Daj na luz

Jest 6 lutego 2019 roku godzina 23:39, siedzę w salonie mojej mamy i piszę tekst na bloga. Mam małe deja vu. 6 lutego 2018 roku siedziałam dokładnie na tym samym fotelu. Nie wiem czy coś pisałam. Ale powód mojej wizyty był dokładnie ten sam.


Alexandra_Koch/pixabay

Poprzedniej nocy wyłączył nam się piec, Kazik miał 6 tygodni, na zewnątrz był mróz a temperatura w domu spadła do 16 stopni, awaria. Tym razem na zewnątrz koło 0 st, w domu 17 stopni, piec znów padł w nocy. Niewiarygodne, a jednak. Efekt tego taki, że spakowałam dzieci i przypędziłam na noc do mamy, Żywiciel wrócił z drugiej zmiany i znów, jak przed rokiem próbuje naprawić piec.

Można się wkurzyć


Poprzednim razem byliśmy wściekli, no bo wiadomo, naprawa to koszta, ale w końcu spojrzałam na całą sytuację z boku i pomyślałam: przecież nie mamy na to wpływu, to po co się wściekać? Co to zmieni? Nic. Szkoda zdrowia. Trzeba wezwać serwis, zapłacić za części i uruchomić piec. Tyle. Podobnego "stopa" miałam przy awarii samochodu, przytartych drzwiach, osobiście przeze mnie przestawionej bramie wjazdowej. Stało się trudno, na pewne rzeczy nie mamy wpływu. No dobra, w tą bramę mogłam ewentualnie nie wjechać, ale wjechała, nic nikomu się nie stało. Trzeba naprawić i tyle.

Naucz się luzować


Musiałam do tego dojrzeć. Kiedyś przejmowałam się wszystkim, potrafiłam płakać, bo ochlapał mnie przejeżdżający samochód, dziś najwyżej siarczyście zaklnę i zaśmieje się sama do siebie. Bo co zmieni mój płacz? Popatrz realnie na to, co Cię spotkało, ile było w tym Twojej winy? Czy mogłeś temu zapobiec? A nawet jeśli tak, to skoro tego nie zrobiłeś po co się spinać?

Weź to napraw


Nie złożony na czas pit, niezapłacony rachunek, zarysowane auto czy popsuty piec, nie rozpamiętuj tego nie szukaj winnych. Pełna mobilizacja i do roboty. Tak, żeby Twój mózg o 3 w nocy nie prowadził analizy błędów, jakie popełniłeś w ostatniej dziesięciolatce. Zobaczysz, będzie Ci lżej.

Taka refleksja.

8 komentarzy:

  1. masz racje - dopiero przy dzieciach nauczyłam i w sumie ciagle uczę sie luzowac:) przeciez nic to nie da człwoiekowi a i zdrowie straci na użeraniu sie..poluzowac i więcej optymizmu

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też wrzuciłam przy dziecku na pełen luz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo zdrowe podejście. jest takie powiedzenie: możesz coś zmienić, to zmień, nie możesz? to zmień nastawienie. Bardzo praktyczne i pozwala nabrać dystansu

    OdpowiedzUsuń
  4. Racja, po co się denerwować na coś, na co nie mamy wpływu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja kiedyś też taka byłam, najmniejsza pierdoła spędzała mi sen z powiek. Ale kiedyś powiedziałam sobie 'dość', i zdecydowanie lepiej na tym wyszłam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piec potrafi narobić szkód, sama pamiętam jak padł nasz i było mega zimno

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem zwolennikiem działania, nie zamartwiania się. Gdybym nie dawała sobie na luz, to pewnie już dawno bym osiwiała ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. A u mnie z tym luzowaniem to do dziś cięzko

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger