Rodzicielstwo Bliskości - z czym to się je i o co w tym chodzi

Kiedy osiem lat temu byłam w pierwszej ciąży zastanawialiśmy się, jak będzie wyglądać nasza droga, ale nie mieliśmy na nią większego planu. To co wiedzieliśmy na pewno, to fakt, że nie będziemy stosować przemocy wobec dziecka. Reszta przyszła sama.

fot. pixabay

Dziś będąc matka trzech muszkieterów mogę napisać, że nasze rodzicielstwo poszło w stronę Rodzicielstwa Bliskości. I choć kilka lat temu bałam się tego określenia, bo kojarzyło mi się z porodem w głuszy, wielorazowymi pieluszkami i życiem bez wszelkich udogodnień, teraz wiem, jak bardzo się myliłam.

Rodzicielstwo Bliskości jest niczym innym, jak naturalną odpowiedzią na potrzeby dziecka i rodziców. Zaczynając od początku:

1. Poród - przeżycie dla dziecka i rodziców


Żadne z naszych dzieci nie urodziło się w lesie przy strumieniu. Wszyscy przyszli na świat w szpitalu. Przy każdym porodzie obecny był tata chłopców. Każdy z tych trzech przewrotów naszego życia poprzedziło 9 miesięcy wspólnego czekania, wsłuchiwania się w moje ciało i w jego potrzeby. W kulminacyjnym momencie Michał zawsze trzymał mnie za rękę i wspierał. Chłopcy lądowali na moim brzuchu i tam spędzali pierwsze dwie godziny życia. Zeta w międzyczasie zważono i zmierzono, dziś wiem, że to mogło poczekać. Maluchy miały tu lepiej, bo dopiero po dwóch godzinach były badane. Poród to wielki stres dla dziecka, dlatego powinno po nim dojść do siebie w objęciach matki, której zapach i bicie serca dobrze znają.

fot. Pixabay

2. Karmienie piersią


Jeśli wydaje Ci się, że karmienie to droga przez mękę, to... nie do końca masz rację. Owszem bywają trudne momenty, ale satysfakcja z karmienia, oszczędność czasu i pieniędzy są warte każdej łzy. O dobrodziejstwach płynących z mlekiem matki nikogo nie będę przekonywać, pełno takich informacji w internecie. W Rodzicielstwie Bliskości nie chodzi o to, żeby karmić do 12 roku życia, chodzi o to, żeby Tobie i dziecku było z tym dobrze. Więc nawet jeśli wybierzesz butelkę, nadal możesz praktykować ten model wychowania. U nas było tak, że Zet sam porzucił cycka, kiedy skończył 9,5 miesiąca. Teda sama zdecydowałam odstawić, kiedy miał dwa lata (do tego tematu jeszcze wrócimy kiedyś). Kazika planuję karmić 2 lata, jak wyjdzie, czas pokaże.

3. Spanie z dzieckiem


Podobnie, jak przy karmieniu, nikt, nikogo nie zmusza. Czasem wystarczy dziecku łóżeczko postawione przy łóżku rodziców, czasem dzieci lubią spać zupełnie oddzielnie. Zygi praktycznie od początku miał swój pokój i wszystkim to pasowało. Budził się dwa, czasem trzy razy w nocy, a po karmieniu grzecznie zasypiał w łóżeczku. Ted od początku gardził łóżeczkiem, jedyna słuszna opcja to było spanie z nami, a mi to pasowało, bo budził się co dwie minuty na karmienie, więc była to jedyna opcja, żeby się wyspać. Kazik jest gdzieś pomiędzy, w dobry dzień śpi do trzeciej u siebie, potem z lenistwa biorę go do naszego łóżka, w gorsze dni, nie daje się odłożyć.

fot. Pixabay

4. Reakcja na płacz


"Bez płaczu się nie wychowa", mawia moja mama i sporo ma racji. Niemowlę nie umie mówić, komunikuje więc swoje potrzeby płaczem. To, że nie wolno dziecka zostawiać, żeby się wypłakało jest chyba jasne. Ostatnio trafiłam na jakiś artykuł mówiący o tym, że badania przeprowadzone na amerykańskich więźniach pokazały, iż 75 procent z nich było pozostawianych w niemowlęctwie do samouspokojenia w łóżeczku. Ci ludzie mieli problem z empatią w dorosłym życiu. Gdzieś w tyle głowy towarzyszyło im przekonanie, że muszą zadbać o siebie i tylko o siebie, nawet jeśli oznaczałoby to krzywdzenie innych.
Tuląc dziecko, które wzywa opiekuna płaczem dajemy mu sygnał: słabszymi trzeba się opiekować, nie jesteś sam, kocham Cię i chcę żebyś był szczęśliwy. Twoje dziecko nie płacze, żeby Tobą manipulować, ono tego nie umie. To my dorośli uczymy dzieci kłamać i manipulować.

5. Przytul mnie, noś mnie 


"Nie noś, bo przyzwyczaisz!" Ile razy to słyszałeś drogi rodzicu? Moja ulubiona odpowiedź na takie stwierdzenie brzmi: Już przyzwyczaiłam, przez dziewięć miesięcy, postanowiłam po prostu nie odzwyczajać. Zwykle to wystarcza. Nasze dzieci były noszone i tulone i w chuście i na rękach. Może Was zaskoczę, ale ani ośmioletni Zet, ani pięcioletni Ted wcale nie chcą teraz na ręce. Noszenie dzieci ma dla nich wielowymiarowe znaczenie, pomaga stworzyć bliskie relacje z rodzicem, uspokaja, bo zapach, bicie serca i dotyk rodzica stwarzają poczucie bezpieczeństwa. Kiedy dziecko ma gorączkę kontakt skóra do skóry z rodzicem pozwala zbić temperaturę, kiedy się przytulamy, nasz organizm produkuje oksytocynę nazywaną hormonem miłości, ta z kolei nie tylko poprawia nasze samopoczucie psychiczne, ale wzmacnia też układ odpornościowy i przyspiesza gojenie ran. Fajnie co? Kiedyś czytałam też, że dorosły człowiek, który przytula się 12 minut dziennie zmniejsza u siebie ryzyko wystąpienia depresji o 85 procent! Więc zawsze możecie to robić dla siebie :)


6. Wychowanie czy tresura?


I tu znowu musimy się pochylić nad reakcjami rodziców na potrzeby dziecka. Bo widzicie, w RB wcale nie chodzi o to, żeby nie wychowywać, przeciwnie, w naszym domu obowiązują jasne zasady, dzieci wiedzą co mogą, a czego im nie wolno. Ale (zawsze jest jakieś ale) zamiast stosować tresurę zrobisz źle - kara, zrobisz dobrze - nagroda, staramy się tłumaczyć wprowadzając jakieś zwyczaje, potem owszem, chwalimy lub podkreślamy, co można było zrobić lepiej. Staramy się zawsze być obok naszych dzieci, kiedy tego potrzebują. Kiedy widzimy, że z czymś sobie nie radzą, staramy się ich wystopować i pomóc w znalezieniu właściwego rozwiązania. No bo dziecku można coś kazać, zrobić za niego, pokazać "jedyne słuszne rozwiązanie", ale (znowu ale) chcemy wychować samodzielnych dorosłych, ludzi, którzy będą umieli znaleźć wyjście nawet z trudnej sytuacji. Bo w dorosłym życiu nikt nie będzie ich wyręczać.

7. A gdzie w tym mama i tata?


Jeśli Twoje dziecko w ciągu dnia usłyszy 70 razy "zaraz", "nie teraz", "za chwilę", "poczekaj" to zapewniam, będzie ciągle próbowało znaleźć moment, kiedy będzie mieć Cię tylko dla siebie, bo wie podświadomie, że tak powinno być. Jeśli jednak słuchasz go z zainteresowaniem, odpowiadasz na jego pytania, patrzysz mu w oczy w czasie rozmowy, to wie, że jeśli w końcu usłyszy "Teraz mama i tata potrzebują trochę czasu dla siebie" należy to uszanować. Bo w tym wszystkim nie możemy zapominać, że związek rodziców jest ważny, trzeba go pielęgnować. Dzieci obserwują to co dzieje się w ich domu rodzinnym,przenoszą to na własne późniejsze relacje. Jeśli rodzice nie mają dla siebie czasu, dzieci kodują, że z partnerem nie trzeba spędzać czasu, jeśli rodzice się ciągle kłócą, dzieci przeniosą ten styl rozmawiania do swoich domów. Lepiej więc, żeby widziały nas uśmiechniętych, przytulonych, odnoszących się do siebie z szacunkiem. Od nas uczą się czym jest miłość.

fot. Pixabay


Podsumowując, kiedy rodzi się dziecko nie wychodzi razem z nim instrukcja obsługi. To, że coś sprawdza się w jednej rodzinie, wcale nie znaczy, że będzie złotym środkiem w innej. Dzieci są różne i dorośli są różni. Rodzicielstwo Bliskości każdy z nas może dostosować z łatwością do własnych realiów i potrzeb. Jaki jest klucz? Miłość, szacunek i zaufanie. Również sobie, bo to Ty jesteś rodzicem i Twoja intuicja podpowie Ci jak postępować.


10 komentarzy:

  1. W Holandii pojęcie rodzicielstwa bliskości tłumaczy się jako rodzicielstwo naturalne i wydaje mi się że to całkiem trafne określenie. To co natura nam podpowiada, a nie położne, książki wychowawcze, ciocie itp. Znaczna część rodziców wogóle nie trudzi się żeby nauczyć się rozróżniać to czego dziecko chce od tego czego potrzebuje. I tak o ile nie zawsze powinno dostawać to czego chce, tak jego potrzeby powinny być spełnione. Tak jak piszesz porady w stylu "nie noś bo się przyzwyczai" albo "daj mu się wypłakać bo to próba manipulacji" są bez sensu. Kilku miesięczne dziecko nie ma zachcianek. Ono ma potrzeby.
    Pamiętam jak po urodzeniu Zuzi przyszła do nas pracownica biura konsultacyjnego (to taka organizacja która nadzoruje rozwój dziecka do 4 r.z., daje szczepionki, służy radami itp.) i mówiła że dziecko może samo płakać przez 15 minut i że musi samo nauczyć się zasypiać w łóżeczku. Jeszcze wtedy nie miałam pojęcia o "metodach wychowawczych" a termin "rodzicielstwo bliskości" był mi zupełnie obcy. Wiem że jedyne co sobie wtedy pomyślałam to było "ja 2 minut nie wytrzymam z płaczącym dzieckiem a co dopiero 15" i "ja wolę zasypiać przytulona do męża a dziecko ma być samo"? I już wiedziałam że te ich porady to można rozbić o kant d..
    Nasz system "naturalnego reagowania" się sprawdzał. Pewne poblemy (zwłaszcza ze snem) pojawiły ok 3 m.z.. Tu znów będę narzekać na nasz super "urlop porodowy", bo odkąd wróciłam do pracy to tak jakby mi ktoś dziecko podmienił. Pomogły mi 2 książki ("The fussy baby book" i "Mądrzy rodzice" , polecam zwłaszcza tą drugą), zrozumienie potrzeb dziecka i zrozumienie mechanizmów fizjologicznych które powodują takie a nie inne zachowanie. Dotyczy to również starszych dzieci. Dlatego jeśli moje dziecko jest "niegrzeczne" od razu wiem co jest tego przyczyną. Jeśli zna się swoje dziecko i odpowiednio wcześnie zareaguje to "tresura" nie jest potrzebna. Aczkolwiek jeśli chodzi o system kar i nagród to mam nieco inne zdanie. Oczywiście jeśli chodzi o karę to nie biorę pod uwagę przemocy fizycznej, zamykanie w pokoju czy zabieraniu deseru, ale raczej o karze będącej konsekwencją danego zachowania. Bo o ile starsze dziecko zrozumie że jak będzie się ociagało z ubieraniem i zamkną lodziarnię to lodów nie będzie, tak młodsze dziecko tego nie zrozumie i będzie to traktowało jako "karę". Zresztą Wy chyba też nie do końca zrezygnowaliscie z tego systemu, pisałaś o nagrodach w poście https://zywicielka.blogspot.com/2016/01/o-systemach-motywacyjnych-zeby-dziaay.html?m=1 . Poza tym pochwały, docenianie za wysiłek to też w pewnym sensie nagroda jeśli chodzi o mechanizmy fizjologiczne zachodzące w mózgu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My faktycznie staramy się opierać wychowanie na nagrodach i konsekwencjach, ale jakby nie na starcie, ten system, przynajmniej u nas, sprawdza się, kiedy jakąś jakada już istnieje, jest jasna i zrozumiała. Np. szybkie odrobienie lekcji - nagroda, ale jeśli chcemy ich nauczyć czegoś nowego to muszą to zakodować, bo karanie czy wyciąganie konsekwencji w sytuacji,kiedy dziecko jeszcze nie wie jak się zachować jest bez sensu. Ten post tyczy się raczej bezposrebezp małych dzieci, jak Kazik. Z przerażeniem odkrywam, że ludzie potrafią karać półroczne dziecko - nie dostaniesz chcą, bo krzyczysz. O takie kosmosu mi chodzi w tym tekście.

      Usuń
  2. Masz rację, karanie półrocznego dziecka to rzeczywiście kosmos i szczerze mówiąc mam nadzieję że niewiele osób to praktykuje...
    A cały post jak zawsze super. Wasze podejście do chłopaków, (na tyle ile się orientuję, tak rzadko się widzimy) bardzo mi się podoba więc biorę przykład :)
    W rodzicielstwie bliskości najbardziej podoba mi się właśnie to, że te filary które oni (Searsowie) wymieniają to nie są jakieś wytyczne do bycia dobrym rodzicem ale raczej wskazówki do zrozumienia potrzeb maluszka i zaspokojenie ich (w miarę możliwości oczywiście) w sposób zgody z rodzicielską naturą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nigdy o tym nie myślałam, ale czytając te opisy wychodzi, że praktykujemy rodzicielstwo bliskości. Teraz myślę o odstawieniu synka od piersi, ale już się szczerze obawiam jak to będzie. Dodam, że ma półtora roku ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolina, ja odstawiałam Teda jam miał 2 latka bez tygodnia. Mąż był tu wielkim wsparciem, kiedyś o tym dokładnie napisze, ale generalnie dobrze to zaplanowaliśmy, żeby był w domu wieczorem i przejął wieczorne rytuały, po tygodniu już wystarczała odmowa podania piersi i się nie upominał. Ale jeszcze przez rok raz dziennie pytał czy może 😂

      Usuń
  4. Obecnie jestem w drugiej ciąży, to 37 tydzień, więc już blisko do rozwiązania ;) Z pierwszym dzieckiem mąż chciał być przy porodzie. Jednak położne mu powiedziały, że tej nocy na pewno nic się nie wydarzy i odesłały do domu. A jednak się zdarzyło i urodziłam. Choć żałowałam że mi nie towarzyszył, poradziłam sobie. Niestety z karmieniem było trudniej. Synek urodził się wcześniej niż w terminie i pokarmu miałam tyle co nic. Połozne mi nie ułatwiały sprawy, słyszałam samą krytykę. W domu mimo rad, pomocy, masaży, herbatek i niepamiętam już co jeszcze, laktacja nie postępowała. Zależało mi aby karmić piersią, jednak pewnych spraw się nie przeskoczy...Synka zawsze tuliłam i robię to nadal. Nie wyobrażam sobie, że można nie chcieć przytulać czy trzymać w objęciach takiego maleństwa albo nie reagować na jego płacz. Teraz synek ma skończone 3 lata. Staramy się go wychowywać dobrze, choć nie twierdzę że nie popełniamy błędów i w chwili słabości nie podniosę głosu. Uważam że każdy rodzic najlepiej zna swoją pociechę i wie jak do niej dotrzeć. U nas sprawdza się system nagród i kar. Pisząc kara mam tu na myśli utratę jakiegoś przywileju. Syn wie, że za złe zachowanie są konsekwencje, np. gdy nieodpowiednio zachowuje się w sklepie (choć przed wyjściem tłumaczyłam mu dokąd idziemy, po co i jak należy się zachowywać) po prostu z niego wychodzimy nic nie kupując.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brak kar tutaj wspomniany odnosi się do małych dzieci. Oczywiście dziecko powyżej roku powinno (moim zdaniem) mieć jasno określone zasady, znać ewentualne konsekwencje swojego działania. Obserwując starszaki, widze, że nagroda działa lepiej niż konsekwencja. Każdy z nas podnosi głos tak myślę przynajmniej, sama sobie mam mnóstwo do zarzucenia, ale nie boje się przeprosić dziecka, nie boje się powiedzieć mu, że się pomyliłam i tak jak piszesz i my też słuchamy przede wszystkim siebie. 😉

      Usuń
  5. Dla mnie rodzicielstwo bliskości było czymś naturalnym od chwili, kiedy zobaczyłam synka. Nie czytałam szczególnie książek poświęconych tej tematyce, a kierowałam się instynktem i wiem, że dobrze zrobiliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśni ujęłaś istotę rodzicielstwa bliskości w jednym zdaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super wpis! Jak najbardziej rodzicielstwo bliskości❤ Nie wyobrażam sobie innego zachowania. Tulimy się ciągle, często spimy razem, to takie naturalne dla nas. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger