Jak dzieci zarobiły 400 zł w dwa dni

 Wakacje już za nami, ale jeszcze jakiś czas będziemy wspominać beztroskie chwile, zwłaszcza, że wrzesień zaskoczył chyba wszystkich. Nagła jesień wcale nie chce zapisać się w naszej pamięci jako ta piękna i złota. Choć na kalendarzu jeszcze lato, to na zewnątrz bywa różnie, rano zakładamy kurtki i czekamy, że może po południu się wygrzebie, żeby jeszcze pójść na spacer. My raz w tygodniu będziemy tej jesieni i zimy spacerować z psami ze schroniska ale pozwólcie, że opowieść swoją zacznę od słów: a to było tak...




W któryś sierpniowy poranek Zygmunt zgramolił się z łóżka i oświadczył, że otwiera stoisko z lemoniadą. Teodor szybko podłapał pomysł i już zaczynali snuć marzenia o dalekich podróżach i nowej elektronice, na które będzie ich stać po całym dniu sprzedaży, kiedy zapytałam: chłopaki, a może zrobimy to dla piesków? I tak ruszyła lawina, której się nie spodziewaliśmy.


Gdzie tu stanąć

Pewnie większość z Was już wie, że trzy lata temu wyprowadziliśmy się na wieś, taką, że wtedy nie było tu nawet nazw ulic tylko numery. A że mieszkamy dosłownie na jej końcu, to mało ludzi się tędy przechadza. Zdecydowaliśmy więc, że zapytamy o pozwolenie na sprzedaż pod sklepem. Właścicielka sklepu, zaangażowana wolontariuszka pobliskiego schroniska od razu przyklasnęła pomysłowi. Zapadła decyzja, będziemy zbierać na karmę dla Pomiechowskich bezdomniaków. 


Zakupy

Ruszyłam więc do miasta, kupiłam kilogram cytryn, brązowy cukier, dwa słoje z kranikiem, papierowe kubki i słomki, sąsiad dał mi naręcze mięty, serio, w życiu nie dostałam takiego bukietu. Żeby nie było, że tylko się przechwalamy, dam Wam przepis na lemoniadę ;) 

4 cytryny wyparzone i obrane przepuściliśmy przez wyciskarkę wolnoobrotową

6 łyżek brązowego cukru rozpuściliśmy w gorącej wodzie, 

do jednego ze słoi wrzuciliśmy sporą garść świeżej mięty

sok i syrop cukrowy rozlaliśmy po równo do dwóch pięciolitrowych słoi i wypełniliśmy je przefiltrowaną wodą, dodaliśmy sporo lodu, bo dzień był upalny.







Stoisko

Kilka palet ustawionych jedna na drugiej nakryliśmy czyściutką ceratą ustawiliśmy słoje, ułożyliśmy miętę i cytryny, żeby było ładnie, postawiliśmy skarbonkę fundacji, chłopcy zrobili plakat reklamowy. Kilka zdjęć dodanych na lokalnej grupie na facebooku zdecydowanie przyczyniły się do rozpropagowania idei. Lemoniadę chłopcy sprzedawali za "co łaska". Nie mam wątpliwości, że ich urok osobisty i zdolności negocjacji się przydały, po dwóch godzinach po 10 litrach lemoniady nie było śladu, a komentarze tych, którzy nie zdążyli dotrzeć nie dawały nam spokoju, dlatego następnego dnia powtórzyliśmy akcję. W sumie udało im się zebrać blisko 400 zł! To przekroczyło nasze najśmielsze oczekiwania, bo we wsi mieszka niewiele ponad 200 osób. Kasa wystarczyła na trzy wielkie i ciężkie kartony specjalistycznej karmy, którą kilka dni później zawieźliśmy do schroniska. Opiekunki zwierząt byli pod wrażeniem.






Wspólnota

Chyba jeszcze większe wrażenie niż ilość kupujących zrobiło na mnie zaangażowanie mieszkańców naszej wioski, to, że Paulina nie tylko pozwoliła chłopcom stać pod sklepem, ale też doglądała ich i wspierała ich nie tylko dobrym słowem, to że Mirek narwał taki wiecheć tej mięty, że Kasia zaproponowała, że następnym razem upiecze ciasto, żeby je też mogli sprzedawać w ramach wolontariatu, że Monika przywiozła swoich gości, tylko po to, żeby wesprzeć chłopców. To że ludzie wracali, chwalili inicjatywę, że dawali tyle kasy (były trzy czy cztery banknoty 50 zł). Dumna jestem z chłopaków,że nadal myślą, jak tu jeszcze rozkręcić akcję i jak zebrać więcej, żeby pomóc. Bo o egzotycznych podróżach przestali wspominać bardzo szybko. Za to temat psa pojawia się coraz częściej. Myślę, że w najbliższych tygodniach trochę ich wyprowadzimy, bo zapał jest, ale zanim zdecydujemy sie na przygarnięcie własnego czworonoga, zdecydowanie musimy wszyscy nauczyć się, że pies to wielka odpowiedzialność na długie lata i nie może to być decyzja pochopna, bo nie można go ,,trochę oddać", kiedy stanie się przeszkodą np. do wyjazdu.










10 komentarzy:

  1. Świetny pomysł, ogromne brawa dla dzieciaków. Cel uświęca środki ,oby więcej takich akcji .

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie wymyślone, zrobione i wykorzystane!
    Wspaniali Jesteście!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega pomysł - połączenie przyjemnego z pożytecznym, a jaka nauka empatii i zaradności dla dzieci! Super :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny pomysł! Dzieci uczą się wartości pieniążka i mają z tego na pewno całe mnóstwo frajdy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniale. W ten sposób uczą się dzieci szacunku do pieniądza. Ja tak sprzedawałam kiedyś owoce z ogrodu

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki temu z pewnością nauczą się szacunku do pieniądza :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny pomysł i niezapomniane przeżycia dla dzieci! Aż im trochę zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pękną inicjatywa. Sam pomysł niczym jak z filmu dla dzieci, ale zadziałał.

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny pomysł ,szczytny cel godny naśladowania przez dzisiejszą młodzież .Oby więcej takich chętnych .Młody człowiek od najmłodszych lat poznaje wartość pieniędzy .

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem pod ogromnym wrażeniem ,że młody człowiek robi dobra robotę , oby takich akcji było więcej ,a i świat był by lepszy .

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger