Podstawy codziennej pielęgnacji, czego używam

Co roku przed urodzinami nachodzi mnie taka refleksja, że młodsza już nie będę. Niby wiadomo, czas płynie, każdy z nas powinien to wiedzieć i być gotowy na kolejne zmarszczki, siwe włosy, itd. Ale jednak, jakoś coraz trudniej mi się z tym pogodzić, chciałabym zatrzymać czas. A przynajmniej procesy starzenia.




Z tym wiekiem to jest jeszcze jeden problem, bo jakoś nie przeszkadza mi, że dzieci rosną. Chłonę każdą chwilę z ich dzieciństwa, bo wiem, że nie wróci, ale optymalnie byłoby, jakby oni rośli, a ja nadal miałabym 25 lat. Ale niestety nie da się. Staram się więc, żeby aż tak bardzo nie było widać tej mojej metryki. Opowiem Wam dziś o mojej codziennej pielęgnacji.

Podstawy


Kiedy byłam w ciąży z Zygmuntem przez chwilę pracowałam w gazecie typowo urodowej. W tamtym czasie dowiedziałam się o pielęgnacji i makijażu chyba więcej niż na wszystkich kursach kosmetycznych, jakie skończyłam. Tam nawet grafik miał większą kosmetyczkę niż ja. Naczelna, kobieta niezwykle elegancka o nieokreślonym wieku dbała o to, żeby pracownicy używali dobrych kosmetyków i co najważniejsze robili to regularnie. Ta praca wyglądała trochę książkę i film "Diabeł ubiera się u Prady". Tyle, że nie tylko zakładało się szpilki, kiedy szefowa zbliżała się do redakcji, ale jeszcze wszyscy zaczynali się czymś smarować. Był to bardzo zabawny i przyjemny epizod w moim życiu.

Oczyszczanie


Dziś zostały mi już tylko wspomnienia z pracy w tym niesamowitym miejscu i kilka dobrych nawyków. Rano i wieczorem swoje kroki kieruję do łazienki, tam zaczynam swój rytuał. Nieważne, czy właśnie wstałam, czy dopiero się kładę. Nalewam mleczko do demakijażu na dłoń i opuszkami palców dokładnie masuję nim twarz. Zawsze kolistymi ruchami ku górze. Górną powiekę od nosa do zewnątrz, dolną od zewnątrz w kierunku nosa, tak układają się mięśnie, tak najmniej rozciąga się skóra i wreszcie, tak mam pewność, że nie wcisnę kosmetyku do oka. Ścieram mleczko przy pomocy zmoczonej ściereczki muślinowej lub wielorazowego wacika.Jedno i drugie regularnie piorę i wyparzam. Potem myję twarz delikatną pianką albo żelem micelarnym, w tej chwili używam tego drugiego, ale nie jestem raczej szczególnie wierna kosmetykom, rzadko zdarza mi się kupić po raz kolejny ten samo produkt, a przynajmniej "z rzędu". Podobno skóra się przyzwyczaja i przestaje reagować. Na koniec oczyszczania przemywam skórę płynem micelarnym, żeby mieć pewność, że pozbyłam się wszystkich zanieczyszczeń.



Mój poranny rytuał wygląda dokładnie tak samo, mimo że śpię przecież bez makijażu (latem nie maluję się na co dzień), ale przecież moja skóra w nocy pracuje, produkuje sebum, nakładam też wieczorem krem, zwykle bogatszy niż na dzień, moja twarz dotyka poduszki, w domu, choćby było turbo czysto lata kurz. To wszystko trzeba starannie zmyć.

Nawilżanie


Wbrew pozorom większość rodzajów skóry potrzebuje właśnie nawilżania. Na dzień używam lekkiego kremu, który szybko się wchłania i nie powoduje błyszczenia. Ostatnio jestem wielką fanką kremu... Cien z Lidla.Trafiłam na niego przypadkiem, stałam przy kasie i miałam strasznie suche ręce, a on stał na standzie. Kosztował jakoś koło 4 zł i był do skóry wrażliwej, wrzuciłam go do koszyka z zamiarem zużycia go do rąk, ale potem jakoś wylądował na mojej twarzy i szczerze mówiąc bardzo pozytywnie zaskoczył. Na noc nakładam w tej chwili jakiś śluz ślimaka.Obawiam się, że mogę być ignorantką w tej kwestii, bo nie mam pojęcia, ile ten kosmetyk kosztuje. Dostałam go od przyjaciółki w prezencie, orzekła, że jak zacznę go używać, to nie będę chciała już żadnego innego i faktycznie muszę przyznać, że zachwyca. Na mojej twarzy często pojawiają się mikro strupki, bo taka jestem wrażliwa. Krem ze śluzem ślimaka rozprawia się z nimi w jedną noc. Wrzucę Wam zdjęcie, to możecie sobie poszukać, czy w Polsce można to kupić, mój słoiczek przyjechał z Holandii.



Pozbywanie


Moja skóra jest wrażliwa, sucha, ma skłonność do uwidaczniania naczynek, które są płytko osadzone i bardziej inwazyjne zabiegi oczyszczające nie wchodzą w grę. Mam taki peeling, któremu jestem wierna od lat, to chyba jedyny kosmetyk, który jak mi się skończy to faktycznie kupuję ponownie. Chociaż jest tak wydajny, że nie dzieje się to zbyt często. Ziaja Pro peeling enzymatyczny. Nakładam go przynajmniej raz w tygodniu, a czasem i dwa. Generalnie, żeby wszelkie mazidła działały jak trzeba, musimy pozbywać się zrogowaciałego naskórka i ten preparat to załatwia. Od czasu do czasu zetrę się też mechanicznie, ale tylko naturalnymi preparatami z delikatnymi drobinkami. W tej chwili moją tareczką jest arbuzowy peeling od Nacomi. Pachnie tak, że chce się go zjeść.






Maseczki


Tu mogłabym napisać elaborat i przegląd wszystkiego, co dostępne jest wdrogeriach w małych opakowaniach. Ale wspomnę tylko o trzech preparatach, które ostatnio królują. Pierwsza rzecz to maseczki z zieloną glinką od Dermaglin, serio spróbujcie, jeśli tego nie robiliście, są też w wersji dla facetów, skóra po nich jest obłędnie gładka, jakby wszystkie toksyny wyssało aż od pięt, a kosztuje to grosze. Druga rzecz jest niestety znacznie droższa, ale mam to opakowanie już długo to MM System maseczka z witaminą C. Moje naczynka ją kochają, buzia jest natychmiast 5 lat młodsza. Moje nowe odkrycie, którego nie ma na zdjęciach, bo akurat zużyłam ostatnią to maseczka ze śluzem ślimaka z L'biotica. Do tego oczywiście dochodzą jeszcze maseczki prosto z kuchni.



Niekoniecznie drogo


Jak popatrzycie na zdjęcia to zobaczycie, że moje kosmetyki wcale nie kosztują milionów, a stan mojej skóry jest zadowalający, jak to możliwe?Systematyczność! To jest klucz, bo nawet najdroższy i najbardziej wypasiony preparat nie uczyni Cię młodszą, gładszą i piękniejszą jeśli będzie się kurzył na półce. Żaden kosmetyk nie zdziała też cudów, jeśli nie będziesz się zdrowo odżywiać i nawadniać organizmu. To wszystko razem działa jednak cuda, więc warto się wysilić.



3 komentarze:

  1. chcę tego arbuza... jejciu czuje jego zapach <3 Mam taki malinowy i go kocham :D Swoją drogą też używam produkty z Lidla :D Świetne zestawienie

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz częściej w mojej łazience pojawiają się kosmetyki marki Cien - pomimo przystępnej ceny mają zupełnia fajną jakość dla mojej skóry i włosów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem szczerze, że mi "zaimponowałaś" swoimi rytuałami. Staram się również dbać o cerę, ale przyznaję, że czasami wieczorem jestem zbyt zmęczona, bo kładę się za późno a rano jestem zbyt zmęczona, bo wstałam i znów się nie wyspałam :-) A maseczki z glinki uwielbiam, choć dzieci się boją. Tzn. córka ;-)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger