Dobrze zapowiadająca się aktorka

Kiedy pisałam pierwszy tekst z tej serii, nie spodziewałam się, że spotkają się one z takim zainteresowaniem. Ale już od środy dostaję maile z zapytaniem, o kim będzie tym razem. Będzie o dobrze zapowiadającej się i niezwykle utalentowanej aktorce.

Zdjęcie Megan Lewis na Unsplash

Tak przynajmniej ona sama ma zwyczaj o sobie mówić na rozlicznych konferencjach prasowych, które prowadzi, dodaje jeszcze, że tak dobrze zapowiada się od ponad dwudziestu lat. Niestety na tym się kończy. A z czegoś żyć trzeba, więc gra w teatrze, prowadzi konferencje, pojawia się w programach rozrywkowych i nadal czeka na rolę życia.

Jej marzenie o sławie jest ogromne, toteż chętnie wchodzi w różne współprace. Osobą jest przemiłą, o czym przekonałam się, kiedy spotkałyśmy się kilka lat temu na sesji zdjęciowej. Aktorka przyjechała nieco spóźniona i poczochrana w zwiewnej, ciut za małej sukience, zdjęła okulary przeciwsłoneczne, które zasłaniały jej pół twarzy i grzecznie przeprosiła.
- Dziewczyny, wybaczcie, że jestem taka nieogarnięta, ale wiedziałam, że tu mnie wyszykujecie, a musiałam skoczyć pilnie na Halę Mirowską przed sesją - wyrzuciła z siebie na jednym wydechu. Popatrzyłyśmy po sobie z makijażystą, fryzjerką i stylistką, na naszych twarzach wyraźnie wypisane było pytanie, którego nikt na głos nie wypowiedział. Aktorka jednak roześmiała się perliście: No przecież nie po pomidory! - był środek lata i wszyscy na Halę jeździli głównie po warzywa do przetworów. - U Chinki mojej byłam, czy Wietnamki, sama nie wiem, ale jest genialna! Ma takie wyszczuplające gacie, że wchodzę w rozmiar 36, chociaż po ciąży mam raczej 44. 

Kiedy stanęłyśmy przed wieszakami pełnymi ciuchów szybko okazało się, że "gacie" nie do końca są gaciami. Bielizna, która pozwalała Aktorce nosić rozmiar 36 (choć ze sporym wysiłkiem dla szwów) okalała ją dosłownie od kolan po dekolt i łokcie. Chciałabym napisać, że była jak druga skóra, ale była czymś więcej, bo tam, gdzie się kończyła zaczynało się dość nagle celebryckie ciało w wyraźnie większym rozmiarze. 

Gwiazda przyszłej okładki nie strzelała fochów, pięknie współpracowała z fotografem, dawała się czesać, malować i przebierać we wszystko, co zakrywało jej "tajny kombinezonik od Azjatki". Do ogrania został już tylko wywiad, który, jeśli mnie pamięć nie myli, nazajutrz miała przeprowadzić moja redakcyjna koleżanka. 

Tą część historii znam już z opowieści. Koleżanka pojechała w umówione miejsce o umówionym czasie, jednak Aktorka się nie zjawiła, po kilku nerwowych telefonach do Aktorki, jej menadżera i stacji telewizyjnej, której przedsięwzięcie promować miała okazało się, że "Teraz to ona nie może, może wieczorem?". Wieczorem była zbyt zmęczona po spektaklu, w którym grała, ale w lepszej dyspozycji planowała być już w niedzielę rano. Mimo, że koleżanka dziennikarka szanowała swój wolny czas zgodziła się w ramach wyjątku wykonać telefon w weekend i przeprowadzić rozmowę na odległość. Kto zgadnie? No oczywiście - rozmowa się nie odbyła! Do okładki zamiast dużego wywiadu powstał krótki tekst o programie, w którym Aktorka występowała.

Kilka lat później spotkałam Aktorkę na konferencji prasowej nowego blendera znanej marki. Znów żartowała, że od dwudziestu lat jest dobrze zapowiadającą się aktorką, nie wiem czy pod sukienką miała "kombinezonik".  Uskarżała się za to na brak profesjonalizmu dziennikarzy, którzy już dawno powinni swoimi publikacjami uczynić z niej pierwszoligową gwiazdę. Może, gdyby dała im szansę?

17 komentarzy:

  1. Tak to jest, jak się uważa, że jest się super, hiper na maksa Glamour i wszyscy powinni robić wokół ciebie zamieszanie. Nie lubię osób, którzy nie szanują czasu i pracy innych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najsmutniejsze, że jej się tak w połowie roboty pomieszało 😲

      Usuń
  2. :) Pewną siebie ta Aktoreczka, jednak chyba kariera jej nie pisana. Ciekawa jestem tych gaci Azjatki :) Po ciąży przydaloby się ukryć tego i owego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. One były tak skonstruowane że nawet ciążę w 9 miesiącu byś ukryła 😂

      Usuń
  3. Rany tacy ludzie to mnie do szalu doprowadzają. Sami by chcieli wiele, ale od siebie to nic nie dadza ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to niezbędna cechą osobowości w tym zawodzie. Trzeba być trochę narcyzem, ale z drugiej strony fajnie mieć trochę szacunku do innych, tak po prostu.

      Usuń
  4. Nie lubię ludzi o takim pokroju. Uważam że kazdy z nas zasługuje na szacunek. Jeżeli dla innych nie liczy się moje zdanie uciaam z nimi kontakt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety w tej pracy nie zawsze się da. Smutne jest natomiast, jak potem czytasz w wywiadzie dla bardzo eleganckiego miesięcznika wynurzenia takiej gwiazdy o tym, że ktoś jej obiecał wywiad, który odmieni jej losy, więc ona uwierzyła, a wywiadu nie było...

      Usuń
  5. oj u mnie byłaby skreślona. Ja szanuję czas innych i na to samo liczę - nie lubię osób, które po milionie wymówek ostatecznie się wypinają tyłem bo są "lepsze" i myślą, że ja powinnam wkoło nich skakać

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie rozumiem, dlaczego w dzisiejszym świecie aktorzy postrzegani są jako wielkie osobistości do naśladowania...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ostatnie zdanie wspaniale kończy te historię, jest jednocześnie morałem i przestrogą.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zadziwiające, jak ludzie nie potrafią uszanować pracy innych, a przez to i siebie nie obdarzyć szacunkiem.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj tak! Jak ja nie lubię ludzi takiego pokroju!

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda tylko że zazwyczaj takim zadufanym w sobie, egoistycznym i pewnym siebie ludziom żyje się lepiej niż tym którzy mają szacunek i liczą się z innymi. Powinno być odwrotnie...

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger