Drugim okiem: Klucze na szyi najlepszym prezentem ever?

Jak będziesz miał własne dzieci to zrozumiesz.
To zdanie słyszałem miliony razy jak byłem dzieckiem czy nastolatkiem.


pixabay

Moja Babcia jest osobą bardzo nadopiekuńczą, a moja Mama też ma do tego skłonności i stąd wiele czasu spędziłem przekonując, że mogę coś zrobić, gdzieś iść itd. Jak już umiałem argumentować, to przekonywałem, że przecież jak czegoś nie będę robić to się tego nie nauczę, albo że skoro Ona się boi/ jest głodna/ jest jej zimno, to niech się naje albo ubierze, a mnie zostawi w spokoju. Tłumaczyłem też, że nie może swoich lęków przekładać na mnie, bo to są jej własne autorskie lęki, a ja chciałbym w sobie wykształcić swoje własne.

Ja się o Ciebie martwię i jak będziesz miał własne dzieci to zrozumiesz.

No i mam.


Jak nie idę rano do pracy, to lubię odprowadzać chłopców na autobus, Zygmunta też chociaż technicznie rzecz biorąc nie muszę, bo może iść sam. Lubię te kilka chwil sam na sam z nimi, bo w domu o byciu sam na sam, nie ma co marzyć. Ostatnio idąc sobie spokojnie w dżdżysty dzień dostałem w twarz tekstem, który zostanie ze mną na długo. "Wiesz Tato, im bardziej rozumiem, jak mało znaczę dla Świata, tym łatwiej jest mi znosić różne trudności." Zygmunt zaskakuje nas już prawie od dziesięciu lat i nieraz zastanawialiśmy się, co siedzi w jego głowie. Wątpię żebyśmy kiedykolwiek byli w stanie w pełni odpowiedzieć na to pytanie, co w sumie wcale nie jest aż takie dziwne.

Ale do brzegu, jakiś czas temu Zet miał problem, na podwórku, niedaleko przystanku, na którym wsiada do szkolnego autobusu, mieszkają nieduże psy. Ale w grupie (trzy) czują się mocne i Zygmunt zaczął się skarżyć, że go ganiają. Dostał instrukcję, żeby wychodząc z podwórka brał ze sobą jakiś kij albo kilka kamieni, aby opędzić się od tych małych ujadaczy. My swoją drogą wykonaliśmy telefon do właściciela posesji i muszę powiedzieć, że Pan zachował się bardzo w porządku, bo jeszcze tego samego dnia zagęścił ogrodzenie i uszczelnił, ehh żeby wszyscy właściciele psów byli tak odpowiedzialni. Zet dalej chodzi sam na przystanek, a w jego kieszeni nieraz znajduję nieduże kamyki.

Zet umie zapalić ogień na kuchence gazowej, zdejmuje sobie własnoręcznie usmażone pierogi na talerz i nawet nie bardzo parzy się gorącym tłuszczem. Razem z Teodorem mogą chodzić i łapać pokemony u nas na wsi i każdy z nich sam z siebie wie, że trzeba głośno powiedzieć jeśli Kazik wstaje z fotelika, a My na przykład jesteśmy odwróceni i tego nie widzimy. Każdy z nich wbijał gwoździe i piłował deski. Pozwalam im też dokładać do ogniska i robić sobie kanapki.

Wiedzą, że strugając patyki należy pracować ostrzem od siebie.


Niestety muszę przyznać rację Babci i Mamie, martwię się o nich. Z tym, że nie przeszkadza mi to pozwalać im próbować nowych rzeczy. Mój lęk to mój problem, nauczenie ich życia to mój obowiązek. Można powiedzieć, że wychodzę ze swojej strefy komfortu, ale robię to z chęcią, bo moi synowie nieraz pokazali mi, że to co sprawia im pozorny problem, kiedy rodzice są obok, staje się okazją do wymyślenia nietypowego rozwiązania gdy są sami.

Urodziłem się w 1982 roku i często o moim pokoleniu mówiło się dzieci z kluczami na szyi, miała to być oznaka dzieci wychowywanych przez podwórko, bo rodzice ciągle pracowali, a nie każdy miał Babcię pod ręką, a co jeśli te klucze to nie symbol braku czasu rodziców, może były medalem, odznaką samodzielności? Może to, że ktoś nosił klucze do swojego domu na szyi znaczyło, że jest na tyle odpowiedzialny, że można mu je powierzyć?

4 komentarze:

  1. Ja też miałam często klucze na szyi, ale to dlatego, żeby ich nie zgubić, było to też wygodne, jak się szło na spacer itp.

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz bardzo samodzielne dzieci- brawo za to!! na wsi inaczej wyglądało dzieciństwo, przynajmniej moje. Nie pamiętam rówieśników z kluczami bo każdy miał kogoś , kto mógł się nim zająć.Teraz mieszkamy w małym miasteczku i wiem ze i moje dzieci będą chodzić z kluczami..i myślę ze to oznaka samodzielniości a nie brak czasu rodziców....nie każdy może pozwolić sobie na wychowanie dziecka.

    OdpowiedzUsuń
  3. My właśnie przygotowujemy się do tego, żeby córka zaczęła wracać sama ze szkoły. Mamy nadzieję, że da sobie radę:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moi rodzice poszli o krok dalej, w wieku 7 lat dostałam klucze do kieszeni żeby w drodze do szkoły autobusem nikt mi ich nie ściągnął z szyi.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger