OKIEM ŻYWICIELA: Chciałbym być kotem

Chciałbym być kotem. Nie to, że lubię te zwierzaki, owszem są ładne, ba nawet piękne, ale w sumie to wcale za nimi nie przepadam, za to chciałbym mieć "jak one" 9 żyć.

cocoparisienne/pixabay

Jak byłem mały to chciałem być biologiem morskim takim, który nurkuje z rekinami albo głaszcze wieloryby na National Geographic. Potem chciałem być Robinsonem Cruzoe i żyć na bezludnej wyspie radząc sobie całkiem samemu. Pod koniec technikum zastanawiałem się, jak to by było być bezdomnym, ale nie takim bezbronnym, uzależnionym i zabiedzonym ale takim, który wędruje po świecie zimuje na południu, a latem dociera w nasze szerokości geograficzne i pracuje kiedy musi, a jak nie musi (nie ma kredytów, planów emerytalnych, telewizora) to łowi ryby, albo po prostu gapi się w gwiazdy. Z każdym rokiem więcej umie i ma takie szare oczy, które już wiele widziały.

Człowiek jest kowalem własnego losu - to jest według mnie najbliższe prawdy stwierdzenie ale jednak nie do końca, zanim człowiek zrozumie, co chciałby w życiu robić to często zdąży sobie pozamykać wiele furtek i nie wszystko da się zmienić. To cholernie irytujące. Co prawda, nie wierzę w życie po życiu, ale jednak jakby takowe istniało, to najfajniejsza byłaby reinkarnacja z zachowaniem pewnej wiedzy. Ileż to razy wracałem w myślach do czasów szkoły podstawowej i żałowałem,że wtedy nie wiedziałem choćby połowy tego, co wiem teraz. O ile byłoby łatwiej? W jak bardzo innym miejscu bym był na końcu mojej edukacji, gdybym tylko parę rzeczy wiedział wcześniej? Jak bardzo chciałbym móc przetłumaczyć moim synom, że nie warto, że nie trzeba o to czy tamto wylewać łez albo, że wystarczy choć raz zachować się inaczej niż zwykle.

Wyobraźmy sobie na przykład takiego młodego świetnie zapowiadającego się sportowca ,który w pewnym momencie doznaje skomplikowanego złamania i cały misterny plan idzie w.... albo kogoś kto chciałby być pilotem czy kosmonautą, ale ma wadę wzroku taki pech psikus losu. Jak cudownie byłoby móc spróbować jeszcze raz, tym razem inaczej, lepiej, mądrzej?

A może zostałbym przestępcą? Nie zwykłym rabusiem, kimś kto zupełnie odrzuca istnienie prawa, robi co chce i zawsze po swojemu i tylko od jego sprytu i pomysłowości zależy, jak długo i jak intensywnie pożyje.

Może brzmi to jak fabuła filmu Dzień Świstaka ale czy nie chcielibyście mieć swoich 9 żyć? Może ktoś chciałby być księgowym... dziewięć razy ale wątpię. Wiem, że ja na pewno nie. Jakie byłoby Wasze 9 pomysłów na spędzenie życia?

4 komentarze:

  1. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Ja jestem chyba zbyt zadowolona z tego, co jest!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami też tak myślałam, że fajnie by było zrobić to czy tamto albo czegoś nie zrobić, ale wtedy bym nie poznała Krzysia, nie było by Zuzi i Milanka, jakbym wzięła tą świadomość do innego życia to nie byłabym szczęśliwa. Ja raczej myślę o tym co mogę jeszcze w tym życiu zrobić. To fakt że niektóre furtki pozamykane, ale ile jeszcze możliwości!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam jestem zadowolona z tego co jest :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie mam nawet jednego sensownego pomysłu na spędzenie życia - a co dopiero dziewięciu... ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger