Bunt dwulatka? Zapomnij!

Gdybyśmy decydując o swojej przyszłości mogli zerknąć w kryształową kulę, może podjęlibyśmy inne decyzje. A na pewno losy ziemian byłyby zagrożone. Bo choćbyśmy zastanawiali się nad faktem posiadania potomstwa 100 lat, dobrze się przygotowali, nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego. 

pixabay

Człowiek, kiedy skłania się ku decyzji o rozrodzie z reguły wie o tym niewiele. Oczywiście sami kiedyś byliśmy dziećmi, mamy znajomych, rodzinę, każdy coś tam powie na temat tego, co o potomstwie myśli. Wydaje nam się, że wszystko wiemy, ale prawda jest taka, że wiemy dokładnie nic.

Przygotowani


Oczywiście zakładam, że wszyscy wiemy, skąd się biorą dzieci. Mniej więcej wiemy jak nakarmić, wykąpać i przewinąć niemowlaka. Każdy coś tam słyszał o kolkach, nocnikowaniu, nauce siadania, mówienia i całej reszcie obsługi technicznej. Mamy lekkie dreszcze na myśl o nieprzespanych nocach, ale bierzemy to na klatę, bo przecież to minie.

Pierwszy szok - dwulatek


To jest jakaś legenda, którą raczy się młodych rodziców. Bunt dwulatka, rzucanie się na podłogę w hipermarkecie, ucieczki na spacerach, wymuszanie płaczem. Wielu młodych rodziców opowiada mrożące krew w żyłach historie. Ale w naszych mózgach zostaje jedna informacja: "bunt dwulatka, potem będzie łatwiej". Bull shit drodzy Państwo, ale do brzegu.

Chwila spokoju


Jeśli masz fart, to bunt się nie pojawia, albo mija, czasem po pół roku, czasem po trzech latach... Czasem wcale. Nie wierz w bajki, potem spokojnie możesz spodziewać się buntu trzylatka, cztero- i tak dalej. Póki się nie wyprowadzi. A znam i takie przypadki, co się wyprowadziły, a i tak "starzy" siwieją przy każdym telefonie. Generalnie ciesz się każdym dobrym dniem, pielęgnuj w sobie uczucia, które Ci towarzyszą, bo za chwilę miną. Pojawią się te, których pamiętać nie będziesz chciał.

Hormonalna bomba


Moja nieoceniona mama kilka miesięcy patrząc na fochy mojego pierworodnego powiedziała: - Teraz się zacznie. - Mamo, serio? On ma dziewięć lat?! - Tak, teraz będzie coraz gorzej. Powoli zaczynam jej wierzyć. Najgorszą matką na świecie bywam od trzech do pięciu razy dziennie, wszyscy w klasie mają lepiej i nie mogę się oprzeć wyzyskowi jednostek słabszych. Człowiek nie rozumie, jakim prawem ingeruję w jego prywatną przestrzeń każąc mu wynieść brudne naczynia z pokoju do zlewu. Całe weekendy zajmuję mu angażując go w ciężką pracę: odniesienie czystych, złożonych ciuchów do szafek w Jego własnym pokoju i nakazując mu używanie odkurzacza. To dopiero początek

Tak bardzo, bardzo źle


Pamiętam, jeszcze pamiętam, jak bardzo czułam się nierozumiana, skrzywdzona, pominięta, kiedy miałam może nie dziewięć, ale naście lat. Oczywiście dziś jestem rozbawiona tymi wspomnieniami, ale dokładnie pamiętam te emocje. Ten niemały ból, graniczący z bólem fizycznym, który rozrywał mnie od środka. Staram się. Rozumieć, tłumaczyć, prosić, nazywać emocje. Ale prawda jest taka, że nigdy nie byłam dziewięcioletnim chłopcem. Każdego dnia serce mi krwawi, kiedy widzę, jak on się męczy. Jak jest małym chłopcem i dorastającym mężczyzną na raz. Każdego dnia muszę stawiać granice,pozwalać na popełnianie błędów. Choć wcale nie mam na to ochoty.

Mamo, dasz radę


To jest mój kochany synuś, wyczekany, pierwszy. Najchętniej schowałabym go przed światem, dała mu schron przeciwatomowy, karmiła pierogami i czekoladą, żeby był szczęśliwy. Ale czy faktycznie by był? Może dziś, tu i teraz tak. Spakowałabym mu plecak, żeby niczego nie zapomniał, zaprowadziła za rączkę do szkoły, siedziała przy każdej literce przy lekcjach i na dobranoc przeczytała lekturę. Tylko czy wtedy za 20 lat, kiedy będzie miał (daj Boże) swoją rodzinę byłby dalej szczęśliwy? Nie umiejąc obrać ziemniaków, włączyć pralki i licząc, że w pracy wszyscy będą robić za niego i go kryć? Trzeba zacisnąć zęby. Musimy i my i on.

10 komentarzy:

  1. Mam nadzieję że ylko będzie lepiej

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja córka ma 7 lat i już cierpi straszliwie, a ja z nią. Wszystko jest na nie, a ja zawsze jestem tą podła. Nie wiem, czy za kilka lat może być jeszcze gorzej. Nie wyobrażam sobie tego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakby wszystko sprowadzać do okresu buntu to ja stawiam, że dziecko ma bunt w każdym wieku. 😂

    OdpowiedzUsuń
  4. Super napisane! Mi aż się łezka zakręciła na końcu Twojego wpisu. Ile to my - matki - robimy dla swoich wspaniałych dzieciaków. Z humorem ale dosadnie i w punkt. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. nastolatki lubią bunt

    OdpowiedzUsuń
  6. Moi kilkulatkowie, a już pokazują różki. Co to będzie jak nadejdzie okres buntu .To będzie armagedon.

    OdpowiedzUsuń
  7. Podobno powtórka buntu dwulatka jest nie dość że co rok, to jeszcze w wieku nastoletnim występuje kumulacja.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja myślę, że jak się zacnie bunt dwulatka, to on już trwa tak do 30stki co najmniej :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Na szczęście nas ominął. Jakiś bunt pojawił się dopiero w okolicach 6 urodzin, ale długo nie trwał.

    OdpowiedzUsuń
  10. Grunt to żeby miłość przyprawić rozsądkiem ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger