Drugim Okiem: Patrząc w lustro nie mrużmy oczu

Ależ okulistyczny tytuł mi wyszedł. Ostatnio moja Żona zwróciła mi uwagę, że jestem już dużym chłopcem i mogę sobie sam dopisywać słowa Okiem Żywiciela do tytułów, które wymyślam. Więc pomyślałem, że skoro tak to mogę ten dopisek też zmienić, bo od początku nie podoba mi się słowo "żywiciel". No więc zmieniłem i już.


pixabay

Skoro już jesteśmy przy zmianach to przyznam się Wam, że po raz kolejny robimy podejście do zmiany naszych nawyków żywieniowych. Tym razem bierzemy się za indeks glikemiczny i robimy to ze względu na zalecenia endokrynologa. Zarówno ja jak i Teo mamy problemy z wagą. Na początku myśleliśmy, że to wina sterydów jakimi leczyliśmy jego astmę, jednak prawda jest taka, że sam nie wiem, jak mogły one wpłynąć na moją wagę. Ale całe szczęście już prawie dwa lata nie bierze sterydów, a zarówno sylwetka jak i waga nie wracają do normy. Ale nie o tym chciałem Wam powiedzieć.

Ostatnio znowu spotkałem się z przypadkiem porażającej krótkowzroczności rodziców względem dzieci. Przeraża mnie jak można udawać, że jakiegoś problemu nie ma. Zygmunt ma Zespół Aspergera, Teodor i ja mamy nadwagę i nie ma znaczenia to, co będę myślał na ten temat, czy będę udawał, że tego nie ma albo wręcz upierał się, że wszystko jest super to i tak te problemy magicznie nie znikną, tylko będą się pogarszać, jeśli nie będziemy starać się im przeciwdziałać. Jak można udawać, że wszystko jest w porządku kiedy dostajemy sygnały, że jednak nie jest?  Przecież jeśli złapiemy gumę w aucie, to nie upieramy się, że z oponą jest wszystko w porządku, bo przecież na górze i po bokach jest okrągła i pełna powietrza.

Jak można ignorować uwagi i sugestie pedagogów albo lekarzy czyli ludzi, którzy wiele lat spędzili zdobywając wiedzę w danych dziedzinach tylko dlatego, że wstydzimy się, że dziecko ma jakąś przypadłość, albo gorzej wiemy, że ją ma, tylko szkoda Nam czasu albo pieniędzy na to żeby to u dziecka przepracować. Ja wiem, że są społeczności, w których plotki rozchodzą się szybciej niż wypłata przed świętami, ale wstydzić się powinien ten co nic nie robi, a nie ten co walczy o dobro swoje czy dziecka. 

Nie rozumiem tego i nigdy nie zrozumiem, jak można własny wstyd czy lęk przedkładać nad dobro dziecka. Szczególnie, że dzieci, to taka trochę lokata długoterminowa, mały wkład na początku daje potężne efekty później. Nie odwracajmy wzroku, nie mrużmy oczu, patrzmy odważnie w lustro żeby widzieć siebie takimi jacy jesteśmy.

5 komentarzy:

  1. Akurat w naszym domu nie ma takiej praktyki - wręcz mam czasem wrażenie, że bywam matką histeryczką i wszystko sprawdzam, ale każdy dom jest inny. Jedno powinno być wspólne - dobro dzieci na pierwszym miejscu!

    OdpowiedzUsuń
  2. To bardzo ludzkie, że nie walczymy z problemami tylko liczymy, że miną. To nie lenistwo tylko często brak odwagi, a wręcz strach przed rezultatami i samą walką.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wydaje nam się, że nasze problemy miną same. A jednak musimy je rozwiązać. A jeśli chodzi o problemy dzieci to już w ogóle czekamy aż same miną, o to przecież rozwojowe i na pewno z tego wyrośnie. DObrze, że dostrzegacie problem i staracie się coś z nim zrobić

    OdpowiedzUsuń
  4. znam taką matkę. chociaż wszyscy mówili żeby zbadała swoje dziecko pod względem różnych niedorozwojów, ona uważała, że wszystko jest ok. Teraz kiedy przedszkole wymusiło takie badania jest już za późno na różne wczesne rehabilitacje :-(

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobro dziecka zawsze powinno byc najwazniejsze, problemy zamiatane pod dywan tylko rosna. Brawo dla Was, że z nimi walczycie!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger