Okiem Żywiciela: Tym razem Wasz ruch? Co robimy źle?

Jest rzecz, a raczej cecha naszych dzieci z którą kompletnie nie umiemy sobie poradzić. Byliśmy wczoraj u znajomych i widząc pokój ich dzieci mało mnie szlag nie trafił. Mnóstwo pudełek z grami, książek, mniejsze i większe zabawki stały na wyciągnięcie ręki dziecka. Młodszy syn naszych znajomych wyjął spod stołu pudełko ciastoliny i zaczął się bawić na podłodze. Jak wróciłem po chwili do tego pokoju, właśnie pakował ciastolinę do pojemniczka i zaczynał zamiatać podłogę. Ma 5 lat! Pokoje moich dzieci wyglądają jak wysypiska śmieci albo strefa Gazy po nalotach.


Efraimstocher/pixabay

Nie chodzi o to, że nasze dzieci nie sprzątają. Co to to nie, po prostu na drugi dzień nie widać różnicy. Zygmunt potrafi sam posprzątać pokój, sam odkurzy podłogę, potrafią wieszać pranie, wycierać kurze. Nawet wykazują pewien entuzjazm robiąc to. Ale jeśli chodzi o odkładanie rzeczy na miejsce, albo pilnowanie żeby elementy układanki czy gry planszowej trafiły do odpowiedniego pudełka, to już wolna amerykanka, czasem się uda, a czasem znajdujemy pojedyncze elementy w tak dziwnych miejscach, że zastanawiam się czasem czy nie zalęgły Nam się złośliwe skrzaty.

Ostatnio kiedy demontowałem tylną kanapę w naszym samochodzie to okazało się, że ktoś tam wsypał średnich rozmiarów zestaw klocków lego. Zebrałem wszystko do pojemnika, a jak tylko zobaczył go Zygmunt to okazało się,że są tam zaginione legendarne klocki, po prostu święty Graal Lego. Oczywiście chciał już teraz zbudować z nich węża niszczyciela wszechświatów albo inne ustrojstwo. I co? I na drugi dzień rano znalazłem małego Uroborosa walającego się na podłodze w salonie. Szlag człowieka trafić może.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że przyczyny tej sytuacji należy szukać w nas samych i jestem jak najbardziej świadom tego, że nie pedantem, który z benedyktyńską skrupulatnością odkłada każdą rzecz w zagłębienie w półce, które zostało wygniecione przez dziesiątki lat odkładania danego przedmiotu dokładnie w to samo miejsce, ale jednak nauczyłem się utrzymywać bałagan jaki generuję w granicach, które uznaję za rozsądne i jeśli tylko bałagan przekroczy granice to zostaje zaatakowany i jak niepyszny wraca hen daleko za wyznaczoną granicę. Jestem typem skowronka i nie obce jest mi wstawanie w sobotę o 6 rano żeby ogarnąć to, co zaczyna mnie uwierać.

Jak zaszczepić dbanie o własne otoczenie dzieciom? Może zbiorowy umysł naszych czytelników będzie miał, jakiś pomysł, który będziemy mogli wypróbować? Nie chcę żeby od świtu biegali ze zmiotkami do kurzów, ale może żeby chociaż jak potknie się o zabawkę wstając z łóżka to może żeby odłożył ją na miejsce, a nie przeszedł dalej żeby potknąć się znowu wracając. Macie jakieś pomysły?

10 komentarzy:

  1. Krzysiek kiedyś miał w zwyczaju zostawiać kapcie na środku pokoju a ja zawsze się o nie potykałam. Prośby i groźby nie przynosiły rezultatów więc mu kiedyś te kapcie schowałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, na nasze dzieci to nie działa, oni nie wiedzą, że mają te rzeczy, póki ich nie znajdą potem ;)

      Usuń
  2. Nie mam pojęcia. Uważam, że do trudny temat. W naszym domu było sprzątanie co sobotę. Strasznie mnie to frustrowało, że w wolny dzień muszę sprzątać pokój, ale robiłam tak, bo wszyscy w domu wtedy sprzątaliśmy. Dzisiaj za to jestem dosyć porządnicka, ale mam też Panią do pomocy, bo sprzątanie w sobotę to wciąż dla mnie koszmar :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha u nas wiecznie bałagan, my to nawet dobrego przykładu byśmy nie potrafili dać, mimo iż za dzieciaka bywałam naprawdę mocno pedantyczna i perfekcjonistyczna. Więc chyba nie ma co się mocno przejmować i po prostu cierpliwie dziecko uczyć, bo w dorosłości i tak się wyrobi na własne potrzeby :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój syn ma 4 latka. Sprzątamy wszyscy razem. Oczywiście, że kiedy się bawi, to jego auta leżą wszędzie. Sam je sprząta. Kilkakrotnie w bałaganie zaginęło kilka resorakow, więc teraz stara się wszystko odkładać je na miejsce. :) Po zabawie masa solną, czy malowania farbami też sprząta, więc akurat jakiegoś większego problemu z tym nie mamy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Koleżanka z pracy mi wczoraj powiedziala,ze zaczela sprzatac porzadnie jak sie wyprowadzila, moze wystarczy poczekac? :( Watpie

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię porządek w swoim otoczeniu, ale też nie mam ciśnienia, że wszystko musi być pod linijkę. Wystarczy, że w ciągu tygodnia się o nic nie potykam na podłodze, a na stole mam miejsce na kubek z kawą :)

    Staram się za to wyrobić nawyk sprzątania u mojego syna - raz w tygodniu to minimum. Przez ponad 12 lat mi się nie udawało, ale to do czasu... W nerwach rzuciłam kiedyś hasłem, że brakuje tylko wielkiej kupy na środku pokoju. Dzień później postarał się o to kot i uparcie załatwiał się w pokoju młodego do czasu, aż dzieć zaczał utrzymywać w pokoju względny porządek :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja czasami cisnę ze sprzątaniem czasami odpuszczam, zależy. . Pilnuję mocno obowiązków męża a i każda z dziewczynek ma już swoje prace, które wykonuje. To znacznie ułatwia codzienność i każdy docenia pracę drugiego.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie pytajcie Michała o...teleexress /sorry Michał/.
    Jak to się mówì "Nie pomogą prośby ani groźby.Wiem to teraz
    Wiem, że każdy ma swój PORZĄDEK.
    Wynika on z naszej osobowości i przeważnie tylko my się w nim znajdujemy.Swiadczy o tym to jak na przykład organizujemy sobie obowiązki czy relaks jako ludzie dorośli.Ingerencja w nasz porządek to zakłócenie naszej psychiki.
    Wiem wiem ...pewien porządek jest obowiązkowy no kto wie ukladają,tworzą pewne ramy i jak inaczej się je nazywa w dzisiejszym świecie
    Ponadto w pewnych sytuacjach należy pomóc w porządkowaniu bo sobie raďza z tym inaczej ale to już szerszy aspekt sprawy tej.
    Ale se popisalam.
    Pozdrawiam..poświęcona nieco po czasie
    Hej!


    OdpowiedzUsuń
  9. Oświecona nieco po czasie...miało być

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger