Ciąża, poród, połóg jak to NAPRAWDĘ wygląda cz 2 Poród

Jeśli tu wróciliście po poprzednim tekście, to powiem Wam jesteście hardcore'ami :) Jeśli nie czytaliście, to polecam zrobić KLIK i zacząć TUTAJ. Kiedy już pokonacie dziewięć miesięcy bez ściemy, urodzimy dzidziusia vel. bOMbelka, a już na deser, zajmiemy się połogiem. To co ruszamy?


fot. Pixabay
fot.pixabay


Każda prawidłowa ciąża musi się zakończyć porodem, niby to nie jest takie znowu zaskoczenie, ale jednak, kiedy przychodzi TEN moment towarzyszą nam różne myśli, jak wygląda poród bez ściemy? Każdy jest podobno inny, ale zebrałam tu całą gamę tego, czego sama doświadczyłam i tego, czego doświadczyły moje koleżanki, tak abyście miały jakiś obraz zaistniałej sytuacji.

Kiedy zaczyna się poród


Pierwsze dziecko 


Jak dziecko postanowi, że już pora. Skąd to wiadomo? Nie wiadomo, zwłaszcza za pierwszym razem.  W szkole rodzenia mówili "jak się zacznie, to nie pomylisz tego z niczym". Jednak ja odniosłam sukces i jak już wiedziałam, że to JUŻ, to w zasadzie było po wszystkim. Bo to nie jest jak na filmach, że biegasz niczym łania i nagle pyk! Zaczęło się. Przez ostatnie tygodnie ciąży cały czas Cię coś boli i strzyka, generalnie, jak budzisz się i nic Cię nie ciągnie, to zastanawiasz się czy jeszcze żyjesz. Pouczona przez lekarza czy położną bacznie obserwujesz swoje ciało, cały czas liczysz ruchy dziecka, sprawdzasz napięcie brzucha, itp. Wydaje Ci się, że nic nie przeoczysz. Czasem odnotowujesz jakiś skurcz przepowiadający i myślisz sobie, dam radę, poród nie jest taki zły. Przy pierwszym dziecku nawet kilka godzin przed porodem, nawet doświadczony lekarz uzbrojony w nowoczesny sprzęt nie przewidzi, że za 2 godziny 17 minut się zacznie. Opowiem Wam moją historię. 

Pięć dni po terminie porodu przyjęli mnie na oddział położniczy. W południe badał mnie lekarz, który ogłosił, że jego zdaniem urodzę nie wcześniej, niż za dwa tygodnie. O 20 na obchodzie powiedział mi, że jego zdaniem mój lekarz prowadzący źle wyliczył termin porodu, bo nic nie wskazuje, żebym miała rodzić, bo rozwarcia i skurczy brak. O 22:30 miałam pierwsze skurcze. 

Ale nie było jak w filmie, krótko mówiąc dostałam rozwolnienia, biegałam do łazienki i biegałam, aż czujna pielęgniarka stwierdziła, że biegam tak równo co pięć minut i czas żeby zobaczył mnie lekarz. Ten sam, który mnie przyjął do szpitala. 23:35 - 7 cm rozwarcia, decyzja - rodzimy. Wyśmiałam go, bo przecież ja wcale nie rodzę, po czym zaczęłam płakać i głosić, że ja nie jestem jeszcze gotowa psychicznie i on mi przecież obiecał, że to nie będzie dziś, a tu taka heca! Tak moje drogie, to wyrzut hormonów tak podziałał, nie byłam na to w żadnym razie gotowa, nikt o tym nie wspomniał. 

Kryzys siódmego centymetra


To właśnie tak zaczął się u mnie płaczem i błaganiem o odszczekanie słów, że to już. Ból to rzecz względna, nie będę o nim pisać, bo każdy odczuwa go inaczej, powiem tylko, że dwa razy rodziłam bez znieczulenia i raz ze znieczuleniem. Porody bez znieczulenia były szybsze i mniej bolesne. W każdym razie dziewczyny często mówią, że przy siódmym centymetrze jest najgorzej.

Kolejne dziecko


Tak zwane wieloródki z rozwarciem 1-4 cm chodzą czasem po dwa tygodnie,  nie ma ryzyka zgubienia dziecka, zwyczajnie nasze mięśnie już wiedzą co się kroi i pierwszą fazę porodu załatwiają mniej więcej poza naszą świadomością. Mam własną teorię, że mając w domu biegającego kilkulatka nie zauważamy tych skurczy, bo nie ma na to czasu. 

Po pierwszym szoku kupa śmiechu


To akurat zdarzało mi się przy każdym porodzie, jak już przejdziemy przez siódmy cm, ból się zmniejsza, a rodząca często zaczyna się czuć jak prawdziwy kozak. "Jak przeżyłam tamten ból, to ja nie dam rady?", Matka Natura kolejne dwa centymetry daje załatwić trochę lżej, żebyś mogła odpocząć, nabrać sił, przed tym, co Cię czeka, bo kiedy pojawią się bóle parte, wtedy na śmiech nie będziesz mieć ochoty. To są te takie długie bydlaki, kiedy położna każe przeć, albo broni, a Ty czujesz, że musisz. Z obrzydliwości, pragnę uświadomić, że przepona, to jest taki mięsień, którym czasem wypychamy dziecko, a codziennie używamy go w toalecie, więc zgadnij, co oprócz dziecka opuści Twoje ciało kiedy zaczniesz przeć? Tak. To. Ale nie przejmuj się, wszyscy tak mają. Nikogo na porodówce to nie dziwi i nie brzydzi. Tak to jest i już. 

Opcja z odejściem wód płodowych


Kilka moich koleżanek słyszało ciche klik i poczuły, jakby się posikały, wody sączyły się, zwykle nie ma spektakularnej kałuży. Mi wody nie odeszły same przy pierwszym, ani przy drugim porodzie. Przy pierwszym położna przebiła pęcherz i wody chlusnęły tak, że musiała się przebrać, było ich dużo. Przy drugim było ich mniej, ale też pielęgniarka musiała im pomóc, przy trzecim odeszły same, ale już na łóżku porodowym, przy pierwszym skurczu partym. 

Kiedy poród nie chce się zacząć


Zawsze słyszałam, że poród wywoływany oksytocyną jest cięższy. Ale długo nie znałam nikogo, kto taki przeszedł. Teraz znam kilka dziewczyn, które rodziły z oksytocyną jedno dziecko i drugie bez (kolejność dowolna) i 3/4 z nich mówi, że skurcze po kroplówce były mniej bolesne. Ale zastrzegam, nie są to badania naukowe. Z mojego doświadczenia wynika, że odklejenie pęcherza płodowego, jako środek indukujący poród to średni pomysł, mimo znieczulenie ten poród wspominam najgorzej. Ale są jeszcze inne opcje medyczne, jak balonik, czy "naturalne", jak bieganie po schodach, skakanie na piłce do fitnessu, seks... Wiadomo, nie zaszkodzi spróbować, tego ostatniego, bieganie po schodach odradzam, bo w dziewiątym miesiącu ciąży nikt nie wie, gdzie jest środek ciężkości i poruszasz się trochę, jak piłka-zmyłka", ale już spacer wydaje się być całkiem spoko opcją. Pod warunkiem, że nie masz hemoroidów oczywiście. Jeśli chcesz przyspieszyć poród, to zaparz sobie herbatę i obejrzyj serial, bo i tak poród się zacznie, kiedy zechce. Albo kiedy go wywołają.

Kiedy serio boli


Woda


Tu mamy całą gamę opcji, woda łagodzi ból. W moim przypadku znacznie lepsza opcja niż znieczulenie zewnątrzoponowe, o którym za chwilę. Można nawet rodzić w wannie, ja nie chciałam, dlaczego? Patrz fragment "kupa śmiechu". Ale cieplutki (nie gorący!) prysznic był zbawieniem (dwa razy, trzecim razem nie zdążyłam), ale nie taki lejący się na głowę, jak w reklamie Palmolive, tylko strumień kierowany na brzuch i krzyż, czyli tam, gdzie akurat boli. 

Gaz


Nie miałam tej przyjemności, ale podobno bombowa impreza, jak opowiadały mi koleżanki i tak boli, ale przynajmniej masz to gdzieś, bo wszystko Cię bawi. To chyba bardziej taka opcja, żeby nie drzeć się na męża. Ale generalnie z naukowego punktu widzenia gaz zmniejsza ból, niestety słabo z jego dostępnością.

Znieczulenie zewnątrzoponowe


Nie polubiliśmy się. Przyszła miła pani, zebrała wywiad, podała znieczulenie miejscowe i wbiła mi igłę w kręgosłup, co jak wnioskuję po minie, którą miał wtedy Michał, igła była długa, jak korek na Zakopiance w Sylwestra i musiało to dość strasznie wyglądać. Samo znieczulenie nie boli. Nie bolało mnie też nic poza tym, więc umęczona trzynastoma (!) godzinami regularnej akcji porodowej (od początku miała skurcze co 7 minut) poszłam spać. Co oczywiście lekarka i położna odradzały, ale szczerze mówiąc w życiu nie byłam tak zmęczona i uznałam,że opcje są dwie, albo zasnę, albo umrę. Więc ucięłam sobie drzemkę. Trochę pospałam, nie pamiętam już ile i nagle znieczulenie przestało działać. No niech to ch... Nie to, że lekko odpuściło, przestało działać i dostałam takim najdłuższym skurczem. Dlatego ten poród był słaby. Nie dość,że długi to ból zamiast powoli narastać i dać się do siebie przyzwyczaić zaatakował mnie nagle. Także, jak znieczulenie, to nie spanie. Serio...

Masaż


W szkołach rodzenia, również tych online pokazują jak masować i uciskać rodzącą, w pierwszym porodzie bardzo się to u mnie sprawdziło, więc polecam zaciągnąć osobistego Starego na kurs, niech się chłop wykaże. Matko, znów się rozpisałam, ale zaraz kończę, słowo.

Pozy i pozycje


Oj na tych porodówkach to się odczyniają tańce! Wieszamy się na drabinkach, skaczemy na piłkach, klękamy, chodzimy na czworaka, kręcimy bioderkami, normalnie Jane Fonda w najlepszych czasach VHSów z aerobikiem. Tylko mniej się uśmiechamy, ale pamiętajcie, choćbyście tylko zwieszone głową w dół z sufitu i owinięte skrzydłami nie cierpiały, to warto to zrobić. Ostatecznie swoje dzieci rodziłam na łóżku, raz na boku i dwa razy na plecach. Ale można też inaczej, grawitacja bywa tu przyjaciółką, jakiej dotąd nie miałaś.

No to przyj!


W końcu przychodzi ten moment, kiedy czujesz, że musisz. przeć, a położna mówi to przyj, to nie przyj... I trzeba jej słuchać, bo wie co mówi. ona tam to dziecko asekuruje i poprawia, żeby nie zrobiło sobie krzywdy, jak jej nie słuchasz, to jej przeszkadzasz, a to źle. I wtedy pada magiczne: "Jest główka, brawo! chcesz dotknąć?" Matko, nie! Czy ktoś serio chce dotykać? Ja chcę dziecko w całości, nie samą główkę! W każdym razie chwilę przed główka położna może użyć wazeliny, żeby zwiększyć poślizg i to jest taki dotyk chłodnego szczęścia, tam gdzie piecze, bo jak się rozciąga, to piecze, może wykonać nacięcie, to nie boli nie bój się. W zasadzie tego nie czuć w obliczu zagłady. Jeszcze jedno dwa pchnięcia i proszę państwa, mamy to! Pierwszy krzyk, najbardziej pokrzepiający wrzask, jaki w życiu usłyszysz. Młode drze się bo mu zimno i za widno, a Ty się cieszysz, trochę dziwne wiem, ale tu jest miejsce na łzy szczęścia i śmiech.

Co z tym dzieckiem


Opisuję historie, które są w pełni prawidłowe.Położą na brzuchu, delikatnie poniżej piersi, obłożą pieluchami, trochę potrą, a ten mały niezdarny skubaniec znajdzie pierś i uda się na pierwszy posiłek. Niech Ci się nie wydaje, że coś zaniedbali, że nie zważyli, nie zmierzyli, nie ubrali w garnitur. Ten kontakt skóra do skóry, kiedy nadal wiąże Was pępowina, a już przytulasz bOMbelka, to jest magia, która ma pierwszeństwo, a położna ocenia kolor skóry, odruch ssania i inne takie. Kazik wrzasnął po wyjściu raz, położony na moim brzuchu zamilkł i patrzył mi w oczy, aż położna sprawdzała, co on taki cichy, ale to taki typ. Położna trzyma też w ręce pępowinę, póki ta tętni, nic się nie robi, jak przestanie przecina się ją, ale tego zasadniczo nie czujesz, jeszcze dwa znacznie lżejsze skurcze i rodzisz łożysko. Je skrupulatnie personel ogląda, żeby sprawdzić, czy wygląda zdrowo, na tej podstawie diagnozuje się czy dziecku niczego nie brakowało, sprawdza się też, czy wyszło całe. Pora na ewentualne szycie, cięcie szyje lekarz, pęknięcia - położna. Po dwóch godzinach dziecko jest mierzone i ważone oraz ubierane. Usłyszysz ile punktów w skali Apgar otrzymało. Życzę Wam samych dziesiątek! 

I tu zaczyna się połóg... Gotowi? Spodziewajcie się go koło środy ;)

8 komentarzy:

  1. I znów wspaniały (i przerażający) tekst :) O takich rzeczach najlepiej słuchać od osób, które już to znają z własnego doświadczenia. Czekam na kolejną część.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny wpis dla przyszłych mam, bo dla tych bardziej doświadczonych to kupa śmiechu i wspomnień ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyszłe mamy chętnie chłoną takie informacje, daje wyobrażenie, co je czeka. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie rodziłam naturalnie i miałam ustawimy poród na godzinę więc wszystko to mnie ominęło ;) I wcale nie żałuję. Gdybym kiedykolwiek miała wybrać jeszcze raz to uczyniłabym to samo bez wahania :) pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiętam jak sama rodziłam. To było dawno ;) i pomimo tego, że rodziłam 20 h i bez znieczulenia, nigdy bym tego nie zmieniła na nic innego :D Dobrze, że piszesz o takich rzeczach. Zwłaszcza teraz, kiedy dzieciaki nie mogą uczyc się o seksie w szkole..

    OdpowiedzUsuń
  6. Rodziłam ponad 20 lat temu i naczytałam się wtedy o porodach gdzie mogłam. Potem się okazało, że wyglądało to wszystko zupełnie inaczej :) Ciekawy post dla przyszłych mam

    OdpowiedzUsuń
  7. Dla przyszłych mam taki tekst to gratka, ja sama nie mam dzieci więc mam zerowe doświadczenie w tym temacie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Powiem ci, że te twoje wpisy powinny przeczytać te, co nie rodziły,
    bo piszesz dużo, na temat i można wyciągnąć wiele praktycznych wniosków.
    Ja rodziłam pierwsze dziecko razem ze wszystkim od pierwszego momentu,
    kiedy coś tam co poczułam 2 godziny,
    a drugie dziecko rodziłam 15 minut,
    ciągle nie wierząc, że zaraz urodzi się ...
    Życzę wszystkim dziewczynom, aby miały takie porody jak ja...

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger