Trudne chwile. Adaptacja w przedszkolu

Już zaraz otworzą się przed Wami drzwi przedszkoli i szkół. Przed niektórymi po raz pierwszy. Rodzice często obawiają się, jak ich pociecha, dotąd wygłaskana w domu, poradzi sobie w przedszkolu. Czy zaadaptuje się w grupie, czy będzie płakać. Obawiają się, jak sobie poradzą, kiedy dziecko będzie płakać, kiedy nie będzie chciało przekraczać przedszkolnego progu.


zing34/pixabay

Pozwólcie, że dziś podzielę się z Wami moją wiedzą w tym temacie. Mamy za sobą dwie adaptacje, jedna jeszcze przed nami. Wiele rozmów z przedszkolankami, z psychologiem. Wiele też adaptacji widziałam i pozwólcie, że nie jak ekspert, ale jak rodzic powiem Wam, kiedy adaptacja idzie źle, a kiedy wszystko jest w normie.

Najpierw Ty!


Brzmi Absurdalnie? Wcale nie. Po pierwsze to Wy, jako rodzice musicie sobie uświadomić, że przedszkole jest naturalnym elementem życia dziecka. Jeśli zdecydowaliśmy się na posłanie go do placówki, pewnie mamy powód. Wracasz do pracy, uważasz, że w grupie rówieśników dziecko się lepiej rozwija? Decyzja zapadła, skoro zapadła, to teraz nie szukajmy problemów, tylko przekonajmy sami siebie, że nasza decyzja jest dobra. Bo jest. Ale jeśli rodzice w to nie wierzą, to choćby nie wiem, co dziecku powiedzieli, ono poczuje ich niepokój i samo też nie będzie spokojne.

Nim staniesz na progu


Jeśli rodzice już wiedzą, że podjęli dobrą decyzję, powinni powiedzieć dziecku, co je czeka. Opowiedz o przygodzie, o nowych zabawach, które czekają na dziecko w przedszkolu, o przyjaźniach, które będzie mogło nawiązać, może Ty masz takich przyjaciół, z którymi znacie się od przedszkola? To bardzo pomaga. Nie przesadź jednak. I broń boże nie strasz dziecka przedszkolem. Słyszałam rodziców, którzy mówili "w przedszkolu sobie tak nie pomarudzisz z jedzeniem", albo "w przedszkolu takie niegrzeczne dzieci stawia się w kącie!". Nie idź tą drogą. Opowiedz normalnie, że rano dziecko pójdzie do sali, zje śniadanie, potem się pobawi, może się zdrzemnie, zje obiad i mama, babcia czy kto tam u Was będzie odbierał przyjdzie po nie.

Trudne początki


Dzieci często, choć nie zawsze mają trudne wejścia na początku edukacji, potrafią też zaskoczyć. Jest to zupełnie normalne. I jedno i drugie zachowanie mieści się w normie. Pozwólcie, że tu przytoczę naszą przedszkolną historię nr 1. Zet poszedł do przedszkola jako czterolatek, było uroczyste rozpoczęcie, dzieci poszły do grup, rodzice zostali poproszeni o zjawienie się po potomstwo za trzy godziny. Przyjechaliśmy z duszą na ramieniu, a nasz syn wyszedł z uśmiechem od ucha do ucha i informacją: "spoko, mogę tam chodzić". To był koniec tej historii adaptacyjnej. Wcześniej Zet chodził bardzo krótką chwilę do innej placówki, ale o tym opowiem Wam innym razem.Teodor poszedł do przedszkola , jako dwulatek, był samoobsługowy i mówiący. Mógł.

Początek był dramatyczny. Teodor był wtedy jeszcze karmiony piersią i przy piersi zasypiał, w żaden sposób nie szło go bez cycka uśpić. Nie chciał chodzić do przedszkola, płakał, nie było to łatwe doświadczenie, mimo, że początkowo spędzał w placówce zaledwie trzy godziny, płakaliśmy oboje. Aż w końcu moja znajoma psycholog zapytała, a czemu go tak wcześnie zabierasz? Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że dlatego, że strasznie płacze, często cały pobyt, więc odbieram go, żeby w domu poszedł spać odpoczął i pobył ze mną. Magda zasugerowała, żeby przekornie zostawić go dłużej, żeby przespał się w przedszkolu. Nie wierząc w sukces tego przedsięwzięcia, tak właśnie zrobiłam i stał się cud! Nagle zamiast płaczącego, odebrałam zadowolone, uśmiechnięte dziecko. Nie usnął od razu, ale Pani Karolina siedziała przy nim i głaskała go po plecach, tak długo, aż się w końcu udało. Od tej pory nawet rano nie rozpaczał przy rozstaniu.

Pożegnanie


Nadmierne przedłużanie rozstania z dzieckiem nie przyniesie dobrego efektu, w szatni przytul przebrane dziecko, powiedz kiedy po nie wrócisz, np. będę po obiadku i odprowadź do sali, potem odwróć się i wyjdź. Musisz znaleźć w sobie siłę, nawet jeśli dziecko płacze. To minie. Najczęściej kilka minut po wyjściu rodzica z placówki, dzieci zajmują się na tyle mocno zabawą, że zapominają płakać. Oczywiście zdarzają się matki (tatusiowie jakoś rzadziej), które potrafią wtargnąć do sali w ciągu dnia, żeby sprawdzić czy dziecku nie dzieje się krzywda, są takie wiszące na płocie i takie, które dzwonią co trzy minuty. Ze względu na więzi w tych pierwszych tygodniach dziecko do placówki powinien odprowadzać rodzić, z którym maluch jest mniej zżyty.

Ile trwa rozpacz


Zwykle okres adaptacyjny zamyka się w pierwszym miesiącu, czasem jednak trwa znacznie dłużej, bywa, że dzieci, które chodziły na początku do przedszkola chętnie po dwóch, trzech tygodniach zaczynają się buntować, płakać. Niepokoić powinno jeśli dziecko po miesiącu nadal płacze, nie tylko przy rozstaniu, ale także w ciągu dnia i po powrocie do domu, budzi się z płaczem, w wolne dni panikuje, że będzie musiało iść do placówki. Wtedy bezwzględnie należy skonsultować się ze specjalistą. W innych przypadkach należy zacisnąć zęby i przeczekać.

Co może pomóc


Jak już wspomniałam warto, żeby dziecko odprowadzał ten rodzic, z którym maluch jest mniej zżyty. Pozwól dziecku się przytulić, wykaż zrozumienie dla emocji. Pozwól się złościć, płakać, przytulaj i tłumacz, że nadal kochasz, że każdego dnia dziecko wróci do domu, będzie spać w swoim łóżeczku. Dla trzylatka, to wcale nie jest takie oczywiste. Jeśli przedszkole pozwala, niech dziecko zabiera ze sobą ukochaną przytulankę, albo szal mamy, tak, żeby mieć przy sobie znajomy zapach. Jeśli przyprowadzisz dziecko do przedszkola, a ono płacze przy pożegnaniu, nie zabieraj go do domu, zostaw, umów się z panią, że za dwie godziny da Ci znać, jak maluch się zachowuje, czy się uspokoił. Jeśli dziecko marudzi, jak zabierasz je przed drzemką, spróbuj kilka dni zostawić je dłużej, może się okazać, że to właśnie ten odpoczynek jest kluczowy dla sytuacji. I banał, zadbaj o wygodny strój dziecka. Czasem maluchy potrafi rozdrażnić metka w majtkach, czasem piękne spodnie nie dają się wspinać na placu zabaw. To wszystko potrafi zniechęcić do przedszkola. Za każdy udany dzień, nagradzaj dziecko, nie musisz kupować drogiej lalki, miej dla dziecka ulubiony smakołyk, idźcie na lody, plac zabaw. Doceń starania i głośno chwal.

Dacie radę, serio!

6 komentarzy:

  1. Dla mnie osobiście tego typu tematy to jeszcze abstrakcja ;p Ale fajnie, że są kobiety, które dzielą się tego typu wiedzą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas dwoje dzieci i dwa skrajne przypadki, jedno kochało przedszkole, drugie za nic nie mogło się przekonać

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas ta adaptacja to zupełnie inna bajka ze względu na wiek dzieci. Milan się szybciej zaadaptował ale on był bardzo malutki. U Zuźki największy problem był z zasypianiem w przedszkolu, u Milana picie mleka z butelki. Na szczęście zawsze odbieram dzieciaki uśmiechnięte, a był taki czas że Zuźka się wkurzała że jest odbierana bo chciała się jeszcze bawić.

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas żadnej adaptacji nie było. Poszła i została... o

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe porady. Choć moi synowie nie chodzili i nie chodzą do przedszkola, bo takowego u nas nie ma. Po prostu starsi zaczęli zerówkę jako 5 latki, najmłodszy zacznie jako 6 latek. Ale najmłodszy dopiero za 2 lata, więc jeszcze mam spokój z adaptacją zerówkową ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteśmy po jednej nieudanej adaptacji. Płacz przed pół roku. Na razie odpuściliśmy, spróbujemy za rok.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger