O tym, jak władza przyczaiła się na moje dziecko

Dłuższą chwilę zastanawiałam się czy napisać ten post. Bo temat jest mało popularny, ale doszłam do wniosku, że to w sumie moje miejsce, swoisty pamiętnik, a Wam nigdy nie owijam w bawełnę i mówię do Was, jak do dobrych znajomych, więc nawet trochę jesteście przyzwyczajeni, że u mnie nie zawsze jest słodko-pierdząco. 


pixabay


Otóż wszyscy wiemy, jak jest, gospodarka pada, miejsca pracy znikają, nie można pojechać na wakacje, hotele świecą pustkami, bo wokół strach i zaraza. Nie będę się rozwodzić nad tym, że sianie paniki odbija nam się wszystkim czkawką, sama się obawiam "chińskiej zarazy" i zachowuję wszystkie zasady bezpieczeństwa. Ale pod kołderką pandemii, w cieniu awantury o wybory i żenady związanej z radiową Trójką, na którą zszedł ostry cień mgły dzieją się rzeczy, o których mi się nie śniło.

Szkoła nowej ery


Wiecie, jak jest, jesteśmy zdani sami na siebie i niezależnie od swoich wizji i predyspozycji staliśmy się nauczycielami młodego pokolenia. Nie jest mi to na rękę, ale wyższa potrzeba - rozumiem, szanuję, robię. Wielkim wsparciem w tym zamieszaniu jest dla mnie nauczycielka wspomagająca Zygmunta, pisałam już nie raz o tym, ale ta kobieta zasługuje na śpiewanie pieśni na jej cześć. Zawsze ma czas i chęci, nie ważne, czy jest 9 rano czy 9 wieczorem, zawsze z uśmiechem i troską odpowiada na nasze wiadomości.

I wtedy przyszedł maj...


Jakoś koło 7 maja napisała wiadomość, że jest jej strasznie przykro, bo dostała informację, że część zajęć z moim dzieckiem jej zabrano, oszczędności. Zadeklarowała, że mimo iż skrócono jej wymiar pracy, ona nadal będzie przygotowywać materiały dla dzieci, żeby jak najlepiej im pomóc i pozostaje do naszej dyspozycji. Fajnie. Ale jak słyszę, że dowiedziała się pod koniec pierwszego tygodnia maja, że jej etat został obcięty od 20 kwietnia, to nóż mi się w kieszeni otwiera. Co najlepsze, to nie tylko u nas. Nauczyciele wspomagający zostali potraktowani przez decydentów, jak podkategoria. A prawda jest taka, że dla dzieci o szczególnych potrzebach to oni są największym wsparciem. Więc pytam się dlaczego?

... zrobiło się gorąco


Ale najlepsze przyszło do nas w poniedziałek. Zet we wrześniu idzie do czwartek klasy. Do dziś pamiętam, jak na rozpoczęciu pierwszej klasy padła deklaracja, że klasa w niezmienionym kształcie będzie razem aż do końca szkoły podstawowej. Cieszyłam się bardzo. Do wczoraj. Wczoraj okazało się, że Pan Wójt zdecydował, że weźmie te dzieci z czterech klas trzecich, wrzuci do worka, zamiesza i we wrześniu wytrząchnie z worka dowolną mieszankę w trzech czwartych klasach. Większych, głośniejszych, nieintegracyjnych...

Tu wstawiam pusty wiersz, bo damie pewne słowa nie przystroją. Przemilczę więc. Absurd całej sytuacji polega na kilku rzeczach.


  • Przenieśliśmy się na wieś, żeby Zet był w małej klasie w mniejszej szkole, żeby było mu łatwiej
  • Dzieci przez trzy lata się zżyły, nawiązały przyjaźnie
  • W czwartej klasie sam system wielu nauczycieli, nowych przedmiotów i powrót po długiej nieobecności będzie dla nich trudny, powinni trafić przynajmniej do znanej grupy
  • Nie wiedzielibyśmy o planach aż do września, gdyby nie fakt, że wysypał się znajomy, znajomego
  • Szkoła nadal będzie pobierać pieniądze na dodatkowe zajęcia i wsparcie dla dzieci z orzeczeniami, ale nie będzie w pełni realizować ich zaleceń, bo nie ma klas integracyjnych
  • Nauczyciele, rodzice, specjaliści i dyrekcja szkoły są przeciwni tym działaniom. Zdecydował wójt. Z wykształcenia ekonomista. 
Trzymajcie mnie, bo trafi mnie szlag. Nie znajdują słów, żeby opisać, jak bardzo te dzieci ktoś chce skrzywdzić. Jakie to jest bezmyślne działania, jak wielkie zło, śmiem twierdzić, nieświadomie ktoś chce popełnić. Zakładam, że z niewiedzy, liczę, że dzięki wspólnemu działaniu rodziców i nauczycieli uda się jeszcze zatrzymać tę maszynę. Czuję się strasznie bezsilna. Znowu...

7 komentarzy:

  1. Ja nie wiem jak to jest, że w naszym szkolnictwie, zwłaszcza tym wyjątkowym, absurd goni absurd. Trzymam mocno kciuki za Was rodziców! Walczcie! To dla dzieci. Wspieram całym sercem!

    OdpowiedzUsuń
  2. Współczuję. Sama pamiętam jak nam w podstawówce, właśnie w czwartej klasie pomieszali składy, ale dlatego, że doszły dzieci z innej szkoły. A u Was jeszcze klasy integracyjne! Trzymam kciuki, żeby dało się to odkręcić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak wiele takich absurdów jet w polskim szkolnictwie, cierpią dzieci, dorośli, nauczyciele.

    OdpowiedzUsuń
  4. Paranoja. Obawiam się, że w najbliższym czasie czeka nas jeszcze wiele takich "kwiatków" i każdego w końcu dotkną te zmieniające się na szybko przepisy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Obawiam się, że dużo się nie zmieni po zaniknięciu wirusa. Problem z nasyzm krajem jest taki, że mimo tego, co mówi się o nas mediach, nadal jesteśmy biednym krajem. Nie mamy kasy na wiele potrzebnych rzeczy: odpowiednią służbę zdrowia, edukację, pomoc potrzebującym, itp. I dopóki tak będzie to ludzie będą patrzyli na wszystko przez pryzmat pieniędzy, a nie chęci pomagania, potrzeb lub innych kryteriów, które bierze się pod uwagę w nieco bardziej normalnych krajach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie nie wiem jak sytuacja wyglada w inbych pkacowkach. U nas w przedszkolu lamy prace zadawane zdslnue. Niestety wladza nie do konca panuje nad tym co sami wymyślają. Absurd goni absurd i wymyslaja kolejne. Boję się jak to bedzie od września. W tym roku Jasiek juz nie pójdzie do placówki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Niestety znam takie sytuacje z drugiej strony :( mało szkółka wiejska, nauczyciele zostali również bez dodatkowych godzin, ale dobra informacja jest tak że we wrześni maja być dodatkowe zajęcia wspomagające. Maja ... zobaczymy. Niestety wszędzie szuka się oszczędności, a w edukacji to zawsze jakoś chętniej :(

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger