Moje wielkie kulinarne wtopy

Piąteczek zawsze skłania mnie do lekkich zwierzeń, dziś opowiem Wam o moich kilku popisowych daniach w stylu #chujowaPaniDomu Gotowi? Pewnie, że tak już bardziej gotowym być nie można poranna piątkowa kawka w pracy nie może się przecież obyć bez lekkiej lektury ;)


mavorel/pixabay


Zacznę od tego, że spędziłam parę dni z chłopakami u mojej mamy, tu jest TVN. Siedziałyśmy sobie we środę wieczorem czekając na "Na Wspólnej", tuż przed serialem leci "Doradca smaku", prowadzący Robert Sowa przygotowywał sernik na kruchym spodzie, moja mama zdziwiła się, że piecze "ciasto z fasolą". Mówię jej, że tak się robi, sypie się fasolę, do zapiekania ciasta, żeby je dociążyć. Ale patrzę i uśmiecham się pod nosem, bo prowadzący na ciasto nie wyłożył papieru pod fasolę.

Tarta z piekła rodem


Taż kiedyś tak zrobiłam. Fasola pięknie się "wpiekła" w kruche ciasto - nie do usunięcia. W kolejnym ujęciu widać, jak ktoś pieczołowicie wydłubał fasolę, ale łupinki gdzieniegdzie zostały. Oczywiście Pan Sowa do niczego się nie przyznał, ale pewna jestem, że ciasta nie dało się zjeść, bo ta skórka upieczona nie da się pogryźć. Mój pechowy spód z fasolą wylądował w koszu.

Fasola nie do ugotowania


Od kilku lat posiadam słoik wypełniony fasolą wymieszaną z grochem do takiego zapiekania. Dlaczego nie sama fasola? Kiedyś miała samą fasolę. Zapomniałam, w którym słoiku jest ta do tarty, a w którym ta do gotowania. Ugotowałam fasolkę po bretońsku z tej wielokrotnie zapiekanej. Niejadalna. Dla mnie spoko i tak z tego dania lubię tylko sos i boczek, ale Żywiciel nie podzielił mojego entuzjazmu.

Dobrze odlane ziemniaki


Znasz to pewnie: małe dziecko w domu, obiad, sprzątanie, wszystko do ogarnięcia. Już zaraz pojawi się Luby, chcesz człowieka podjąć godnie, gotujesz pyszny obiad, wszystko gotowe w punkt. Otwierają się drzwi, dajesz mężowi buziaczka, sprawdzasz, ziemniaki gotowe. Bierzesz garnek, idziesz do zlewu (w którym masz kilka brudnych talerzy i resztki fusów z kawy), przechylasz garnek i... wpie....alasz kartofle razem z wodą na ten syf. Dziękuję, mięsko będzie z chlebem, bo zapomniałaś użyć pokrywki.

Dobrze wypieczona kasza


To hit jakoś z ostatnich dni. Zrobiłam gulasz, została porcja dla Michała, żeby wziął następnego dnia do pracy. Wystarczy ugotować kaszę. Wieczór, dzieci w łóżkach, wstawiłam wodę, włączyłam komputer, żeby odpisać na maile. Woda się zagotowała, posoliłam, włożyłam woreczek z kaszą. Zajęłam się reserchem do artykułu na bloga. Coś śmierdzi. Michał siedzi, czyta książkę, ma wrażliwy węch, nic nie mówi. To siedzę, mam już dwa akapity, super mi się pisze, temat płynie - Misiek, czujesz? - nie wytrzymałam w końcu. - No coś... - nie zdążył dokończyć. - Kurza twarz kasza! - przypomniało mi się. Garnek razem z ciemnobrązowym bulgurem nocował na podwórku. Gulasz spożyto z chlebem :D

Specjalistka od kawy


Jestem matką trojga. W moich żyłach płynie kawa. Zdarzało mi się nalać kawę do miski z płatkami zamiast do kubka. Kiedy jeszcze piłam kawę z mlekiem, nalałam sobie do niej soku jabłkowego zamiast owego białego płynu. Kawa rozpuszczalna wsypana do ciepłego mleka zamiast kakao i podanie jej dziecku - normalka...

No i oczywiście szczypta soli...


A dokładnie wiadro, obok garnka z makaronem. Było też pyszne ciasto bez proszku do pieczenia, czyli masz babo placek. Jajecznica ze skorupek na patelni i jajek w koszu. Niewyrośnięty tort na pierwsze urodziny Kazika... Było tego znacznie więcej, ale część udało mi się wyprzeć. Przyznajcie się, co najciekawszego ugotowaliście?

Matka Żywicielka

11 komentarzy:

  1. O jejku! Mam się przyznać? Jak gotowałam makaron i go nie odlałam? Jak zrobiłam bigos kwaśniejszy od cytryny i na dodatek z surowym boczkiem? Jak gotowałam ocet w czajniku i zalałam nim herbatę? Jak raz w życiu robiłam pierogi? Do dzisiaj są żartem kulinarnym w naszym domu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj też mi się kilka wpadek kulinarnych zdarzyło;) Raz np. robiłam tartę, którą obciążyłąm ryżem i ten ryż mi się wtopił w ciasto. Jeszcze trudniej usunąć niż fasolę:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wcale nie takie straszne :) mnie notorycznie wychodzi słodki rosół, który nadaje się tylko jako baza do pomidorowej :) a ostatnia pieczarkowa to była woda bez smaku :P

    OdpowiedzUsuń
  4. O moim pierwszym torcie urodzinowym przy każdych urodzinach jest mowa - przekroić się go nie dało!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ubawiłam się w piąteczek :) Mam wpadek tysiące. Ostatnio robiłam jakieś fit ciasto, ale przypadkiem mi wyszła pyszna granola :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś przesoliłam potrawę, która miała być na słodko ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana, dawno już nie czytałam tak dobrego postu. Po prostu bez te ta tet i zbędnego oh ah. Fajny post, trzymaj tak dalej i do następnego klika. Kasia z Chicbykate.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uśmiałam się z rana i od razu wiadomo, że dzień będzie udany:-) Kiedyś upiekłam biszkopt, który mógłby zrobić ponoć dziurę w ścianie... Nie wiem, nie próbowałam... Makaron gotowałam kiedyś tak, jak w "Poszukiwany, poszukiwana", a udka leżały dwa dni w piekarniku, bo zapomniałam, że je tam po rodzinnej imprezie zostawiłam. Dobrze, ze to nie w lato i że akurat M chciał upiec zapiekanki:-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kilka wpadek i ja mam na swoim koncie, może nie spektakularnych, a jednak. Najczęściej zapominam o soli i wmawiam rodzinie, że w ten sposób dbam o ich zdrowie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hehe ile ja takich wtop miałam :) Przed Bożym Narodzeniem postanowiłam upiec ciasto "Oczy Carycy". Biszkopt nie wyrósł, krem się zważył, a galaretka wsiąkła. Robiłam trzy podejścia i każde kończyło się porażka :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja nie sole bo zawsze prze sole, więc nauczyłam wszystkich że sami mają to robić na talerzu :p

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger