8 plusów strajku nauczycieli

Piątunio mamy! Wierzycie? Matko, jak dobrze. Tęskniłam za tym stanem rzeczy, tak jak i za tym, żeby to był "nic nie muszę piątek". Ostatnie tygodnie to było istne szaleństwo. Ciągle przed weekendem lecieliśmy do pediatry, bo ktoś parskał i kasłał, pakowaliśmy jakieś toboły, bo wyjazd, organizowaliśmy jakieś jedzenie, bo wyjazd albo święta. A dziś umówiłam się z koleżanką na kawę, dzieci pobawią się razem na pobliskim placu zabaw, a my poplotkujemy. 


Matka Żywicielka
Poużalam się jej trochę, bo strajk zawieszony i dzieci wracają do placówek, a ja wcale nie chcę. Nie nacieszyłam się jeszcze, już czekam niecierpliwie na wakacje, nie mówcie chłopakom, ale chyba bardziej niż oni. Bo ja polubiłam to nasze siedzenie w domu. Powiem Wam dlaczego.

1. Wyłączyłam budzik


Nie wiem, czy tu trzeba mówić coś jeszcze. Najzabawniejsze jest to, że ja wcale nie śpię długo, bo kładę się koło północy, a zwykle o 6 - 6:30 budzę się sama. Ale lubię to uczucie, że obudziły mnie promyki słońca, a nie dźwięk gongu, jedyny, który jest w stanie wyciągnąć mnie z objęć Morfeusza. Lubię po cichu wyślizgiwać się spod kołdry, zostawiać Kazikowi swój zapach i ciepło. Dyskretnie boso przemykać do kuchni, po cichutku zamykając po drodze drzwi do pokoi chłopców. Parzyć kawę najciszej jak się da, bezszelestnie myć zęby, wyjść z kubkiem przed dom i patrzeć na las ze świadomością, że w środku nadal jest cicho, że oni śpią.

2.Bajkowe śniadania


Kiedy już chłopcy wygrzebią się ze swoich łóżek, a zwykle robią to godzinę lub dwie później niż ja, mam już dość mocy, żeby kombinować ze śniadaniem, gofry, omlety, naleśniki... Nie ma przeszkód, przecież się nie spieszymy, mamy czas. Możemy jeść śniadanie w piżamie, sprzątać po nim niespiesznie i cieszyć się swoim towarzystwem.

3. Wiem czego się uczą i jak im idzie


Skoro mają wolne już prawie od miesiąca, a do wakacji zostały raptem dwa,to nie ma siły, trzeba się trochę w domu pouczyć. I choć ani Zet, ani Ted zapisaniem nie przepadają, to żądza wiedzy jest w nich wielka. Po śniadaniu siadamy więc do lekcji, nie zawsze chętnie, ale kiedy zaczynamy czytać, to i pisanie jakoś idzie, rodzą się pytania, czasem odpowiada na nie Tedowi Zet, czasem to ja tłumaczę coś obydwu. Kazik w tym czasie robi demolkę w pokoju Zeta. Rozmawiamy, jest miło, czasem kogoś trzeba pogonić, ale idzie. Największym zwycięzcą tej sytuacji jest Teodor, który, choć jeszcze nie chodzi do szkoły siłą rzeczy opanowuje program drugiej klasy.

4. Pomoc na zakupach i nie tylko


Już wspomniałam, że sprzątaMY razem po śniadaniu, RAZEM też robimy zakupy, czytaj biegają po sklepie znoszą co trzeba do wózka, ale też zagadują Kazika, żeby nie wypadł z wózka, pomagają nosić tobołki do domu, rozpakowujemy razem zakupy, planujemy, co z nich przygotujemy. Kiedy w jednym pokoju zrobi się bałagan, sprzątają razem, angażują Kazika, zabawiają go, kiedy mnie pochłonie praca. Mogę na nich liczyć. Cieszą mnie te chwile, kiedy wiem, że mogę zająć się swoimi obowiązkami i wiem, że starszaki z przyjemnością pobawią się z Kazikiem, który chwilowo nie wchodzi mi na głowę.

Matka Żywicielka

5. Obiad na czas


Kiedy dzieciaki są w placówkach, często mam problem z podaniem obiadu wszystkim na raz, Zet wraca ze szkoły wcześniej, głodny jak wilk, potem przyjeżdża Teodor,akurat, kiedy brat kończy posiłek, on zaczyna, my z Kazikiem jemy gdzieś pomiędzy. Teraz jest inaczej. Kiedy wołam ich do stołu, zawsze ktoś się dziwi "Już 13:00?", bo jak stwierdził niedawno Zet, jak jest obiad w domu to na pewno jest już trzynasta. A najfajniejsze jest to, że siadamy do posiłku razem.

6. Poznajemy świat



Wcale nie trzeba iść daleko, żeby zobaczyć ile susów potrzebuje zając, żeby schować się przed ciekawskim wzrokiem, odkryć, że pączki na drzewach od południowej strony rozwijają się wcześniej, że kret kopie najintensywniej o świcie. To jest taka wiedza, którą zdobywamy razem, chłopcy są ciekawi czy ta chmura przyniesie deszcz, dlaczego nad polami robią się słupy piachu,kiedy wieje wiatr. To wszystko jest nauka. A z tego, że codziennie pytają o spacer,to najlepszy dowód na to, że taka forma przyjmowania wiedzy im się podoba.

Matka Żywicielka

7. Pobudzamy kreatywność


Siłą rzeczy nie wiedząc, ile jeszcze wolnego będą mieć musieliśmy się ograniczyć do krótkich wyjazdów i organizowania sobie czasu na miejscu. Skoro nie można pojechać nigdzie dalej, to trzeba zwiedzić okoliczne parki, place zabaw, lasy, sale zabaw, trzeba szukać, przygotować się dzień wcześniej na jakiś krótki wypad. Dzieciaki świetnie wchodzą w takie akcje, sami ustalają, co chcieliby następnego dnia robić, z kim się spotkać.

Matka Żywicielka


8 Podwórko unlimited


Wczoraj było tak pięknie, do 20 dzieci biegały po podwórku, Ted i Kazik zjedli kolację na zewnątrz, ubrudzili się i poszli spać z uśmiechem. Takie dni lubię najbardziej. Wszystko co zaplanowaliśmy, zrobiliśmy. W domu jest może i większy rozgardiasz niż normalnie, lodówkę trzeba zapełniać częściej, a ja wieczorem padam na kanapę do pracy z bolącymi nogami, ale i poczuciem dobrze wypełnionego obowiązku. Mówię Wam, gdyby nie relacje społeczne, przeszlibyśmy bez mrugnięcia okiem na edukację domową.

Matka Żywicielka


Wiem, że mam wielki komfort, bo nie wychodzę z domu do pracy, nie musiałam się martwić, co zrobię z dziećmi w czasie strajku. Poza tym sama jestem, jak dziecko, uwielbiam się bawić, więc lubię dziecięce towarzystwo. Wiem i rozumiem, że nie każdy musi tak mieć. Domyślam się, jakie stresy przeżywali maturzyści i ich rodzice. Nie zazdroszczę. Rozumiem wszystkie trzy strony tego zamieszania uczniów i ich rodziny, ale i nauczycieli, którzy walczą o swoje, PISAŁAM JUŻ O TYM, ale i rząd, który ma presję, że jeśli się ugnie, inne grupy zawodowe też przyjdą po swoje. Powiem Wam jednak, że my na tym strajku sporo zyskaliśmy.A jak u Was, daliście radę? Cieszycie się, że to już koniec?

Matka Żywicielka

7 komentarzy:

  1. U mnie wystąpił dodatkowy plus zapadła decyzja o zmianie szkoły dla młodego na placówkę prywatną. Uznaliśmy że oczekujemy od edukacji naszego dziecka więcej niż daje program

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że i nam chodziło to po głowie, ale szkoły profilowane i takich prywatnych nie ma u nas.

      Usuń
  2. Cieszę się, że dostrzegłaś plusy strajku :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie do tego podchodzisz :) U nas strajku nie było w przedszkolu, ale dzisiaj siedzimy przymusowo w domu bo choróbsko nas dopadło :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja ten protest wykorzystałam w 100 % by pobyć z córką, bawić się i uczyć.

    OdpowiedzUsuń
  5. U nas tego problemu nie było bo szkoła prywatna, ale i tak fajnie się zachowała bo zaproponowała że może się zająć dziećmi z innych szkół których rodzice nie mają dla nich opieki.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger