcych czapek, mówią, że są na granicy. I zbiera i się na wymioty. Pokazują się wzajemnie palcami i mówią: to wasza wina. 

A ja wam powiem: wszyscy już smażymy się w piekle. Obyśmy rano, kiedy ten tekst się opublikuje, wszyscy obudzili się w lepszym świecie. Obyśmy się obudzili.

6 komentarzy:

  1. Dzieci na granicy bardzo mi żal - między innymi dlatego,że są cynicznie wykorzystywane przez dorosłych w politycznej walce. Ale kiedy oglądam te filmiki,na których jakieś 90% uchodzców to rośli mężczyżni w sile wieku, zaopatrzeni w sekatory do przecinania drutu i zachowujący się w bardzo agresywny sposób,to nie dziwię się, że jako kraj nie chcemy ich do siebie wpuścić. Też się obawiam,czy nie będzie z tego wojny i rozlewu krwi. Sytuacja mocno patowa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieci oczywiście żal, bo są kartą przetargową. Jednak jestem za nie wpuszczaniem migrantów do naszego kraju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uważam, że sytuacja dzieci jest bardzo smutna.

      Usuń
  3. Oglądałam wczoraj relację w Internecie i jestem w szoku, co się teraz dzieje. Dzieci żadnych nie widziałam - jedynie dorosłych, agresywnych mężczyzn.

    OdpowiedzUsuń
  4. żal takich ludzi nie tylko dzieci

    OdpowiedzUsuń
  5. Tragedia ludzi, na której jedni chcą zbić polityczny kapitał, inni zaistnieć w mediach... brzydzę się takim zachowaniem.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger