W podróży do Grajdołka w towarzystwie niezwykłej Babcochy

Są takie książki, które pochłaniają bez reszty, do których chętnie się wraca po latach. A są i takie, że moje dzieci czytają je podwójnie. Czytam im na głos, a potem odsyłam do łóżek, jeśli Zet zabiera taką lekturę ze sobą, to znaczy, że mamy do czynienie z książką lotów najwyższych.


Matka Żywicielka

Ta, o której chce napisać Wam dzisiaj, miała swoją premierę już czas jakiś temu, ale rozmawiając z kilkoma zaprzyjaźnionymi mamami, odkryłam, że wiele z nich o niej nie słyszało. Co uważam za skandal. Absolutny! ;) Nawet nie będę Wam tu pisać o tym, że Justynę Bednarek znam już kilka lat, jeszcze zanim została wziętą autorką miałam przyjemność z nią pracować w gazecie. Ale musicie wiedzieć, że jej debiut "Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek (...)" jest lekturą szkolną. Ale nie taką nudną, tylko zabawną i chętnie czytaną przez dzieci. Warto więc zobaczyć co jeszcze stworzyła ta wyjątkowa autorka.

Matka Żywicielka

Kiedyś pisałam Wam już o "Pięciu sprytnych kunach" dziś zabieram Was do świata "Babcochy". To nie jest taka zwykła bajeczka dla dzieci. Zacznijmy od głównej bohaterki. Babcocha jest czarownicą, ale nie jakąś tam pospolitą. W pierwszym rozdziale przylatuje do Grajdołka na chmurze burzowej i szybciutko zadomawia się w tej uroczej wiosce. Wiedźma nie jest w żaden sposób zła, to dobrotliwa czarownica, która jak można odgadnąć przeprawiając się przez 54 rozdziały, ma w Grajdołku pewną misję. Oczywiście nie powiem Wam jaką, bo nie chodzi o to, żeby komuś psuć zabawę. Ale odkrywanie tej misji to czysta przyjemność nie tylko dla małych czytelników.

Autorka nie omija trudnych słów, ale są one wplecione w tekst tak, że moje osobiste Pacholęta nie pytały "WTF?!", rozumiały wszystko z kontekstu, zresztą w innych książkach Justyny było podobnie. Opowiadania są zabawne, każde jest trochę oddzielną historią, ale pięknie łączą się w całość. Przy lekturze nie nudzą się ani dzieci, ani rodzice. Książka pod pewnymi względami kojarzy mi się ze... Sheckiem. Skąd takie skojarzenie? Są w niej żarty sytuacyjne, których dzieci nie koniecznie zrozumieją, ale przyjmą, jako integralną część historii, a rodzice uśmiechną się ukradkiem. Jak choćby sok malinowy pijany z upodobaniem przez kilku panów z wioski, układy między wójtem, proboszczem i innymi dygnitarzami...

Ilustracje do książki wykonał Daniel de Latour, nie są to więc disnejowskie gładkie buźki, ale ciekawe, pełne intrygujących szczegółów prace, z których każda mogłaby zawisnąć na ścianach galerii sztuki. Książka będzie idealnym prezentem dla każdego małego czytelnika, myślę, że ucieszy zarówno ośmiolatka, jak i dwunastolatka.

Pomyślałam sobie, że za czas jakiś opowiem Wam o autorce tej książki, bo Justyna to jest osobą niezwykłą. Jej historia to materiał na książkę i to dobrą książkę. Postaram się jednak streścić Wam to wszystko w jednym poście ;)

TYTUŁ: Babcocha
AUTOR: Justyna Bednarek
WYDAWNICTWO: Poradnia K
CENA: ok 24 zł
OCENA: 5/5








7 komentarzy:

  1. Widzę,że natrafiłam na bardzo fajna propozycję:0 cos dla naszej 7 latki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale dzisiaj wpisów o książeczkach, a ja juz nie mam komu czytać, nawet wnuki wyrosły:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słyszałam o tej książce, ale na pierwszy rzut oka widać nawet po ilustracjach, że książeczka jest warta uwagi.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Tytuł jest cudowny :D Nie wiem dlaczego ale trochę mi się skojarzyło z Nianą Mcphee

    OdpowiedzUsuń
  5. Tytuł genialny, natomiast bardzo nie lubię takiej kreski, jak ta w książeczce...

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakie piękne ilustracje w tej książeczce! <3

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger