Okiem Żywiciela: Czemu jeździmy na zadupia?

Jako dzieciak jeździłem nad morze do domków wszelakich. Domki, szczypawki, pająki na które moja Mama miała potężną alergię, po całym dniu spędzonym na zewnątrz do tych małych drewnianych domków wracała jak za karę. Powrót zawsze zaczynał rytuał oglądania ścian, parapetów, zaglądanie do kubków i szukanie potworów. Wieczorami czytała mi na głos "Pamiętniki Kornela Makuszyńskiego". Pamiętam jak chciałem iść do kina na "Rambo" podczas wczasów nad morzem. Miałem 8, może 9 lat i uprosiłem Mamę żebyśmy wybrali się do kina chociaż film był teoretycznie dla dzieci od 13 roku życia. Napaliłem się na ten film jak  małolatek na "Rambo" na początku lat 90tych. Nie ma mocniejszego porównania. Niestety moje młodociane marzenia zostały zdruzgotane przez awarię prądu. W połowie wioski nie było prądu więc zamiast Rambo był Kornel Makuszyński, ciekawe jak wyglądałby z pasami na amunicję?




Zamiast Rambo obejrzałem "Wielką przygodę psa Benji'ego", bo to był ostatni dzień puszczania Rambo w kinach...

Dzisiaj znowu siedzę w drewnianym domku. Sytuacja jest o tyle inna, że teraz mamy swój dom, który jest wielokrotnie większy od tego drewnianego, mamy spory kawałek terenu, własną plażę, basen, duży domek dla dzieci i równie dobrze moglibyśmy odpoczywać u siebie. Odpadałoby pakowanie, trasa i całkiem sporo pieniędzy zostałoby w kieszeni.

Obok nas stoją kampery z Czech, Włoch, Niemiec. Rozumiecie to? Włosi przyjechali nad nasze polskie morze mając swoje cieplejsze Śródziemne tuż pod bokiem. W dodatku nie przylecieli ale tłukli się tu kilkadziesiąt godzin samochodem, który nie daje frajdy z jazdy.

Co jest takiego magicznego w tych małych drewnianych domkach, że tak chętnie do nich jeździmy?

Może chodzi po prostu o wspomnienia z dzieciństwa? A może o to, że życie w takim domku trochę zwalnia i zamiast zmagać się z wielkimi problemami tego świata zastanawiamy się, jak wysuszyć te cholerne ręczniki? Macie jeszcze jakieś pomysły?

Tak czy inaczej jestem pewien, że to nie jest nasza ostatnia wizyta w takim domku i nie ważne, gdzie on będzie stał czy w górach czy nad morzem w Polsce albo za coraz bardziej iluzorycznymi granicami. Jest też szansa, że dzieci się pozabijają i wtedy wystarczy Nam trochę mniejszy więc w sumie same plusy ;) Do zobaczenia na szlaku.

11 komentarzy:

  1. Zadupia mają coś w sobie. Nie trzeba patrzeć na te wszystkie tandetne stragany i budki z lodami

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy się nad tym nie zasatanawiałem... :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne wspomnienia :) Też pamiętam wakacje w takich drewnianych domkach, choć najbardziej wbił mi się w pamięć urlop na Mazurach. Cały czas lało jak z cebra, więc wyczytałam wszystkie książki z miejscowej biblioteczki, a mojej mamie w podzięce za to, że mi dzielnie w burzę latała książki wymieniać, zrobiłam herbatę z proszku do prania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja uwielbiam takie miejsca, szczególnie odkąd w wyprawach towarzyszą nam dzieci. Mniej tłumu, ciszej, większe szanse na relaks.

    OdpowiedzUsuń
  5. My musimy też spróbować kiedyś pojechać do takiego domku- póki co zawsze wynajmujemy pokój w pensjonacie, a ostatnio samodzielne mieszkanie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kornela lubię do dziś...zaś domki...No cóż..nie wybieram się
    Myślę, że jak wyjeżdżamy do takiej tymczasowosci to przecież mamy gdzie wracać A zmiana, nawet ma "gorsze", jeszcze nikomu nie zaszkodziła, wręcz przeviwnie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiamy zadupia :) A każdego roku na cały lipiec zaszywamy się w lesie, pod namiotem, z harcerzami :)

    OdpowiedzUsuń
  8. może chodzi o jeszcze bliższe obcowanie z przyrodą?
    Możliwe że mamy już dość bodźców płynących zewsząd i pragniemy odpocząć

    OdpowiedzUsuń
  9. Piękny domek, ale muszę się przyznać, że mam tą samą fobię jak twoja mama. Nie zasnę dopóki nie zajrzę w każdy kąt i dopóki wszystkie pająki nie wyprowadzą się na zewnątrz ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. A my mieszkamy na zadupiu Europy i na co dzień zastanawiamy się jak wysuszyć ręczniki. Jak lubicie takie klimaty to zapraszam do nas na wakacje.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja też lubię takie małe mieściny. W nich najlepiej się odpoczywa!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger