Księżniczko Eugenio, współczuję

fot. Matka Żywicielka

Już myślałam, że dzisiejszym newsem dnia na serwisach plotkarskich będzie pizza z budki na weselu księżniczki Eugenii, ale nie. Dziś brytyjskie i nie wiedzieć czemu polskie media plotkarskie napiszą o czymś innym. Megan Merkle jest w ciąży! Kolejne Royal Baby! Siostra Megan o jej ciąży! Aktoreczka usidliła księcia na dobre! - tak mniej więcej będą wyglądać dzisiejsze nagłówki. Zresztą kilka kolejnych tygodni będzie podobnie, bo gazety, które muszą się jeszcze wydrukować, a tego nie przeoczą.

Wracając z zakupów usłyszałam tą informację w Antyradiu  - serio, nawet oni o tym mówią. Nagle w minutę pizza z Eugenią, jej dwie kiecki, Demi Moore na weselu i cała reszta przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Pomyślałam "Biedna Eugenia, znowu jest mniej ważna..." Bo drodzy Państwo z rodzeństwem tak jest. Zawsze ktoś jest pokrzywdzony, zawsze ktoś czuje się pominięty, rzadziej przytulany, mniej doceniony...

Czy da się tego uniknąć?
Nie. To niemożliwe. W zasadzie tu już można przestać czytać. Żartuję. Czytajcie dalej. Sama jestem "młodszą siostrą" i całe życie wydawało mi się, że mój brat ma lepiej. Rodzice spędzali z nim więcej czasu kiedy odrabiał lekcje, głośniej klaskali, kiedy odnosił sukcesy. Mama zawsze mówiła, że kochają nas jednakowo i zrozumiem, kiedy sama będę matką. Miała rację, chociaż, kiedy miałam dwanaście czy piętnaście lat zupełnie nie byłam w stanie tego pojąć. Widziałam tylko, że brat ma lepiej. Nie miał. Był po prostu bardziej wymagającym dzieckiem. Ale potrzebowałam prawie 20 lat, żeby to zrozumieć.



Czy kocham moje dzieci jednakowo?
Nie. Jednakowo mocno tak, ale każde zupełnie inaczej, bo każde z nich jest inne. Nie będę się tu zagłębiać, bo nie o tym jest ten tekst. Powiedzmy, że każdy z chłopaków ma zupełnie inne potrzeby. I o nich staramy się pamiętać. Jednak życie w stadzie niesie za sobą pewne konsekwencje. Na przykład, kiedy Teodor był malutki, a ja nie miałam prawa jazdy, odwoziliśmy Zeta na zajęcia autobusem i dziewięciomiesięczny Teodor siedział ze mną półtorej godziny w poczekalni, bo pogoda była do bani i nie dało się iść na spacer. Zet przez większość tygodnia ma na drugą, trzecią lekcję, wstaje o 6:30, bo Teodor musi być w przedszkolu tuż po 8. Kiedy jeden z nich ma gorączkę i nie może wychodzić z domu, drugi zostaje w domu, bo nie ma go kto odwieźć do placówki. No i maleńki Kazik, który nawet, jak nie ma ochoty musi wstać rano i pojechać ze mną do placówek odwieźć braci.

Nauczyliśmy się to wszystko jakoś ogarniać, ale jestem przekonana, że każdy z nich będzie kiedyś miał do mnie pretensje, że brat miał lepiej. I będą mieć rację. Każdy w którymś momencie ma lepiej od reszty stada. Kazik, bo zostaje ze mną w domu, Zet, bo poświęcam mu dużo uwagi, kiedy ćwiczy nową umiejętność i wreszcie Teodor, bo z nim najwięcej żartuje - mamy podobne poczucie humoru. Ale bardzo staram się, żeby jeden drugiemu nie skradł show. Nie udaję, że w każdej sekundzie, każdy z nich ma taką samą część mojej uwagi. Ale każdy musi mieć świadomość, że kiedy akurat jest gwiazdą, to nikt go nie przyćmi.


Biedna Eugenia. Wiem, że Harry to jej brat stryjeczny, a nie rodzony, ale ona całe życie w jego cieniu. Mogli poczekać chociaż trzy dni z tą ciążą.

2 komentarze:

  1. Wydaje mi się, że i tak odczekali z informacją o ciąży, by nie podawać jej przed ślubem. W przypadku rodziny królewskiej i tak zachodzą nieco inne zależności. Uwaga skupia się na tych, którzy zasiądą na tronie. Im dalej jesteś w kolejce do tronu, tym mniejsze zainteresowanie mediów. W świetle reflektorów jest książę Karol oraz jego synowie, a także ich dzieci. Cała reszta niestety schodzi na drugi plan.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaję sobie z tego sprawę, ale tak po ludzku jej współczuję. My z informacją o ciąży odczekaliśmy kilka tygodni po ślubie mojego brata. Wiem, wiem, my nie rodzina królewska, ale nawet książęta mają uczucia. Ten Harry to dla Eugenii trochę taka ładniejsza i lepiej ucząca się kuzynka, którą każdy chyba ma ;)

      Usuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger