Matka czyta "Zapisane w wodzie" Paula Hawkins

Moje pierwsze spotkanie z twórczością Pauli Haukins miało miejsce krótko po polskiej premierze "Dziewczyny z pociągu", debiutu literackiego autorki. Książka zbierała doskonałe recenzje, do kraju nad Wisłą przybyła jako bestseler. W mojej ówczesnej redakcji, gdzie nomen-omen pisywałam o literaturze właśnie, wszyscy dosłownie wyrywali sobie ją z rąk. Książka faktycznie czytała się szybko, ale poza przyjemnym stylem literackim, nie wywołała u mnie wielkich emocji.




Jakiś czas później trafiło w moje ręce nowe dzieło Haukins, przejrzałam ją pobieżnie i uznałam, że "Zapisane w wodzie" jest... nudnawe. Książka wylądowała na półce czekając na lepsze czasy. Cały zeszły rok te czasy nie nastąpiły, dałam jej szansę w zeszłym tygodniu. Pierwsze 70 stron zmęczyłam - dosłownie. Odcięłam się od bodźców, usiadłam z drzemiącym Kazikiem na kanapie zostawiając telefon, komputer i pilota do telewizora poza zasięgiem rąk i zaczęłam czytać. Potem było łatwiej.

Fabuła


Jules (nie Julia, tylko Jules) od lat unika kontaktu z siostrą, do której ma wielki żal za wydarzenia z przeszłości. Nel nie daje jednak za wygraną, ciągle dzwoni do siostry i zostawia na automatycznej sekretarce wiadomości. Pewnego dnia w drzwiach londyńskiego mieszkania Jules stają policjanci, którzy przekazują jej wiadomość o śmierci siostry.

Kobieta, choć wcale nie ma na to ochoty wyrusza w podróż do przeszłości. Jedzie do starego młyna, który niegdyś był letnim domkiem jej rodziny i świadkiem wielu dramatycznych wydarzeń. Ostatnio mieszkała w nim Nel ze swoją piętnastoletnią córką Leną. Jules musi zaopiekować się siostrzenicą, której nigdy nie widziała i która wcale nie ma ochoty na nawiązywanie relacji z ciotką.

Powrót do dawnego domu kosztuje Jules wiele, ona w odróżnieniu od siostry nienawidzi Topieliska. Nel fascynowała się tym miejscem i kobietami, które tam zginęły. Wielu mówi, że to zakątek samobójczyń, ale Nel uważała, że to miejsce, w którym pozbywano się kłopotliwych kobiet. Kto ma rację i czy Nel, ceniona fotografka, kochająca matka i pełna pasji kobieta skoczyła, czy została zepchnięta z urwiska? Była w końcu kłopotliwą kobietą. Mieszkańcy miasta jej nie znosili. Grzebała w ich przeszłości, tej, o której zapomnieć chcieli.

Akcja


Pierwszych sto stron było dla mnie drogą przez mękę, byłam przekonana, że znów prześwietliłam pomysł autorki, nic mnie nie zaskakiwało, a wielu bohaterów irytowało. Oczywistym było, że policjant prowadzący śledztwo ma coś za uszami, nastoletnia córka Nel doprowadzała mnie do szału pozostawiając niedopowiedzenia w swoich nudnawych przemyśleniach, które prowadziły mniej więcej donikąd.

Nagle w jednej trzeciej książki zorientowałam się, że wcale nie mam ochoty jej odkładać, ciągle próbowałam zgadnąć, co wydarzyło się tej strasznej nocy nad Topieliskiem, a moje typy co do sprawcy śmierci Nel co chwila się zmieniały. I przyznaję, dopiero na ostatniej stronie poznałam prawdę. Słaby ze mnie tym razem był Sherlock.

Opinia


Nie wrócę już do tej książki. Nie porwała mnie. Przyjemnie zaskoczyła, ale trochę za późno. Styl autorki nadal cenię i z pewnością sięgnę po kolejne jej dzieła, aczkolwiek uważam, że nazywanie jej Kingiem nowego pokolenia jest zdecydowaną przesadą. Paula Hawkins ma wielką łatwość budowania bohaterów ciekawych i zaskakujących, potrafi wejść do ich głów i wpuścić tam czytelnika. Nie udało jej się napędzić mi stracha, czytając o dramatycznych wydarzeniach swobodnie poruszałam się po ciemnym domu, nie zasłaniałam okien i chyba nie do końca pochłonął mnie ten świat. Gdybym miała ocenić książkę dałabym jej 3+ to taka ocena, która pozwala nie mieć poczucia zmarnowanego czasu, ale nie podarowałabym jej w prezencie wymagającemu czytelnikowi.

Tytuł: "Zapisane w wodzie"
Autor: Paula Haukins
Wydawnictwo: Świat Książki
Cena: ok. 22 zł
Ocena: 3,5/6

14 komentarzy:

  1. Rzadko czytam tego typu powieści, ale kilka miesięcy temu trafiłam na książkę Jodi Picauld i nawet mi się podobała. Jak skończę czytać to co mam zaplanowane na kolejne kilka miesięcy to wrócę do tej autorki, bo ciekawa jestem jej innych książek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jodi to absolutnie jedną z moich ulubionych autorek, mam prawie wszystkie jej książki, jedna tylko mnie zawiodła, taka, która napisała wspólnie z córką, ale to bardziej dla nastolatków, a Krucha jak lód okazała się dla mnie zbyt ciężkim kalibrem.

      Usuń
    2. Ja mam 6 jej książek a przeczytałam 19 minut, tą następną po którą chciałam sięgnąć to chyba właśnie krucha jak lód, ja mam po holendersku to tytuły pewnie trochę inne. Ciężka mówisz? To mnie zaciekawiłaś i na pewno po nią sięgnę jak będę miała więcej czasu.

      Usuń
  2. Szkoda, że książka nie porwała, bo przecież tego oczekujemy, zwłaszcza po tym gatunku literackim, jednak przy sprzyjającej okazji umówię się z nią na spotkanie. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta recenzja utwierdziła mnie, żeby po nią nie sięgać

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety nie mój klimat jeśli chodzi o tę książkę ale chętnie przeczytam recenzję innych

    OdpowiedzUsuń
  5. Troszkę nam przykro, gdy książki nieco zawodzą. Miło jest kończyć czytanie z poczuciem, że odbyło się wyjątkową podróż wraz z bohaterami i rozwojem akcji. Póki co po nią nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wybacz, nie przeczytam nawet Twojej recenzji. Tak się zraziłam do dziewczyny z pociągu, że nie tknę żadnej innej jej książki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie znoszę kiedy książka długo się rozkręca. Muszę wtedy czytać na siłę, co bardzo męczy i zniechęca.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak Ciebie nie powaliła to tym bardziej nie jest to książka dla mnie

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam tą książkę, ale język i fabuła mi się za bardzo nie podobały...

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda, że książka nie do końca spełniła Twoje oczekiwania. Nie czytałam tej powieści, ale jakoś nigdy mnie do niej nie ciągnęło...

    OdpowiedzUsuń
  11. Po twojej recenzji jeszcze bardziej się utwierdziłam w przekonaniu żeby jej nie czytać :-) pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger