Z pamiętnika nie całkiem młodej matki. Panika przed nowym

 Zawsze wydawało mi się, że nie jestem typem wielkiego panikarza. Z sytuacji ,,pozadzieciowych" najbardziej w życiu denerwowałam się przed egzaminem na prawo jazdy. Więcej takich nie umiem przywołać. Wiecie, ślub, matura, porody, raczej brałam na miękko. Ale od dwóch dni nie mogę sobie znaleźć miejsca.

pixabay.com


Samej mi się trochę chce śmiać z siebie, ale z drugiej strony wiem, skąd moje rozdygotanie. Może wiecie, a może nie, ja całe życie pracuję. W pierwszej klasie liceum roznosiłam ulotki ze świeżo otwartego Auchan. To było 21 lat temu.... Trudno w to uwierzyć, ale od tamtej pory w zasadzie ciągle coś robiłam zarobkowo. Sprzedawałam okulary przeciwsłoneczne, pisałam wypracowania za kasę, od razu po skończonym liceum poszłąm na staż, jako pracownik biurowy, kolejne prace były raczej związane z mediami. O tych rozmaitych zawodach piałam TUTAJ.


Pierwszy raz tak długo NIC

W 2017 roku pracowałam na półtora etatu, mieliśmy kupić dom, musieliśmy się przyłożyć, w ciągu dnia pracowałam w tygodniku telewizyjnym, a 10 nocy w miesiącu pisałam do portalu newsowego. To był szalony czas, bywało, że wstawałam np. w poniedziałek o 6 rano, odwoziłam dzieci do szkoły, jechałam do pracy, zgarniałam dzieci, dawałam obiad, spędzałam z nimi czas, kąpałam, kładłam się z nimi o 20, wstawałam o 21:55 i pracowałam do 6 rano, żeby we wtorek pojechać do pracy i odbyć cały dzienny rytuał i dopiero o 20 we wtorek mogłam się położyć normalnie spać. Wtedy wydawało mi się to zupełnie normalne. Ale dziś jak uświadomię sobie, że przez większość 2017 roku byłam w ciąży, to muszę przyznać, że podziwiam, że dałam radę. Ostatni raz w tygodniku byłam 30 listopada, 6 grudnia miała ostatni nocny dyżur, a w Wigilię urodził się Kazik. Od tamtej pory nie pracuję zawodowo. To znaczy zdarza się, że czasem napiszę coś na zlecenie, piszę bloga, itd. Ale regularnej pracy nie mam od 40 miesięcy. Zaczęłam się dusić.


I zaczęłam szukać

Po kilku miesiącach rozsyłania CV powoli zaczęłam tracić wiarę i wymyśliłam, że będę pracować jeszcze ciężej tutaj, na blogu, że mimo pandemicznego zamknięcia wystartujemy w końcu z wiecznie przekładanym projektem na.weekend i wtedy zadzwonił telefon. ,,Chciałabyś dla nas pracować?" Jedno z tych pytań, o usłyszeniu których marzyłam od miesięcy a jednocześnie wiedziałam, że mnie przerazi. I tak też się stało. Za dwa tygodnie zaczynam pracę. Póki co zdalnie, ale to akurat dobrze, będziemy mieć więcej czasu na ogarnięcie rzeczywistości. Moment też idealny, bo w związku z remontem kuchni TUTAJ i TUTAJ wystrzelaliśmy się z kasy. Ale stresa mam niemałego. 


Nie mogę spać, ale mogę jeść

Mój organizm przedziwnie reaguje na sytuacje stresowe. Ciągle chodzę głodna, ciężko mi się wziąć za jakąś pracę w domu, a jednocześnie czasu mam jakby więcej, bo dziś wstałam o 5:03, nie mogę spać. Budziłam się tyle razy, że dalsze leżenie mijało się z celem. Dodatkowym stresorem jest jutrzejszy wyjazd. Wiecie, niby nic szczególnego, z Anetą już wyjeżdżałam, wiem, co musimy zrobić na miejscu, nie zabraknie nam też czasu na rozrywki, wszystko zaplanowane. Ale i tak mam w sobie jakiś dziwny niepokój i nie mogę się zmusić do tego, co już dawno powinnam mieć zrobione. Jutro o 9 wsiadamy do pociągu, a ja nawet nie zajrzałam do szafy. A po trzech latach w domu umówmy się, że wybranie ciuchów, które nadają się do ludzi, to jest wyzwaniem. Poproszę o motywacyjnego kopa, żebym nic nie skopała ;)

2 komentarze:

  1. Ciężko po przerwie wdrożyć się poprzedni rytm, ale nowe elementy rutyny z czasem stają się coraz klarowniejsze. Też zawsze pracowałam, już nawet w liceum zarabiałam swoje pieniądze, to wiele mnie nauczyło. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po każdej przerwie trudno wrócić na stare tory. Ja od roku pracuję zdalnie i nie wyobrażam sobie powrotu do jeżdżenia codziennie do biura. Za Ciebie trzymam kciuki! Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger