Przedszkolne siłowanie

Ze swoich przedszkolnych czasów pamiętam niewiele. Pierwszego dnia Ania strasznie płakała, inną Anię chłopcy ciągali do toalety, żeby ją pocałować, a Daniela osobiście wytrząchałam za bluzkę, kiedy nazwał mnie rudą, bo ruda nigdy nie byłam, a tam gdzie się wychowałam, to była obelga, teraz zabiłabym za piękne rude włosy.
Zet już kiedyś miał epizod przedszkolny, wtedy obydwoje przeszliśmy to dramatycznie. Teraz jest całkiem inaczej. Wszedł w przedszkole całym sobą, uwielbia swoje ciocie, kocha właścicielkę, rzuca się na nią wołając: "Kocham Cię, Danusia!", ba, zna nawet kilku kolegów z imienia i nazwiska. Nie wspomnę już nawet o Julitce, która w przyszłości ma być moją synową.
Syn mój zapytał ją, czy zostanie jego żoną i został przyjęty. Jakież było moje zdziwienie, kiedy następnego dnia po oświadczynach odbierałam go ciocia rzuciła mi na twarz informację, że Julitka oderwała od narzeczonego dwukrotnie tego dnia. Zmroziło mnie. Jak można bić narzeczoną?
W pierwszym odruchu chciałam sama biec przepraszać, ale zagryzłam zęby. Szybko ustaliliśmy, że poza konsekwencją, należy pokrzywdzonej jakoś zadość uczynić. Tak oto powstał różowy w białe groszki tulipan z origami na dumnej zielonej łodydze. Zet poszedł dziś do przedszkola uzbrojony w piankowy mózg do ściskania, żeby się wyżyć, poduszkę do boksowania, gdyby mózg nie wystarczył i we wspomniany kwiatek dla narzeczonej.
Pięknie przeprosił przy grupie, wręczył tulipana, dał buziaka, no cud, miód i orzeszki. Obiecał Julicie, że więcej na nią ręki nie podniesie. Ale Filipowi nie obiecywał. A Filip jest głośny. Zet nie lubi stać z Filipem w parze. Mówił kiedyś ciociom. Dzisiaj znowu miał stanąć. Więc go odepchnął. Ciocia się zezłościła, ale pozwoliła mu iść ze sobą za rękę, tak, jak chciał...
Tłumaczę, szybko pożyczyliśmy książkę "Franklin mówi przepraszam"... Ale moja dociekliwość każe mi ustalić, czy mój syn jest największym łobuziakiem w grupie.
- Zygmuś, a często się zdarza, że dzieci się tak przepychają?
- Oj, tak, ciągle. Najczęściej tłuką się kijami do minigolfa.
- A kto tak robi?
- Ja i Bartek!

Nie mam pytań.

Jakby ktoś przepraszał origami, to proszę:
a tu filmik

3 komentarze:

  1. 10 minut na jedno origrami? toż to świętym trzeba być :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Meeg, zanim on dojdzie do gimnazjum, to ja będę w 10 min całe miasto z papieru trzaskać :)

      Usuń
  2. Mogę Ci pomóc. Zajmę się zabawa z Chłopakami. Może kiedyś Ted przestanie płakać na mój widok;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger