Jak przygotować się do wyjazdu z dziećmi

Jakoś w lutym zawiozłam Zeta na zajęcia i spacerowałam z maluchami czekając aż skończy. Kazik siedział grzecznie w wózku, a my z Tedem gadaliśmy sobie o różnych rzeczach. Nagle Dziecko nr 2 rzecze: "Wiesz mamo, chciałbym pojechać do ZOO do Wrocławia" - "A wiesz, że możemy to zrobić?" - odpowiedziałam i zadzwoniłam do Żywiciela, żeby wziął tydzień urlopu w kwietniu. Tak zaczęliśmy planować naszą wycieczkę.


Matka Żywicielka


Wrocław kocham od dawna, tą miłością zaraził mnie jakieś 15 lat temu tata mojego ówczesnego chłopaka. To tu byliśmy z Żywicielem na pierwszej wyjazdowej randce i wreszcie tu chciałabym mieszkać, gdybym musiała znów żyć w mieście. Ale jak zaplanować wyprawę z trójką dzieci, kiedy budżet d... nie urywa, a roczniak nie przepada za jazdą samochodem?

Nocleg z wyprzedzeniem


Kiedy ustalaliśmy termin wyjazdu nie wiedzieliśmy jeszcze, że dojdzie do strajku nauczycieli, ale wiedzieliśmy, że w szkole 15-17 kwietnia są egzaminy i Zet będzie miał wolne. Około 20 lutego zaczęłam szukać na booking.com noclegu. Oczywiście istnieje mnóstwo innych stron, ale ja jakoś lubię tą. Wiedząc, że Kazik po długiej podróży przez kilka dni będzie bronił się przed wsiadaniem do auta szukaliśmy noclegu blisko Rynku, tak żeby maksymalnie dużo przemieszczać się na nogach. Tak wybraliśmy One Lucky Hostel. Nie jest to "Hilton", ale mają wygodne łóżka, czyste prysznice i kącik kuchenny na każdym piętrze. Do tego bilard, ping pong i świetną lokalizację (Wita Stwosza 12). Ponieważ założyliśmy, że większość czasu będziemy spędzać na zewnątrz, a do hostelu wracać na nocleg, uznaliśmy, że te plusy nas satysfakcjonują. Cena też była zachęcająca, bo pięć nocy dla naszej piątki to koszt 527 zł. Niemiłą niespodzianką okazał się parking. Choć booking zapewniał mnie, że obiekt posiada parking "w cenie" (tak powinnam to była sprawdzić na stronie hostelu), dopiero po opłaceniu rezerwacji dostałam maila z informacją, że parking jest dodatkowo płatny 35 zł za dobę. Na miejscu okazało się, że jest też troszkę oddalony od Lucky. Na nogach dwie minuty, ale autem po wąskich, jednokierunkowych uliczkach trochę dłużej. Pod samym hostelem nie ma też gdzie stanąć, żeby spokojnie wypakować bagaże, co umówmy się przy trójce dzieci jest dość istotne.

Jedzenie z zapasem


Jak już wspomniałam postanowiliśmy ten wyjazd załatwić po taniości. Z tego powodu nie zaplanowaliśmy też obiadu po drodze, bo to nie  tylko koszt, ale i czas i wkurzanie (i tak potencjalnie niezadowolonego) Kazika. Nasze menu musiało być i słone i słodkie, nadające się do jedzenia rękoma na zimno (również za kierownicą) i przede wszystkim trafiać w gusta każdego. O tym co zabierzemy decydowaliśmy we środę, w czwartek zrobiłam zakupy, a w piątek zabrałam się za przygotowania. W ofercie matczynej gar-kuchni znalazły się:
- bułeczki francuskie  margharitta
- bułeczki francuskie z boczkiem
- bułeczki francuskie z boczkiem i oliwkami
- bułeczki francuskie z mozzarellą, suszonymi pomidorami i oliwkami
- naleśniki z kurczakiem a'la gyros
- naleśniki z nutellą
- naleśniki z miodem
- naleśniki z dżemem
- pomidorki koktajklowe
- zielona papryka
- zielony ogórek
- winogrona
- hummus
- ślimaczki cynamonowe
Dużo? owszem, ale powiem Wam, że przynajmniej nikt nie jęczał, że ma na coś smaka, a akurat TEGO nie ma.Nasze dzieci mijały kolejne McDonald's i Orleny bez mrugnięcia okiem, na postoju nikt nie zapytał o lody, lemoniadę, ani inne cuda. Jakbyście chcieli na coś przepis, to piszcie śmiało, chętnie się podzielę.

Matka Żywicielka

Pakowanie z zapasem


Prawdopodobnie jeśli tu jesteś, to masz dzieci, jeśli właśnie pakujesz bagaże, np. na Święta, to wywal wszystko z torby. Jestem pewna, że zabrałeś za dużo. Zwłaszcza przy pierwszym dziecku wszyscy cechujemy się przesadą. Wiem, co mówię. Kiedy mieliśmy tylko Zeta, podróżowaliśmy PKSem, to była komedia, dziecko, wózek, walizka, torba, plecak i torebunia. Po co to wszystko? Żeby niczego nie zabrakło, połowy rzeczy zwykle nawet nie wyciągaliśmy z toreb. Teraz, kiedy mamy więcej dzieci, pakujemy mniej tobołków. Zdradzę Wam nasz system.

Żywiciel


T-shirtów tyle na ile dni jedziemy, tak samo bielizny, wyjeżdżaliśmy na pięć dni, więc szansa, że ktoś zaleje go sokiem żurawinowym jest niewielka, dlatego zapasowe jeansy sztuk jeden i zapasowa bluza sztuk jeden w zupełności wystarczą, przecież za przeproszeniem z g... bił się nie będzie. Plus klapki pod prysznic.

Matka


Matka to wiadomo, częściej trzyma Kazika, poza tym na Insta też jakieś foty by porobiła, a głupio tak ciągle w tych samych ciuchach... Poza t-shirtami i bielizną jak wyżej, dwie pary spodni, dwie cieplejsze góry i dwie spódnice, bo może poniesie mnie fantazja, do tego dodatkowe buty i klapki pod prysznic.

Starszaki


Dzieci wspinają się, czołgają, lody jedzą z rozmachem... Na pięć dni cztery pary spodni, t-shirt jeden więcej niż ilość dni, dwie dodatkowe bluzy, piżamy, klapki, blielizna. Tyle, ewentualnie można wziąć jeszcze po parze butów w razie ataku kałuży, bo wiadomo. Kurtka cieńsza i grubsza. Więcej nie trzeba.

Maluch


Kazik nie brudzi się szczególnie, ale i tak wszystkiego wzięłam mu jedną sztukę więcej, niż ustawa przewiduje, bo może pampers nie wytrzyma? W Kazikowym bagażu wylądowało więc body sztuk pięć, bluzeczki z długim rękawem sztuk pięć, dwie bluzy, 4 pary spodni, skarpetki pięć par, kamizelka i kurtka, do tego piżamy i czapeczka na uszy.

Jeśli jedziecie do babci możecie zmniejszyć ten ekwipunek, przecież babcia w razie czego użyczy pralki, a i pozwoli wysuszyć rzeczy na grzejniku, można w zasadzie brać tylko "na dziś".

Apteczka


Wiem, wiem wszędzie są apteki, ale opowiem Wam historię sprzed kilku tygodni. Zawsze mam przy sobie syrop od gorączki i jeden czopek w portfelu. Wybrałam się niedawno z dziećmi do moich rodziców. Czopek akurat się zużył, syropu zapomniałam. Przyjechałam w sobotę o 16:00, o 20:00 położyłam dzieci do łóżek, były zdrowe, o 21:00 Kazik miał 40 stopni gorączki. Bywa. Szkoda, że do otwartej w sobotni wieczór apteki miałam 30 kilometrów... ZAWSZE miej przy sobie: syrop i czopki od gorączki, coś przeciwalergicznego, choćby kropelki fenistil, świetnie sprawdzają się, np. miejscowo stosowane na ukąszenie komara. My zabieramy też nebulizator, leki rozkurczające oskrzele, sterydy wziewne, u nas zawsze ktoś się dusi. Bierzemy też termometr, coś na rozwolnienie i maść łagodzącą podrażnienia. Jeśli Twoje dziecko ma skłonności do innych (nawet niegroźnych przypadłości), to choćby w dniu wyjazdu było okazem zdrowia, weź lek na to ze sobą, nie chcesz w panice po nocy jeździć i szukać apteki. 

No to jedziemy!


Zaplanowanie godziny wyjazdu to jedna z najważniejszych części planowania podróży. Jak Ted był mały, zawsze jeździliśmy na noc. On nie spał w dzień w samochodzie, nigdy. Za to darł się zawsze. W nocy to co innego. Spakowani odbywaliśmy wszystkie rytuały wieczorne, tyle, że zamiast odkładać go do łóżka, w piżamie nieśliśmy do samochodu i jechaliśmy ile fabryka dała. Jeśli sądzicie, że jesteśmy nienormalni, to pragnę Wam powiedzieć, że z rocznym Teodorem jecheliśmy z Warszawy do Olsztyna 7 godzin. SIEDEM! Celowaliśmy w jego popołudniową drzemkę. Po siedmiu godzinach piekła, jakie nam zgotował, zasnął nieomal po przekroczeniu progu mieszkania babci. Każde dziecko jest inne, Kazik szczęśliwie w aucie śpi również w dzień, a najmilszy jest rano, dlatego wszelkie wyjazdy planujemy tak, żeby wyruszyć po śniadaniu. Tak było i tym razem. Zapakowaliśmy się i przez pierwszą godzinę Młody śpiewał i gadał, potem na półtorej godzinki zasnął i obudził się w niezłym humorze. Pewnie dojechalibyśmy bez przystanku, ale starszaki zażądały dostępu do toalety. 

Matka Żywicielka

Bądź gotowy na postój


Jadąc w dłuższą podróż zawsze rozglądamy się po mapie, co ciekawego można zobaczyć po drodze. Nie mówimy tu o muzeach i zabytkach, popatrz, gdzie są parki z fajnym placem zabaw, osiedla, po których można pospacerować chowając się od wiatru. Na wypadek deszczu warto mieć w zanadrzu jakieś galerie handlowe, sale zabaw to, co Twoje dziecko lubi najbardziej. Ale szukałabym bardziej sali zabaw niż kina, bo posiedzieć będziecie mogli jeszcze w samochodzie, chodzi o to, żeby się wybiegać i zmęczyć. Nie licz na to, że postój będzie trwał 10 minut, zmęcz te dzieci, poświęć dwie godziny, jeśli trzeba, niech wsiadanie do samochodu będzie odpoczynkiem, a nie karą. 


Nastaw się na dobrą zabawę


Nasze dzieci zawsze czekają niecierpliwie na zaplanowany wyjazd, mamy swoje zestawy zabaw, bajki na telefonach, przygotowane płyty z muzyką... Ale przede wszystkim wsiadamy do auta z nastawieniem, że jedziemy ku przygodzie. A jakie są Wasze patenty na udany wyjazd z dziećmi?

Matka Żywicielka

6 komentarzy:

  1. Ja kiedyś notorycznie zapominałam pakować leki na wszelki wypadek, na szczęście już pamiętam :P co do ciuchów doszłam już do minimum u dzieci :D

    OdpowiedzUsuń
  2. My często jeździmy z dziećmi i stosuję wszystkie porady wypisane w tekście, niemniej zawsze zdarza się nam o czymś zapomnieć :). W wakacje wyruszamy do kraju i znowu będzie stres :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Precyzyjnie przygotowany wyjazd. Podziwiam. Na wyjazdy z dziećmi nie byłam tak dobrze przygotowana. Jednak zawsze były udane. Fakt nie miały takiego wyboru jedzenia

    OdpowiedzUsuń
  4. Super merytoryczny wpis, Marta! Najbardziej spodobały mi się zapasy jedzeniowe:)))) Zgadzam się w 100% <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow ..ale zapas piękny-bułeczki francuskie jak robisz?świetna wycieczka 😉

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny wpis! My podróżujemy z jednym dzieckiem, które podróże znosi dzielnie, ale wiem, że wielu takiego szczęście nie ma i podróżowanie wiąże się z gimnastyką.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger