To są ciekawe czasy

"Obyś żył w ciekawych czasach" mówi stare, o ironio, chińskie przysłowie. Nie jest to dobre życzenie, raczej paskudne przekleństwo. A nam w ciekawych czasach przyszło żyć. Zakładam (dobra, sprawdziłam w statystykach), że w większości jesteście mniej więcej w moim wieku. Wielu z Was, podobnie jak ja, jak przez mglę pamięta puste pułki w sklepach, ekscytację unoszącą się w powietrzu, kiedy mama malowała usta idąc na pierwsze Wolne Wybory.




Pamiętamy księżną Dianę. W czasie, gdy runęły wieże na Manhatanie byliśmy w liceum (akurat ten dzień bardzo dobrze pamiętam). Na studiach oglądaliśmy pogrążony w żałobie świat, który płakał po Janie Pawle II. Wybierając się po pierwsze ciuszki dla "dzidziusia" w 2010 roku, usłyszałam, że spadł prezydencki Tupolew. Na naszych oczach wybrano pierwszego czarnoskórego prezydenta USA, zniesiono wizy do Stanów. Ba, pamiętamy nawet, jak Kim Kardashian była asystentkę Paris Hilton, a Frytka frywolną celebrytką. Mogę tak cały dzień, ale chcę dziś rozmawiać z Wami o czymś innym.

To co dzieje się teraz, też zapiszemy na karcie wydarzeń, o których warto pamiętać. Koronawirus zawładnął naszym życiem, naszą rzeczywistością, znaleźliśmy się w zupełnie nowej rzeczywistości. Rodzice już w zeszłym roku mieli przedsmak nadprogramowych "ferii", kiedy kraj został sparaliżowany przez Ogólnopolski Strajk Nauczycieli (który notabene popierałam, a przeczytacie o tym TUTAJ). Jednak wtedy my, jak i wielu rodziców zabraliśmy dzieci do dziadków, chodziliśmy do kina, muzeum, biblioteki, wybraliśmy się nawet na parę dni do Wrocławia.

Dziś jest inaczej


Sytuacja jest poważna. Szkoły są zamknięta, póki co na dwa tygodnie, ale wszystko wskazuje na to, że ten stan rzeczy się przeciągnie, moim zdaniem placówki nie zostaną otwarte przed Świętami Wielkanocnymi. Wiem, pomyślicie "a dla Ciebie co za różnica i tak siedzisz w domu". Ale pozwólcie, że nim poślecie we mnie wirtualne kamienie, powiem, że strasznie wszystkim pracującym na etacie rodzicom współczuję i rozumiem Wasz problem. Przez większość mojego dorosłego życia pracowałam w redakcjach, pół biedy, jeśli na etacie, wtedy wzięłabym przysługujące mi wolne i choć miałabym mniej kasy, może została poproszona o wsparcie kolegów z domu, ogarnęłabym. Gorzej tam, gdzie nie miałam etatu, tylko umowę o dzieło, albo nie zarobiłabym wcale, albo musiała pracować. Pewnie po wszystkim szukałabym nowej pracy. Rozumiem Was i Wasze dylematy, serio. Ale zostałabym z dzieciakami w domu. Bez wahania. Tak trzeba.


Nie tylko "me, myself and I"


Świat wymaga od nas zdrowego egoizmu, asertywności, a wtedy przychodzi wirus w koronie i mówi "ja Wam pokażę". I pokazuje. Nie będę rozwodzić się tu nad teoriami spiskowymi, nad kwestiami politycznymi, itp. Dziś poproszę Was ładnie o to, o co już od dawna proszą politycy, lekarze, gwiazdy i rozsądni ludzie. #zostańwdomu. Wiem, wiem, chleb się skończył, sama trzy dni polowałam na mąkę, bo akurat "wyszła", musisz odebrać paczkę, kupić farbę do włosów... Cholera jasna, masz co jeść? To siedź na dupie, proszę Cię, pomyśl o innych.


A choruj, jak lubisz!


Jak słyszę od ludzi, których znam i wydawała mi się, że są poważni, że przecież są zdrowi, w sile wieku, a dzieci nie bierze, więc spoko można skoczyć do galerii dokupić t-shirtów, wyjechać na parę dni w Polskę, bo taniej i nie ma problemu z rezerwacją, to wybaczcie, ale mi wszystko opada. Tylko problem polega na tym, że nawet jeśli nie boisz się o siebie, to musisz założyć, że jesteś potencjalnym nosicielem wirusa. A Twój listonosz może mieć dziecko po chemioterapii, ekspedientka w sklepie może być po przeszczepie nerki. Pomyśl o nich. Pomyśl, czy chciałbyś, żeby odwiedziło Cię potencjalne zagrożenie, gdyby to Twoje dziecko miało obniżoną odporność. Tu mam bardzo radykalny pogląd, jak ze szczepionkami, jak chcesz narażać siebie, skacz śmiało na bungee bez liny, ale sprawdź czy na dole nikogo nie ma. Chyba nie chcesz być mordercą?

Zapasy


Nie będę robić listy must have, nie będę obśmiewać fanów zakupów hurtowych, ani żalić się na to, że nie mam wielu normalnie używanych produktów spożywczych. Nie będę opowiadać o tym, jak to ciężko utrzymać dietę Michała i Teodora, bo nie da się wielu rzeczy kupić. Problemy pierwszego świata dziś zostawiam za sobą. Nie zajmują mnie. Cieszę się, że moi bliscy są zdrowi. Ale staram się myśleć też o innych. Już nie wspomnę o tym, że nie mamy pewności, czy żadne z nas tego cholerstwa nie złapie. Zamiast jeździć na zakupy co drugi dzień, zrobiłam większe, na następne wybiorę się za tydzień. Musiałam sobie kilka rzeczy poukładać w głowie, trochę  zweryfikować swoje plany, ale staram się siedzieć na dupie.

Co tu robić?


Posiedźcie i Wy. Każdemu kiedyś kończą się pomysły. Jesteśmy rozpieszczeni, przyzwyczajeni do rekreacyjnych zakupów w galerii, wyjścia do kina, spotkania z przyjaciółmi, posłania dzieci do sąsiadów, albo przyjęcia do siebie ich potomstwa, żeby coś się zmieniło, żeby nie było nudno. Teraz nie można tego robić, nam wszystkim wyczerpią się pomysły na rozrywki. Szukajcie ich u innych rodziców, szukajcie pod hashtagami #zostańwdomu i #zostańkurwawdomu ludzie już są aktywni, podrzucają pomysły, pokazują co robią z dziećmi. Jeśli macie możliwość wyjść na spacer z dala od skupisk ludzkich - wietrzcie się. Gotujcie, sprzątajcie, czytajcie, grajcie, róbcie dekoracje. Poświęćcie ten czas na bycie razem, rozmowy, oglądanie bajek razem. Razem to przetrwamy. Tylko poczujmy odpowiedzialność, nie tylko za siebie.




4 komentarze:

  1. My właśnie siedzimy w domu, i wiesz że mi z tym dobrze, bo właśnie na spokojnie robię wszystko to co odkładałam na później

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy czas przed nami. Dawno nie byliśmy razem tak długo i tak intensywnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Obawiam się, że ten strach, że może nas z dnia na dzień zaskoczyć rzeczywistość, jeszcze długo w nas pozostanie.

    OdpowiedzUsuń
  4. ja mam żłobek i dla mnie to ogromny problem, czekam na specustawę dla przedsiebiorców

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger