Najlepszy nebulizator

Kiedy Zygmunt miał około półtora roku odkryłam, że istnieje coś takiego jak nebulizator. Poszłam z nim do lekarza, który orzekł niegroźną infekcję i zalecił inhalowanie dziecka solą fizjologiczną. Wtedy padło pytanie o posiadanie owego sprzętu. Nie mieliśmy. Popędziłam więc do apteki, żeby go kupić, nie było. W pierwszej, drugiej, trzeciej... Kiedy w końcu na jakiś trafiłam, kupiłam go. Siedem lat później nebulizator padł, a ja muszę wybrać nowy, tym razem nie zdaję się na przypadek.


Dokładnie taki mamy teraz, ale działa już tylko na boku :(

Kupując naszego Omrona miałam sporo szczęścia. Okazało się, że sprzęt jest cichy i wytrzymały, nie jest jednak pozbawiony wad. Ale po kolei. Kiedy trafiłam na nasz nebulizator nie miałam pojęcia, że inne modele... działają inaczej. Znajomi, którzy byli świadkami naszych zabiegów niezmiennie zachwycali się, jaki nasz inhalator jest cichy. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że dla Zygmunta hałas jest problemem, myślę, że przypadkiem uniknęłam wielu nerwowych sytuacji, jak dziecko uciekające przed hukiem.

Kiedy okazało się, że Teodor ma astmę dalej mieliśmy nasz nebulizator. W pierwszym roku leczenia działał mniej więcej non stop, a trzy razy dziennie minimum, potem rzadziej, ale nadal, na tle innych domów był mocno eksploatowany i dawał radę. Wtedy już miałam wobec niego pewne zarzuty. Szpitalny sprzęt nie miał tego małego plastikowego elementu, który wiecznie (czasem dwa razy w czasie jednej inhalacji) trzeba czyścić, bo inaczej lek nie jest podawany. Czasem, choć nie do końca wiem od czego to zależy, lek podawany jest znacznie wolniej, niż byśmy sobie tego życzyli. Ale nadal działał.

Mamy znajomych, którzy ze swoich inhalatorów korzystają dużo mniej a w czasie żywota naszego jednego przerobili kilka modeli. Naszego nebulizatora nikt nie oszczędzał, nie raz upadał, również w trakcie pracy, bywał zalany lekiem, filtr powietrza zgubił się już dawno... Jeśli więc szukacie nieśmiertelnego nebulizatora do sporadycznego leczenia, a do tego zależy Wam na niewielkich rozmiarach i cichej pracy - bierzcie Omrona. W ciemno. Jest pancerny.

My potrzebujemy czegoś, hmm... No właśnie, jak wybrać dobry nebulizator? Trzeba zacząć od tego, jaki jest dobry. Bo dla każdego będzie to oznaczać coś nieco innego.

Rozejrzałam się trochę i sporządziłam listę cech sprzętu idealnego.
1 Rozmiar nie ma znaczenia, serio mój nebulizator może być wielkości szafy trzydrzwiowej i taczkę w komplecie, dam radę.
2. Nie może być głośmy, powiem wprost, musi się w czasie inhalacji dać oglądać bajki
3. Musi szybko podawać lek, nikt nie ma ochoty siedzieć przy 2 ml pulmicortu trzy godziny
4. Żadnych ruchomych kawałków, ćwiczyliśmy to z naszym Omronem. Kiedy masz wrzeszczące dziecko i żadnego supportu pod ręką, kręcenie plasticzkiem, żeby zobaczyć, czy leci para to słaby pomysł.
5. Łatwe czyszczenie, tak, żeby dało się umyć go jedną ręką


Wybrałam kilka modeli, które mają szansę spełnić nasze oczekiwania, może macie z którymś doświadczenia? Coś możecie polecić, albo przeciwnie - odradzić?



MEDEL ma bardzo dobre opinie w internecie, ale ma chyba to samo małe niebieskie coś (w zbiorniku na lek), które przeszkadza mi w Omronie.


Takiego używaliśmy z Kazikiem w szpitalu, ale to tylko tydzień, może ktoś z Was ma dłuższe doświadczenia?


To jest mniej profesjonalna wersja poprzedniego, jest połowę tańszy, więc trochę kusi, ale biorę pod uwagę, że ten sprzęt zostanie z nami kolejnych 7 lat, więc pytanie, czy jest sens aż tak oszczędzać?


Ten jest malutki i ma funkcję automatycznego czyszczenia, co trochę mnie kusi, ale mam obawę przy takim sprzęcie, czy będzie trwały? Czy ktos z Was ma Inteca?

Podpowiedzcie, na co jeszcze zwrócić uwagę. A może macie inhalator, którego tu nie wymieniłam, a jest jedynym słusznym? Liczę na Was ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger