Co robić w ferie: Zachęta zachęca do kontaktu ze sztuką

Pogoda w te ferie raczej się póki co nie popisuje. Wieje tak, że łeb urywa, deszcz ściga się ze śniegiem, a to wszystko w akompaniamencie powciągania nosem mojego potomstwa. Spacery więc póki co raczej odpadają. W domu zaprowadziliśmy względny ład, wyrobiliśmy jakiś rytm wolnych dni i umarliśmy z nudów.  Żeby ten stan rzeczy się nie przedłużył wynaleźliśmy sobie wystawę w Zachęcie.




Kiedy zobaczyłam informację o "Co dwie sztuki, to nie jedna" marzyłam nie tylko o przeżyciach estetycznych, ale też o pięknych zdjęciach, ale tych w poście nie będzie, bo było ciemno, a ja nie wjechałam tam na sesję, tylko spędzić czas z dziećmi i w sumie fajnie wyszło.

Co, jak i dla kogo


Cała wystawa została stworzona przez artystów i ich dzieci tak, aby trafić do najmłodszych odbiorców w przedziale wiekowym 0-10 i ich opiekunów. Ale patrząc po odwiedzających zdecydowanie jest to wystawa bez granic wiekowych. Pozwólcie, że napiszę Wam to tak, jak ja widzę te instalację i podlinkuję Galerię, żebyście mogli poznać "dane techniczne".

Pierwsza cenna informacja jest taka,że zaparkowanie pod Zachętą wymaga wykonania kilku kółek, bo ferie, nie ferie, tam jest ciasno, więc jeśli macie możliwość wybrać się na miejsce komunikacją - nie wahajcie się, zwłaszcza, że parkowanie w centrum Warszawy na trzy godziny, a co najmniej tyle czasu trzeba zarezerwować, to dodatkowy koszt, ok. 12 zł. Za bilety dla naszego stada zapłaciłam 25 zł, więc to całkiem przyjemne zaskoczenie.


Przedjęzykowy kosmos 


Pierwsza sala, do której się udaliśmy była dedykowana najmłodszym 0-2 lata i powiem szczerze, że nawet gdyby była to jedyna atrakcja, nie było by źle. Ogromna przestrzeń wypełniona bezpiecznymi materiałami, poduchami w przeróżnych kształtach i rozmiarach, a także znacznie różniącymi się wagą. Tajemnicze zakątki, dyndające elementy, tunele, kryjówki z koców i przytłumione światło. Świetna zabawa dla raczkujących maluchów i starszych dzieci, przyjemne miejsce do poleżenia, budowania, tu i ówdzie można trafić na zakochaną parę. Cała trójka spędziła tam półtorej godziny i wcale nie chcieli wychodzić, ale w końcu udało mi się ich wyciągnąć.







Kwadratowy świat


Kolejna była sala Minecraft, w której na wejściu stoi... wielki Picatchu. Może i nie do końca z tej bajki, ale eksperci mówią, że nie zaburza to spójności, tak samo jak rzeźba wykonana ze śmieci znalezionych nad Bałtykiem, aż przeszły mnie dreszcze. Tajemnicze lustra, blok, do którego można wrzucać piłki, o których nigdy nie wiadomo skąd wypadną, to wszystko robi fajne wrażenie.








Portrety niezwykłych


Kawałek dalej jest galeria znanych ludzi. Wykonane dziecięcą ręką portrety pozwalają przypomnieć sobie, jak wyglądają znani ludzie, a małym odbiorcą zobaczyć wielu z nich po raz pierwszy, ale możecie też narysować własne obrazki i przypiąć je na ścianie na przeciw.



Szaleństwo białego puchu


Na samym końcu odbył się absolutny szał. Zdejmujemy buty, zakładamy gogle i idziemy szaleć, w śniegu słów. Maleńkie kwadraciki z literkami latają po całej zachęcie, trudno ich nie zauważyć, ale to co dzieje się w tej sali robi wrażenie, dmuchawy pozwalają literkom latać, teoretycznie można układać z nich słowa, w praktyce, dzieci głośno się śmieją, rzucają karteczkami, podtykają je pod dmuchawy i świetnie się bawią. Takie spotkanie ze sztuką ucieszy każdego!








Informacje o wystawie znajdziecie TUTAJ.

7 komentarzy:

  1. No w ferie trzeba zapewnić dzieciom sporo atrakcji, bo maluchy pewnie szybko się nudzą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moi siostrzeńcy uwielbiają wypady do Stacja Grawitacja w Częstochowie

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak byłam dzieckiem to w ferie braliśmy sanki i szliśmy na górkę. Czasami któryś dziadek brał traktor lub malucha i robił nam kulig, a później robiliśmy ognisko. Często lepiliśmy bałwany lub rzucaliśmy się kulkami ze śniegu. A jak się nam znudziło to graliśmy w bierki, warcaby, karty lub bingo. Nie było komputerów, wycieczek... Niby to tak niedawno, ma się wrażenie, że to było wczoraj... a minęło już ponad 30lat i ma się wrażenie, że żyliśmy w prehistorii bo jak komuś o tym opowiadam, to dzieci są zdziwione i mówią, jak tak bez tableta? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Popieram całą sobą! Ferie że sztuką to jest to!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawy pomysł na spędzenie czasu z dzieciakami w troszkę inny sposób. W końcu nie trzeba codziennie biegać na sanki - o ile jest w ogóle snieg :P a oswajać ze sztuką warto od samego poczatku :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdybym miała Zachętę blisko, to bym chętnie odwiedziła :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale fajnie upływają wam ferie. zazdrościmy. Bardzo fajny pomysł miałaś żeby zabrać tam dzieciaki. Widać, że fajnie się bawiły.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger