DIY niepowtarzalna dekoracja salonu duże lustro w opalanej ramie

Lada dzień miną trzy lata, jak zamieszkaliśmy w naszym domu. W 70 letnim domu z nieznaną nam historią. Z racji na tak prozaiczną rzecz, jak fakt, że nie stać nas na gruntowny remont, dłubiemy sobie powolutku różne rzeczy. Jest to o  tyle ekscytujące zjawisko, że wbijasz w ścianę gwóźdź i nie wiesz co będzie. ;) A ostatni wbiłam gwóźdź za pomocą gołej ręki, choć wcale tego nie chciałam, bo gwóźdź miał tylko zostawić kropeczkę...



A wszytko zaczęło się od tego, że bardzo, ale to bardzo bolała nas bezpłciowość salonu, jakiś czas temu postanowiliśmy dodać mu nieco charakteru. Na dzień dziecka zawieźliśmy dzieci do dziadków i zrobiliśmy malowanie, nic wielkiego, większość na biało, jedna ściana ciemno zielona, Michał szukał czegoś w kolorze british racing green, po naszemu butelkowa zieleń, zdaniem Duluxa zieleń boho. Ale ta ściana od początku miała być tylko tłem, czymś na kształt płótna.

Zróbmy sobie lustro!


Dziś kupienie tafli lustra w zasadzie w dowolnym rozmiarze nie stanowi absolutnie żadnej trudności, specjalistyczne firmy dotną Wam co chcecie w dowolnym gabarycie, ale czy to nie byłoby pójście na łatwiznę?  Dawno temu, nie wiem z rok? Michał powiedział, że musi jechać do pobliskiego miasteczka, bo na jednej z facebookowych grup ktoś oddaje dwa duże lustra z szafy z frezem, który go urzekł. Lustra stały sobie i czekały na swoją kolej. W tak zwanym wolnym przelocie Michał odciął jedno z nich od płyty meblowej, do której było przytwierdzone i zaczęłiśmy się zastanawiać co z nim dalej. Sprawa była wielkiej wagi, bo tafla ma gabaryt 204 cm/48 cm.

Ustalmy, jaka rama


Oczywistym było dla nas, że lustro zawiśnie nad kanapą, na zielonej ścianie w poziomie. Musieliśmy dogadać się co do kształtu ramy. W grę wchodziło kilka opcji. Rozmawialiśmy np o pionowych deskach wychodzących spod lustra w rytmie bicia ludzkiego serca. Ostatecznie zdecydowaliśmy jednak, że byłoby to nieczytelne, prosta rama, schodząca się na rogach pod kątem 45 stopni została przez nas odrzucona, jako zbyt banalna. Zdecydowaliśmy się, że deski pionowe i poziome będą się krzyżować, nieco wykraczając poza obręb całości. Nie wiem, czy wiecie o co mi chodzi, na szczęście załączam zdjęcia, więc wszystko zobaczycie.

Kolor niezgody


Tu nie tyle zachodził konflikt między nami, co wewnętrzne konflikty, bo żadne z nas tak naprawdę nie było do końca pewne czego chce, zrobiliśmy więc kilka próbek, dzięki którym mogliśmy popatrzeć... W grę wchodziło szlifowanie, opalanie, szczotkowanie, a do tego jeszcze kolory złoty, niedziany, mahoń... kolorowy zawrót głowy. Przygotowanie próbek wysokiej jakości zajęło nam sporo czasu, bo np. złoto wymagało 4 warstw farby, ale warto było, bo dzięki temu uniknęliśmy wtopy, początkowo zakładaliśmy, że najlepsza będzie miedź, ale z próbek szybko wyleciała, jako nadmiernie nachalna. No i próbki zwróciły naszą uwagę na coś, o czym wcześniej nie pomyśleliśmy - deska musi mieć jak najwięcej słojów!



Jak to powiesić?


Tu mieliśmy kwestię sporną, bo Michał chciał przykleić lustro do ściany, ja nie jestem fanką takich ostatecznych rozwiązań, bo "a nuż nam się odwidzi?" Uparłam się, żeby lustro powiesić. Trafiliśmy nawet na taki odcinek "Dorota Was urządzi", kiedy wielkie lustro naklejano na płytę meblową i... nie pokazano na czym je zawiesili :D Ot taki drobiażdzek. Ale ostatecznie zdecydowaliśmy się na powieszenie go na trzech takich pętelkach, których zdjęcia znalazłam w internecie, bo zapomniałam zrobić zdjęcie, to tego kołki do karton-gipsu.


Do roboty


Przygotowanie drewna


Kiedy podjęliśmy już te wszystkie decyzje pozostało tylko zabrać się do pracy. W sumie zużyliśmy około 8 m bieżących desek (kosztowały 20 zł). Kupiliśmy proste, sosnowe deski z tartaku, tak jak wspomniałam wcześniej szukaliśmy takich z ciekawym rysunkiem. Deski z tartaku byłu trochę za szerokie, żeby nadać nieco lekkości tej konstrukcji Michał obciął je piłą stołową na szerokość 10 cm. Za jej pomocą (i dłuta) Michał wyciął też miejsca na łączenie desek, chodziło o to, żeby jedna trochę wchodziła w drugą, tak aby na wierzchu tworzyły jedna płaszczyznę. Piła pomogła też wyciąć rowki w ramie, w których ukryło się lustro. Ramę złożyliśmy, ale nie skleiliśmy, bo klej jest łatwopalny, a teraz...

Przycinanie na wymiar, ze wszystkich stron musi wystawać tyle samo.


Zabawa z ogniem


Po pierwsze, to nie jest imprezka do bloku. Trzeba wybrać do tego miejsce bezpieczne, daleko od łatwopalnych materiałów, trocin, dzieci, zwierząt... U nas padło na kostkę brukową na podjeździe. Do opalania drewna istnieją specjalne palniki, które podłącza się do butli gazowej. Warto zawczasu przygotować też sobie wodę w zraszaczu, takim, jak do kwiatów, żeby nam deseczki nie zajęły się za bardzo, bo zamiast opalanej ramy możemy mieć urocze ognisko. Opalone deski wróciły do warsztatu, gdzie w okularach, słuchawkach i z dużą dozą cierpliwości Michał je wyszczotkował, czyli starł miękkie wypalone części szczotką drucianą założoną na wiertarkę. 

Opalanie drewna to zabawa, do której trzeba się porządnie przygotować.

Tak to wygląda z bliska, też ładnie, ale raczej nietrwałe, więc trzeba wyszczotkować.

Samo opalanie jest widowiskowe, ale generuje spory hałas.

A po szczotkowaniu drewno odsłania swoje piękne słoje.


Składanie ramy


Tak przygotowane deski zostały złożone w ranę i sklejone klejem do drewna. Unieruchomione ściskami stolarskimi elementy zostawiliśmy na noc, żeby klej dobrze związał. Kiedy to nastąpiło dokładnie oczyściliśmy deski z kurzu i pyłu i nałożyliśmy pierwszą warstwę bezbarwnego matowego lakieru. W sumie warstwy były trzy. Wyznaczyliśmy punkty, gdzie na ramie będą wieszaki, Michał wbił w nie dwustronne gwoździki, ustaliliśmy wysokość, na której zawiśnie lustro i miałam puknąć w ramę ręką, tak, żeby na ścianę został ślad, który wyznaczy miejsce na kołki. Jak tak leciutko puknęłam, to pierwszą dziurę w ścianie mieliśmy gotową :D Karton-gips vs. Marta 0:1. Dopiero do tak przygotowanej ramy włożyliśmy lustro (choć przymiarek miało więcej, niż ja szyjąc suknię ślubną). Michał wywiercił dziury w ścianie, włożył kiłki do płyt kartonowo-gipsowych, są specjalne, rozchodzą się za płytą, dzięki czemu nie wyjdą po obciążeniu. Do ramy przyczepiliśmy zawieszki. Wnieśliśmy lustro i tadam! 



Tak to teraz wygląda. I jeszcze raz zerknijmy sobie, jak było wcześniej i jak jest teraz. Wiem, że kanapa nie bardzo pasuje, ale niedługo zmieni barwy 😉









Drugie lustro w podobnej ramie jest na sprzedaż. 

12 komentarzy:

  1. Przyznam szczerze, że bardzo gustownie wyszło Wam to lustro :) Mega pomysł :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę piękne. Wyszło bardzo profesjonalnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super pomysł i fajnie kontrastuje ze ścianą.Fajnie że masz taką złotą rączkę w domu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyszło niesamowicie oryginalnie i ładnie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wygląda zjawiskowo
    Piękna dekoracja

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam lustra w pokojach ,dodają niezłego klimatu ;) a rama boska ! kawał dobrej roboty i idealnie pasuje do całości ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Śliczna ta dekoracja. Ja bardzo lubię lustra w formie ozdoby.

    OdpowiedzUsuń
  8. Marzy mi się takie lustro. Mam na nie nawet miejsce w salonie. Niestety, mój mąż nie jest do takiej dekoracji przekonany.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem zachwycona efektem ! uwielbiam tego typu pomysły ! Pięknie prezentuje się we wnętrzu!

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny pomysł i takie niepowtarzalne a do tego samo zrobione i tanie.Efekt końcowy, bardzo ładne.

    OdpowiedzUsuń
  11. Super! Mi się bardzo podobają lustra w pomieszczeniach, ale u siebie ich unikam... Bo za bardzo wkurza mnie to, że często trzeba je przecierać, żeby wyglądały estetycznie :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Nimi wyszło fantastycznie! Efekt końcowy bardzo mi się podoba, z resztą jak cały salon. 😉

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger