Nie znam się, to się wypowiem

 Będę trochę smęcić i politykować, więc ostrzegam. Cały weekend walczyłam ze sobą, czy ruszać ten temat, bo przecież g... się nie rusza, ale z drugiej strony, czy to, że piszę bloga lifestylowego zwalnia mnie z odpowiedzialności społecznej, myślenia i głośnego sprzeciwiania absurdom?


Nie muszę chyba nikomu tłumaczyć, dlaczego ten rok jest dziwny, ba, wyjątkowy. Wszyscy mamy oczy i uszy, a skoro to czytacie, to macie też dostęp do internetu, więc wiecie co się dzieje. Za dwa tygodnie stojąc przy desce do prasowania i szykując dzieciom koszule na rozpoczęcie roku szkolnego nadal będę się bić z myślami, czy posłać ich do placówek, ale to tylko jeden z dylematów, które toczą się w mojej głowie.


Szkolnictwo Dzieci

Kiedy w marcu dziennie notowano po kilkanaście zachorowań na covid 19 w skali kraju, Panowie dość spontanicznie zdecydowali o zamknięciu szkół. Bez żadnego przygotowania do tej sytuacji dzieci, nauczycieli i rodziców, którzy z dnia na dzień niezależnie od kwalifikacji i predyspozycji musieli stać się nauczycielami, często nadal pracując na etacie. Dziś kiedy liczby są bliższe tysiąca premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Łukasz Szumowski mówią, że luz, spoko, fajnie, pandemia w odwrocie, dzieci do szkół. Przepraszam, może ja czegoś nie załapałam, ale czy mógłby mi ktoś wytłumaczyć, w którą stronę się ten wirus odwrócił? Bo mam wrażenie, że uśmiechniętą szeroko mordką do nas. Rozumiem, że rodzice nie mogą siedzieć dwa lata w domu i zajmować się dziećmi, bo ktoś musi pracować, ale jakoś nie czuję tego odwrotu, więc po co to chrzanienie głupot? Pomyślicie, matko, jaka wariatka, o co jej chodzi, tak źle i tak nie dobrze! Bo trochę tak jest. Uważam, że szkoły nigdy nie powinny zostać zamknięte na pięć spustów, ani w marcu, ani pół roku później. Bo sami powiedzcie, czy nie byłoby rozsądniej, jakby umożliwić zdalną naukę dzieciom, które są w grupie ryzyka, albo ktoś z ich najbliższych jest? Czy nie można postawić kamerki w klasie, żeby ci dla których wirus stanowi największe zagrożenie oglądali lekcję, która odbywa się w klasie? Tak tylko pytam.


Szkolnictwo Nauczyciele

W poprzednim roku szkolnym mieliśmy strajk nauczycieli, który w pełni popierałam, pisałam wtedy, że jak młodzi nie dostaną pieniędzy, to pójdą sobie do pracy w dyskoncie, mniejsza odpowiedzialność, a najlepiej u zachodniego sąsiada, albo jeszcze dalej i zarobią pieniądze, które pozwolą im godnie żyć. Wtedy wylało się na mnie wiadro oburzenia. A dziś widzimy, że kolejne uczelnie likwidują wydziały pedagogiczne, wielu moich znajomych nauczycieli zmienia branże, a w szkołach zostają emeryci pracujący na pół etatu. Bo nie ma kto uczyć dzieci. Wyobraźcie sobie panią Halinkę, uczy 35 lat historii w tej samej szkole, od pięciu lat na emeryturze, ma chorobę wieńcową, jest po przeszczepie nerki. Myślicie, że przyjdzie pierwszego września? Nie sądzę. A takich pań Halinek w polskich szkołach pracuje wiele, ile nikt dokładnie nie wie, bo to dane drażliwe i nikt ich nie gromadzi, ale mówi się, że nawet 30% polskich nauczycieli przekroczyło wiek emerytalny. Albo Ewelina, Ewelina ma powiedzmy 40 lat, ale ma córkę z poważną wadą serca, za nimi dwie ciężkie operacje, jak myślicie, czy Ewelina przyjdzie powitać pierwszaki w przyszły wtorek? Ja bym nie poszła. Więc kto będzie uczył? 


Polski biznes Drobni Przedsiębiorcy

Kosmetyczka zamknięta, fryzjer, gabinet stomatologiczny, dietetyk, wszyscy musieli zamknąć biznesy na kilka miesięcy. Ci którzy nie zamknęli: szewcy, krawcowe, pan co dorabia klucze i tak nie mieli komu świadczyć usług, bo społeczeństwo nie wychodziło z domu. Przy niskim odsetku zachorowań w skali kraju zabrano wielu ludziom źródło dochodu, dla wielu z nich tarcza antykryzysowa była fikcją. W maju rozmawiałam ze znajomą, która w gastronomii zatrudnia kilkadziesiąt osób, pierwsza pomoc z państwa przyszła do nich pod koniec kwietnia, otrzymała ją jedna osoba, która współpracowała z nią jako jednoosobowa firma, reszta, cóż, dobrze, że gastronomia, to szefowa wyciągnęła jedzenie z zamrażarki i chociaż tak mogła im pomóc. Ci którzy przetrwali dziś nadal nie mają łatwo, bo obostrzenia ograniczają im ilość obsłużonych klientów, a koszta utrzymania lokalu, pracowników nie maleją. Wiele osób straciło pracę. Dużo, serio. Wiele osób ma obcięte (zgodnie z prawem) dochody i czas pracy. 


Enklawy bez wirusa

Słyszeliście przez ostatnie pół roku, żeby zamknęli jakiś dyskont albo market wielkopowierzchniowy? Żaby szukali klientów Auchan, bo kasjerka zakażona? Nic z tych rzeczy! Pracowali po 24 h na dobę, sfrustrowani klienci nie raz forsowali pleksi, ściągali maseczki, kasłali na pracowników sklepów i co? I nic! Wszyscy zdrowi. 3 tysiące Biedronek, 670 Lidlów, blisko 100 Auchan, 213 Kauflandów, 900 Carefour i nikt, żaden, ,,ani jedyn" pracownik nie zachorował. Czujecie to? Jak szukacie pracy, to polecam, tam dzieją się cuda! Ale osiedlowy fryzjer siał zarazę gdzie popadnie, malutkie sklepiki to siedlisko zła. Tak, te polskie biznesy...


Wisienka na torcie

Kraj w ruinie, wołają z mównicy, trzeba dzieci puścić do szkoły, bo rodzice muszą iść do pracy, zarabiać, płacić ZUS, podatki. Od piątku nie mam wątpliwości do czego te podatki są jeszcze bardziej potrzebne niż do tej pory. Widzieliście listę podwyżek parlamentarzystów i całej reszty? No mistrzostwo. Od kilkudziesięciu do ponad 100 proc. podwyżek. Można? Najwyraźniej tak. Ale wiecie co mnie wkurzyło najbardziej? To, że to głosowanie udowodniło, jak iluzoryczną mamy w tym kraju opozycję. Nie ma ich, wystarczy im pomachać odrobiną kasy pod nosem i już - ramię w ramię od prawa do lewa. Tylko 33 osoby w całym sejmie nie zagłosowały za podwyżkami pensji. Tylko 33 osoby ruszyło sumienie. Ręce mi opadły, tu ratujmy gospodarkę, a tu ratujmy własne tyłki. Ani jedna z tych osób, które poparły podwyżki nie powinna mieć prawa wystartować ponownie w wyborach. Powinni wstać, wyjść, przeprosić i oddać wszystko co dotąd na pracy polityków zarobili. Jedna z posłanek opozycji  napisała na swoim koncie na Facebooku, że te podwyżki im się należały i że są elementem walki z korupcją, bo jak poseł za mało zarabia, to można go kupić za 2 tysiące łapówki... Serio. Może powinni udostępnić oficjalny cennik ile komu za co trzeba dać, żeby zagłosował jak trzeba, coś wydeptał. Nosz ku...wa! Aż mi kokardka z wrażenia spadła. 


4 komentarze:

  1. Co do ostatniego się zgodzę z Tobą w 100%. Jestem przedsiębiorcą i, jak wszystko na to wskazuje, szczęściarą, bo pomoc z tarczy docierała do mnie w miarę na bieżąco. Inaczej musiałabym zamknąć, niewielki wprawdzie, ale biznes, na który pracowałam kilka lat. Rozumiem, że każdy chce zarabiać jak najwięcej, ja też bym chciała, ale realia są jakie są. Jednak nie rozumiem, dlaczego w dobie kryzysu, kiedy naprawdę w niektórych branżach jest katastrofa, nasi posłowie przyznają sobie podwyżki i to bardzo duże. Zaraz będzie słuchać o nowych podatkach, które mają zrekompensować tarczę i pewnie też te podwyżki. I na samą myśl o tym, że będę musiała pracować więcej lub ciężej na to, żeby ktoś miał lepiej, a nie ja, to mi się odechciewa pracy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla mnie ta cała pandemia, covidy-niewidy to jedna wielka bzdura. W ogóle to co teraz się wyprawia opierając się na wzrusza, przechodzi ludzkie pojęcie. Weselach można zorganizować, ale ja nie mogę pójść do lekarza czy okulisty. Strach nawet pójść do tegoż lekarza, żeby przez przypadek nie wyszło, że ktoś na "pozytywna",żeby go w szpitalu nie umieścili lub wysłali do izolatki...

    OdpowiedzUsuń
  3. Covid to jest w ogóle hit choroba, w sklepach jie chorują a górnicy wszyscy. Poza tym choroba bezobjawowa... Niektórzy dostają pozytywny wynik chociaż badań nie mieli. A te propozycje zarobków. Cały weekend to przeżywałam... Ile jeszcze możemy im ładować do kieszeni. Wyniki wyborów mi śmierdzą. A już w ogóle hitem jest wysokość pensji dla prezydentowej.

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas szukano klientów Biedronki, bo jeden z pracowników jest chory, więc nasza miejscowość nie potwierdza Twojej obserwacji:)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger