Wrześniem w twarz

Zaczął się rok szkolny, chyba wszyscy to zauważyliśmy, nie da się nie zauważyć. Sklepy są pełne rodziców próbujących dokupić jeszcze brakujące kleje i spodenki na WF. Parkingi pod szkołami przeżywają prawdziwe oblężenie pod naciskiem samochodów rodziców pierwszaków. A w poradniach psychologiczno-pedagogicznych telefon nie przestaje dzwonić.


Pixabay/jarmoluk

Wczoraj sama wykonałam taki telefon, dodzwoniłam się szybko. Ucieszyło mnie to, bo Zygmunt chodził tam na Trening Umiejętności Społecznych, z którego byliśmy bardzo zadowoleni, a Teodor trafił tam do logopedy, takiego, z którym w końcu zaczął robić postępy i to ogromne. No więc dodzwoniłam się.

Miła rozmowa?


Pani odebrała, przedstawiłam się, powiedziałam w żołnierskich słowach o co mi chodzi, bo wiadomo, kobieta dzienni odbiera jakiś milion telefonów, pod budynkiem stoi pięć milionów interesantów, a ona też może chcieć napić się kawy, czy pójść do toalety. Moje dzieci, jako "stały klientów" zapisuje się w zasadzie dla formalności. - Niestety mam dla Pani złą wiadomość. W tym roku nie będzie TUSu - odpowiedział mi smutny głos w słuchawce. ALE JAK TO?! Przecież kompocik zawsze był! Ano w tym roku kompociku nie będzie. Logopeda - tak TUS - nie.

Rozczarowanie


Nie dopatruję się tu złej woli osób pracujących w Poradni, jestem przekonana, że recepcjonistka nie udawała żalu. Jestem przekonana, że jeśli nie ma tych zajęć, powód był ważny. Podobno nie dało się zorganizować tego czasowo. A jak nie wiadomo o co chodzi... Strasznie to smutna historia, bo dzieci nie tylko chętnie chodziły na te zajęcia, ale też uczyły się na nich bardzo przydatnych rzeczy, zawiązały się tam fajne znajomości... I co? I koniec.

Poradnie


Z moich osobistych doświadczeń (nie wiem, jak jest w innych poradniach, my byliśmy w trzech) wynika, że pracują tam naprawdę dobrzy specjaliści, ludzie lubiący swoją pracę i posiadający niemałą wiedzę i doświadczenie. Kolejki do Poradni są długie, korzystają z nich również ludzie, którzy nie są w stanie zapewnić swoim dzieciom prywatnej terapii, bo ich po prostu na to nie stać. Ta terapia przynosi efekty, jest coraz lepiej i nagle BACH! Nie ma. Smutno. Bardzo smutno.

8 komentarzy:

  1. Bardzo to przykre, oby przywrócili te zajęcia. Czyli chodzi o pieniądze, a raczej ich brak? Jak zwykle...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo przykre, szczególnie jeśli służyło to dzieciom i pomagało biedniejszym rodzinom. Jeśli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o... wiadomo. Mam nadzieję, że uda się jeszcze coś zdziałać albo chociaż znaleźć inną dobrą poradnię. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam doświadczenia z poradnia i, byłam tam raz, kiedy diagnozowalam młoda pod kątem migren, ale to była jednorazowa wizyta.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że nie będzie już zajęć. A może jest szansa, że przywrócą?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnio mamy coraz więcej kolejek do różnego rodzaju specjalistów, jest z tym coraz gorzej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem co to jest TUS ?
    Ale jak się nie ma małych dzieci...

    OdpowiedzUsuń
  7. No właśnie, jak nie wiadomo o co chodzi... To wszystko jasne...

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger