Wyprawka do szkoły - nie kupuj wszystkiego, co każą!

Wrzesień puka do mych drzwi, do Twoich też. Nie da się tego uniknąć. 2 września zadzwoni dzwonek i trzeba będzie wziąć plecaczek na plecy i pogalopować do bram edukacji. Sytuacja łatwa nie jest, nie ma się co oszukiwać. Nasze portfele już piszczą, na naszych kontach zaczyna hulać wiatr. A końca tego cyrku nie widać.


pixel2013/pixabay


Nie jesteśmy rodzicami, którzy ulegają absurdalnym zachciankom naszych dzieci. Teodor lubi malować farbami i robi to, jeśli prosi o farby, bo poprzednie są na wyczerpaniu - kupuję, ale jeśli chce kolejne farby tylko dlatego, że na opakowaniu jest Ben10 - odmawiam. Przynajmniej w sierpniu. Powoli zaczęliśmy sklepową defiladę. Ile to faktycznie kosztowało powiem Wam jak skończę, będzie na przyszłość.

Skąd wiadomo co kupić


Jeśli dopiero ruszacie w podróż edukacyjną to powiem Wam jedno, nie kupujcie w ciemno. W przedszkolach zwykle wcześniej dają listę, co dziecko powinno mieć. Mamy doświadczenia i z prywatnym i z publicznym przedszkolem. W przedszkolu prywatnym (wcale nie drogim) dziecko musiało mieć tylko rzeczy osobiste, czyli szczoteczkę i pastę, kapcie, ubranie na zmianę i paczkę wilgotnych chusteczek raz na semestr, w młodszych grupach pościel. Nawet ręczniki zapewniało przedszkole, materiały plastyczne też były kupowane takie same dla wszystkich dzieci i już.

W publicznym przedszkolu, ta lista nie ma końca. Szczerze mówiąc, jak na nią patrzę, to słabo mi się robi i... część ignoruję. Dlaczego? Wcale nie dlatego, że jestem sknerą. Zwyczajnie uważam, że moje osobiste dziecko nie jest fizycznie w stanie zużyć w czasie roku szkolnego PIĘCIU kompletów kredek. A tak głosi lista z wyprawką. Do tego całe stosy papieru, bloków, klei i czego tam jeszcze. Kupuję mniej. Dlaczego? Kiedy przeprowadziliśmy się na wieś, moje dzieci dostały wyprawki takie, jak chciały. Były dinozaury, tygrysy i bohaterowie ulubionych bajek, a wiadomo, logowane produkty są droższe, bo na ich cenę składa się także licencja.

Po tygodniu w szkole Zet przyszedł i powiedział, że skończył mu się kolorowy blok techniczny (miał dwa, więc trochę się zdziwiłam), ale pojechałam do sklepu, kupiłam dwa kolejne i dałam synowi. W pierwszych trzech miesiącach szkoły te bloki nieszczęsne dokupowałam kilka razy, a nie zobaczyłam żadnej pracy mojego dziecka, którą wykonałoby właśnie na tym. Po krótkim dochodzeniu okazało się, że owe bloki przyniosły na początku roku tylko nieliczne dzieci, a korzystali wszyscy. Nie zrozumcie mnie źle, uczymy chłopców, że trzeba się dzielić. Problem polega na tym, że dzieci w Zeta klasie (szczęśliwie) biedne nie są. Ktoś zapomniał przynieść, komuś nie chciało się jechać do sklepu... Ci którzy przynieśli raz, mieli przynieść znowu i znowu, bo dzięki temu klasa mogła pracować.

W szkole listę dostajemy na rozpoczęciu roku, więc nie spieszymy się z zakupami do szkoły, wiadomo, potrzebne są zeszyty, bloki, ilość to kwestia umowna, czego nie zużyjemy w szkole, przyda się w domu. Moja wskazówka jest taka - weź listę ze szkoły czy przedszkola, zobacz co na niej jest i oceń racjonalni, czy 3 mydła w płynie faktycznie są niezbędne 6 latkowi na pierwszy semestr?


Promocje - Twój przyjaciel


O tej porze roku miłością szczególną darzę, np. namioty wyprzedażowe w Biedronce. Poszłam któregoś dnia po kartofle, nie kupiłam ich, za to drogą kupna nabyłam przepiękny plecak dla Teda, to tygrysie (Teodor nadal kocha dzikie koty) cudo, obsypane odblaskami, leciutkie i śliczne, idealne na potrzeby dziecka idącego do zerówki kosztowało 9,99 zł! Cena przed wyprzedażą 59,99. Można? Wygrzebałam też śliczne zeszyty po 39 groszy za sztukę, farby akwarelowe z Pidżamersami za 1,99, trochę gumek i temperówek w absurdalnie niskich cenach.

W kredki (ołówkowe) ołówki i linijki zaopatrzyłam dzieci w Lidlu, w zeszły poniedziałek ruszyła gazetka z przyborami szkolnymi, a na kartę dużej rodziny mamy -10% na artykuły szkolne. Korzystam z tego, bo to wcale nie są małe pieniądze. Kiedyś już pisałam, ile oszczędzamy dzięki KDR.

Potrzebowaliśmy ostatnio ramek do zdjęć, pojechaliśmy do Pepco, wchodzę, patrzę "wszystko do szkoły". Kupiliśmy milion bloków kolorowych, białych, kleje, jeszcze więcej farb... Ledwo stamtąd wyszłam. Ręce z siatami ciągnęłam pół metra za sobą, Kazik uwiązany na plecach, starszaki uczepione do dziurawych jeansów i ja, królowa szopingu, która wydała 71 zł.

I dalsze plany


Przed nami jeszcze kilka miejsc do odwiedzenia. Wiadomo, trzeba kupić kosmetyki, szczoteczki do zębów, kapcie, klapki na basen, bieliznę, kurtki, bo dzieci wyrosły ze wszystkie z czego się dało. Teodor nadal nie ma piórnika, ta lista zdaje się nie mieć końca. Policzę to wszystko i powiem Wam, gdzie warto się wybrać, żeby kupić najtaniej i napiszę Wam, jak szybko i tanio uszyć worki na kapcie czy jesienne kominy i czapki. Dajcie mi czas i umówmy się, że w najbliższym czasie wyprawka zdominuje nasze wpisy. Ale będzie i przerywnik, bo we środę jedziemy na parę dni na małą wakacyjną dogrywkę ;) A Wy już gotowi do szkoły?

9 komentarzy:

  1. Fakt tego typu zakupy wydaja sie bez konca moj synek ma dopiero dwa miesiace ale wuprawka tez wydawala sie lista nie konczonca

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja córka właśnie idzie do szkolnej zerówki, robimy zrzytke po 100 zł i nie interesuje mnie nic :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Syn chodzi do prywatnego przedszkola i oprócz ciapów na zmianę i szczoteczki do zębów nic z wyprawki mnie nie interesuje :) Ciekawe co będzie w szkole :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja wolę minimalizm, i ewentualnie dokupić coś, czego brakować bezie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie kupuje wszystkiego co jest na liście, ponieważ dość dużą część materiałów szkolnych mam z poprzednich lat. Co jest wielkim plusem, ponieważ moi rodzice nie mają wtedy zbytnio dużych wydatków z moją szkołą. Książki wypożyczam jak inni z szkoły, a podręczniki zamawia szkoła jednak po pewnej klasie już ich nie ma. Plecak kupuje raz na dwa czy trzy lata.
    Pozdrawiam, Weronika S.
    pasjeweroniki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Najlepsze są promocje i lista od nauczyciela, bo ona często różni się z naszą wizją :)

    OdpowiedzUsuń
  7. My na szczęście kupujemy tylko zeszyty i przybory do pisania. Resztę, z klasowych pieniędzy kupuje wychowawczyni:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przed nami przedszkole i właśnie zaczynamy pierwsze rzeczy kupować. Ale na spokojnie, to co wiem że na pewno będzie potrzebne. Resztę zawsze można szybko dokupić.

    OdpowiedzUsuń
  9. A nas wyprawka nie dotyczy :) kupujemy ksiazki, gry i materiały do tworzenia, ale tylko takie jakie chcemy. Niech zyje edukacja domowa :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger