Bardzo lubię przegrywać.

Jak większość facetów lubię trochę rywalizacji. Lubie grać w szachy, karty, kręgle i wiele innych rzeczy, sporą radość daje mi umieszczenie paru paintballowych kulek na tyłku przeciwnika, ale ostatnio przegrałem w dyskusji i było mi z tym dobrze. Nawet bardzo dobrze.


pixabay/3dman_eu


Poszliśmy na krótki spacer z Zygmuntem i jak tylko naszego nogi weszły w ten rytm w którym nie potrzebują mózgu, żeby się poruszać i głowa może zająć się swoimi sprawami. Zet zaczął opowiadać o potworze z Loch Ness. Ostatnio odkrył na YouTubie mnóstwo prawie naukowych programów o różnych niesamowitościach i karmi nas tym jak tylko się damy. Wiedział o tym, że ten potwór to starodawny trik i prawdopodobnie nigdy nie istniał, ale taki młody umysł, jak jego, niełatwo pozbywa się okazji do powołania do życia "zmutowanej współczesnej wersji elasmozaura". Oczywiście, że to mogło być tylko "fejkowe (nowe słowo u Zygmunta) zdjęcie ale mógł to być też eksperyment naukowca genetyka, który wyprzedza swoją epokę, a do tajnej podziemnej bazy, w której prowadzi eksperymenty wchodzi się z drugiej strony planety przez tunel i dlatego nikt tej bazy nie odkrył."

Co prawda szansa na to jest tak mała, że prędzej obstawiałbym, że Jarosław Kaczyński zatańczy kan kana na ślubie Donalda Tuska i Grzegorza Schetyny, co zresztą Zygmunt przyznał, ale zaraz z błyskiem w oku podkreślił, że szansa jednak jest. Miał rację, nadal istnieje maleńka szansa na to, a ja musiałem to przyznać.

Przegrana z własnym dzieckiem to coś bardzo przyjemnego. Nie mogę się doczekać kiedy partyjka w szachy, Wormsy, Heroes of Might and Magic czy bilard będzie prawdziwym wyzwaniem dla mnie i będę mógł starać się z całych sił wygrać. To będzie znaczyło,że moje dzieci zaczynają mnie wyprzedzać, a ja będę mógł zacząć planować wyprawę camperem po świecie w poszukiwaniu dobrego jedzenia i wina z moją żoną, bo skoro są lepsi ode mnie to już nie muszę ich pilnować i asekurować, z chęcią będę im podpowiadał i pomagał, ale będzie to już zupełnie inna relacja, bardziej partnerska.

Przynajmniej tak sobie powtarzam, żeby jakoś dotrwać do tej chwili.

4 komentarze:

  1. Jakie ciekawe dyskusje i wnioski :-))
    Cóż kiedy uczeń przerośnie mistrza to jest chyba dobrze
    i o to właśnie chodzi :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj bardzo dobrze znam takie dyskusje i też z przyjemnością przegrywam ;-) Tym bardziej, że mój syn czasem przynosi takie ciekawostki, że naprawdę jestem zdziwiona, że to możliwe świat jest bardzo zaskakujący ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sześć lat miał Ów jak zorientował się, że może polegać na swojej wiedzy.Potem były cudowne rozmowy, z których ja uczyłam się...jak żyć.A przecież głupia - z całą pewnoscią- nie jestem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie osobiście Zygmunt zawsze potrafi zwalić z nóg jakimś swoim tekstem

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger