Koniec i początek podsumowanie 2018 i plany na 2019

Mam problem z podsumowaniami, zwykle unikam ich z całych sił, bo wymagają ode mnie patrzenia w przeszłość, a ja wolę mieć głowę zwróconą przed siebie. Czasem jednak nachodzi mnie potrzeba zamknięcia jakiegoś etapu, po to, żeby do nowego przejść z zupełnie czystą kartą. Już kilka tygodni temu pomyślałam, że ten rok zamknę właśnie podsumowaniem i wyznaczeniem sobie nowych celów.




Rok 2018 nie był w żaden sposób spektakularny. Był rokiem stabilizacji, umacniania tego, co wydarzyło się w 2017. Ale to ten, dziś kończący się był pierwszym pełnym rokiem kalendarzowym na wsi, w szkole, z Kazikiem... Dlatego trochę mu się przyjrzymy.

Miejsce


Dziś już wiem, jak wygląda nasze podwórko i nasza okolica zarówno w śniegu, jak i w upale. Kiedy odbieraliśmy klucze od naszego wiekowego domu, w żaden sposób nie podejrzewałam, że będzie tu aż tak pięknie. W słońcu i w deszczu, z wielkimi kretowiskami na środku trawnika i z błotem na podjeździe. Najpiękniejsze w tym naszym małym białym domku jest to, że rano mogę wyjść w piżamie, spojrzeć na las na pole, zachwycić się sarną, chodzić boso po trawie i pić kawę siedząc na huśtawce. Nikt mnie tu nie ocenia. Jeśli postanowię piec ciasto i okaże się, że nie mam mąki mogę pójść do sąsiadki i pożyczyć biały proszek, bo wszyscy wiemy, że do miasta daleko. Pięknie tu i serdecznie. Mimo wielu ostrzeżeń "pogadamy po pierwszej zimie, czy będzie Wam się tak podobać", przeżyliśmy pierwszą zimę, zaczęła się druga nie zamarzliśmy, śnieg nas nie zasypał, tzn. próbował, ale go odgarnęliśmy.

Ludzie


Oczywiście w tym naszym raju zdarzały się trudne chwile, jak piorun, który uderzył w budynek gospodarczy wyłączając nam prąd, wichura, która miesiąc później porwała nam trampolinę uszkadzając ogrodzenie i uderzyła naszą bramą w przejeżdżający samochód. Były awarie samochodu i pieca w czasie mrozów. Ale za każdym razem pomogli nam ludzie. Sąsiedzi, którzy przychodzili z pomocą, wsparciem i dobrym słowem. Ludzie, którzy prawie nas nie znali zapraszali pod swój dach, oferowali pomoc. Mamy wielkie szczęście do ludzi, a może to po prostu karma, bo sami też staramy się pomagać, kiedy ktoś potrzebuje wsparcia. Tak czy inaczej ten rok pokazał, że trafiliśmy do fajnej społeczności.

Rodzina


Kiedy byłam w ciąży z Kazimierzem, często słyszałam, że pojawienie się trzeciego dziecka to takie zamieszanie, jakby dzieci pojawił się co najmniej dwoje. U nas to się zupełnie nie potwierdziło. A przypominam, że nie mamy pod ręką ani dziadków, ani cioć, które mogłyby nas wesprzeć w codziennych działaniach. Oczywiście zdarzało nam się przywozić moją mamę, kiedy np była impreza w przedszkolu i nie chcieliśmy ciągnąć ze sobą Kazika, ale na co dzień radziliśmy sobie sami. Starszaki bardzo dojrzały przez ten rok, w wielu kwestiach stali się samodzielni, chętniej pomagają w pracach domowych i często pomagają sobie nawzajem. Dojrzeliśmy, wszyscy.


Zdrowie


Przez ten rok nie tylko niewiele chorowaliśmy (poza Kazika pobytem w szpitalu i tak odkrytym refluksem) cieszyliśmy się dobrym zdrowiem, ba, udało nam się odstawić Teodorowi leki, które brał codziennie przez cztery lata. Okazało się, że na naszej pięknej wsi jego astma jest zdecydowanie mniej aktywna. Oczywiście na wiele kwestii musimy uważać, np. stopować go, kiedy biega, ale wyobraźcie sobie, że po czterech latach schowaliśmy sterydy do szafki i nie wyjęliśmy ich od czerwca!


Blog


Tak naprawdę ten rok należał do Instagrama, bo to tak byłam aktywna przez 365 dni! Ha! Systematyczność nigdy nie była moją mocną stroną, a tu udało mi się zrealizować zamierzony plan. W tym czasie dołączyło do nas 500 osób. Mało? Może i tak, ale bez promocji i kombinatoryki. Nawiązaliśmy wiele fajnych znajomości, które w wielu przypadkach mają szansę być kontynuowanymi również poza siecią. Blog w regularnej odsłonie funkcjonuje od października i powiem Wam, że dobrze mi z tym, mam zajęcie, trochę dyscypliny i miejsce, gdzie mogę pisać to, na co nie zawsze mogłam sobie pozwolić pracując w gazecie, gdzie nie ja byłam szefem ;)

Jestem bardzo wdzięczna za ten spokojny rok. Pełen ciszy, uśmiechów i wspólnych chwil. Mam nadzieję, że ten nowy 2019 rok będzie podobny. Mam na niego swoje plany i marzenia. Ile z nich uda się zrealizować? Czas pokaże. Najbardziej chciałabym mieć przy sobie tych samych uśmiechniętych ludzi, którzy każdego dnia sprawiają, że mi się chce. Modlę się, żeby zdrowie i optymizm nas nie opuściły. Żebyśmy mieli siłę, żebyśmy byli konsekwentni. Wam też tego życzę, bo lepszych życzeń chyba nie wymyślę. No może jeszcze porządnej wygranej w Lotto, bo kasa zawsze się przyda ;)


Postanowienia w punktach


Podobno postanowienia jako takie nigdy się nie udają, ale zawsze staram się nadać sobie jakiś kształt planu do realizacji na najbliższe miesiące, wtedy zdecydowanie łatwiej mi się za to zabrać.

1. Wszyscy przyjrzymy się naszej diecie. Niektórzy z nas powinni stracić trochę na wadze innym przydałaby się większa różnorodność. Przed nami kuchenne perturbacje.

2. Precyzyjne planowanie jadłospisu, kiedyś już to robiliśmy i to się sprawdzało, ostatnio odpuściłam, a szkoda, bo to daje sporą oszczędność czasu i kasy, a także gwarantuje większą różnorodność na naszych talerzach.

3. Będę ćwiczyć. Serio. Pierwszy raz piszę to głośno. Na zdjęciu z Sylwestra 2019/2020 będę posiadaczką fit ciała :D

4. Ten rok będzie należał do bloga. Dziś jest Was tutaj 2500 osób miesięcznie. Za rok będzie dwa razy tyle ;)

5. Urządzimy salon. Po półtora roku mieszkania w naszym domu wiemy, jak mniej więcej powinien on wyglądać. Jakbyście mieli zbędne meble z PRL biorę :) Odnowimy i damy im nowe życie w naszym domu.

6. Spędzimy jeszcze więcej czasu razem. Obejrzymy z dzieciakami trochę pięknego Mazowsza, a jeśli środki na to pozwolą również innych zakamarków Polski.

7. Będę więcej szyć

8. Zajmę się w końcu moim "Secret Project" uda się, musi .


1 komentarz:

  1. Życzymy powodzenia w realizacji postanowień a zwłaszcza pełnego wyzwań "Secret Project" 😀

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger