Kulinarne hity czerwca, czyli obiad na upalne dni

Mało jest rzeczy, które sprawiają mi taką egoistyczną przyjemność jak jedzenie. Kocham jeść. Ale lubię też gotować. Z efektami bywa różnie, zwłaszcza, że krytyków mam bardzo srogich. Aleprawda jest taka, że jak mam się tak bardzo do dupy, że nie tylko stworzenie wpisu na bloga, ale nawet podpisanie zdjęcia na Instagramie mnie przerasta, to lubię sobie pomachać nożem i patelnią. Bardzo mnie to chilluje, przenosi, do innego, magicznego świata.



 

To nawet nie chodzi o to, że przygotowuję wtedy suflet, czy dwunastodaniowy obiad. W takich momentach zjazdu lubię sięgnąć po pewniaki, bo wtedy nie muszę się skupiać na tym co robię, bazuję na pamięci mięśniowej, a głowa myśli dokładnie o niczym. Fajnie wtedy skupić się na tym, jaką fakturę ma bób, który obieram, wciągnąć zapach kopru, czy skupić się na słoności boczku. Lubię tak, to taki mój trening uważności. Bycie tu i teraz. Dlatego dziś zamiast wykwintności wszelkiej maści zapraszam Was na "letnie pewniaki" dania, które uszczęśliwiają brzuszek i leczą duszę.

1. Zupa (krem lub nie) z marchwi i czerwonej soczewicy


Ta zupa okazała się hitem, oczywiście ugotowałam jej za mało i następnego dnia nie było już nawet garneczka do wylizania. Mieliśmy jakieś miliony spraw na mieście, a Michał szedł na drugą zmianę do pracy musiałam więc szybko coś ogarnąć, żeby chłopak zawiózł sobie ze wsi do miasta jakiś słoik, co by głodny nie chodził. Sekret tego dania to młodziutkie warzywka, od przekroczenia progu kuchni do nalania zupy do owego słoika minęło 40 minut. Jednak wszystko było świeże, młode i szybko dzięki temu się gotowało, a do tego nadawało słodziutki posmak gotowemu daniu.

6 młodych marchewek
1 mały por
2 ząbki czosnku
garść czerwonej soczewicy
4 ziemniaki
łyżka oleju
majeranek
sól i pieprz do smaku
groszek ptysiowy opcjonalnie

W garnku rozgrzałam olej, zeszkliłam na nim pokrojonego w półplasterki pora. Zalałam wodą, zanim się zagotowała, a poszło szybko, bo nakryłam garnek, obrałam i pokroiłam ziemniaczki i marchewkę. Dorzuciłam do garnka z gotującą się wodą, dosypałam soczewicę, ponieważ całość się już gotowała, wsypałam łyżeczkę soli, nie żałowałam czarnego pieprzu i majeranku, do tego przeciśnięty przez praskę czosnek. Nakryłam i po 15 minutach mogłam przelać zupę do słoika. Michałowi nie miksowałam, dla dzieci, ponieważ nie chciało mi się słuchać jęków o każdy kawałek pora, rozjechałąm całość blenderem i podałam z groszkami ptysiowymi. Pożarli wszystko, dla mnie nie starczyło :D


 

2. Kotleciki ziemiaczano-serowe i bób zapiekany z boczkiem


Bób zapiekany z boczkiem to moja miłość,dla tego dania czekam na czerwiec, bo mrożony bób choćby nie wiem, jak się starał świeżemu nie dorówna. Nie pamiętam już skąd wzięłam ten przepis. Jako dziecko nie znosiłam bobu. Ani jego zapachu, ani smaku, tak samo zresztą jak kalafiora, fasolki szparagowej i kilku innych warzyw. Dziś jem je z wielką przyjemnością. Dlaczego? Bo na każde z tych warzy znalazłam swój sposób podania,w którym mi smakują i to bardzo.  Z ziemniakami jest tak, że kochamy je wszyscy, zwłaszcza pieczone i smażone oczywiście. Zacznijmy jednak od bobu, bo z nim zejdzie dłużej.

1/2 kg bobu
3 plastry wędzonego parzonego boczku
2 ząbki czosnku
kilka gałązek świeżego estragonu (lub duża szczypta suszonego, Kamis ma świetny)
Świeżo mielony pieprz
Gruboziarnista sól
cukier i ocet

Bób myjemy i wrzucamy do zimnej wody. Kiedy zacznie się gotować, dodajemy kolejno: łyżeczkę soli, dwie łyżki octu i łyżeczkę cukru. Nie pytajcie dlaczego właśnie tak, wiem, że w tej kombinacji nie śmierdzi i już. Bób trzeba odlać i wystudzić. W tym czasie kroję w kostkę boczek i cebulę. Boczek wrzucam na Kiedy jest chłodny obieram go z łupinek i wkładam do naczynia do zapiekania. Boczek i cebulkę przesmażam dodaję do bobu, doprawiam solą i pieprzem oraz estragonem. Wkładam do pieca na 20 minut. I modlę się, żeby inni nie chcieli, ale to się nigdy nie udaje ;)

1/5 kg obranych i ugotowanych ziemniaków
125 g startego żółtego sera
1jajko
3 łyżki mąki pszennej
bułka tarta
pieprz

Ziemniaki przeciskamy przez praskę, dodajemy jajko, mąkę, ser, mąkę i zagniatamy ciasto (konsystencja trochę bardziej lepka niż na kopytka, w zwilżonych dłoniach formujemy kotleciki, obtaczamy w bułce tartej i smażymy z dwóch stron na złoty kolor. Podajemy z zapiekanym bobem, można też np. z sosem pomidorowym.


 
Znacie Cremajo? Jeśli nie to szukajcie koniecznie w sklepie, To jest taki majonez, tylko wegański i jeszcze niskotłuszczowy, klasyczny jest pyszny, są jeszcze czosnkowy i curry z prawdziwym curry, a nie proszkiem, u nas ostatnio ciągle obecny. P.S. nie zapłacili mi za to, ten majonez serio jest pyszny :)

3. Zielony chłodnik, który znika w oka mgnieniu


Tego dania nie mam na zdjęciu w wersji na talerzu. Nie zdążyłam :) Cóż Wam powiem był to mój debiut, niezwykle udany zresztą.

1 pęczek rzodkiewki
1 ogórek szklarniowy
garść świeżego szpinaku
5 liści sałaty masłowej
pęczek szczypiorku
pęczek koperku
kilka listków mięty
półtora litra kefiru
sól i pieprz do smaku

Ponieważ należe do leniwych gospodyń, rzodkiewki i ogórka wrzuciłam do malaksera na tarczę robiącą cienkie plasterki, można też oczywiście zetrzeć na tarce, albo pokroić w drobną kostkę. Jak ktoś jest ambitny oczywiście. Liście sałaty i szpinaku pokroiłam w paski, zioła posiekałam, całość wrzuciłam do garnka zalałam mocno schłodzonym kefirem, przyprawiłam i podałam z młodymi ziemniakami z wody. Przy temperaturze 37 stopni w cieniu, to było jak wybawienie, jak łyk wody na pustyni.


 


Dania za zdjęcia głównego nie będę Wam opisywać, bo to oczywiście najprostsze na świecie i najsmaczniejsze danie. ;)

10 komentarzy:

  1. Twój bób zapiekany z boczkiem....miałam przyjemność Wielką!Pychota!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten zapiekany bób to świetny pomysł z chęcią wykorzystam, podobnie jak przepis na kotleciki ziemniaczano-serowe ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co roku czekam na lato właśnie między innymi z powodu takich lekkich, smacznych obiadków.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ostatnio się zastanawiałam, co ugotować na obiad w te upały. A tu proszę pomysły, jak na tacy podane. Dziękuję i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam szczerze, że jakoś nigdy nie lubiłam gotować, choć jestem mistrzynią niektórych dań. Twoją zupę z marchwi i soczewicy na pewno wypróbuję, podobnie, jak zielony chłodnik. Ale boczek na upalne dni to mi się jakoś groteskowe (ciężkie) wydaje :-) Zresztą ja w ogóle nie znoszę takich tłustych mięs.......

    OdpowiedzUsuń
  6. Bobu z boczkiem jeszcze nie robiłam, chętnie sprawdzę to połączenie smaków. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Moje corki uwielbiaja zupe kalafiorowa i rosoł :) wrecz kochaja

    OdpowiedzUsuń
  8. U nas w upały najlepiej sprawdzają się młode ziemniaczki z kefirem, fasolka szparagowa i jajko sadzone. Moje dzieciaki to uwielbiają

    OdpowiedzUsuń
  9. Młode ziemniaczki pokruszone są super! Z dzieciństwa latem jedliśmy je bardzo często podane z...zsiadłym mlekiem! A koperek obowiązkowo! Pycha! 🙂

    OdpowiedzUsuń
  10. Proste, ale pysznie zapowiadające się przepisy. Wypróbowałabym wszystkie, z wyjątkiem tego na chłodnik, bo zimne zupy nie przechodzą mi przez gardło;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger