Kiedy rodzeństwo zaczyna się dogadywać

Nie wiem, jak Wy, ale ja czasem czuję się zepchnięta przez moje dzieci na dalszy tor. Te momenty, kiedy zaczynają trzymać sztamę są oczywiście cudowne, ale mam poczucie, że my, jako rodzice tracimy przewagę w naszym stadzie. A to, biorąc pod uwagę liczebność i IQ przeciwników, może oznaczać dla nas zgubę!



 

Mam starszego brata i wiem, dokąd nas to zaprowadzi. Oficjalnie na imprezach byliśmy zawsze grzeczni, za co oboje byliśmy w stanie ręczyć życiem. Kiedy pod nieobecność rodziców sami urządzaliśmy malutkie imprezki, dom po nich lśnił bardziej niż przed a w oficjalnej wersji spędzaliśmy cały czas na rozmowach i porządkach. Żadne z nas nigdy nie było na wagarach, bo przecież usprawiedliwienia zawsze docierały do szkoły. Generalnie jedno kryło drugie i dawało mu alibi, kiedy tylko było trzeba. Nie przeszkadzało nam się to oczywiście kłócić, ba nawet bić, ale jedno za drugim poszłoby w ogień. Oni robią to samo...

Wspólny wróg


Zaczęło się już dawno, pisałam kiedyś, chyba na Facebooku, jak Zet walnął półtorarocznego Teda i dostał ochrzan, aż się popłakał. Odesłany do swojego pokoju, zapałał nagłą i nieograniczoną miłością do brata, którego wcześniej lał za darmo.
- Chodź Tesiu, pobawimy się razem klockami. Nie będziemy z nią rozmawiać, skoro nas TAK traktuje! - wygłosił pochlipując.
- Tia! - odparł mu, wzbijając się na wyżyny swojej półtorarocznej elokwencji Teodor.
I poszli, odmaszerowali trzymając się za ręce i tacy obrażeni na mnie bawili się cichutko w swoim pokoju chyba z godzinę. To była moja pierwsza ciepła kawa od czasu, jak dziecko nr 2 się urodziło. Od tamtej pory akcji solidarnościowych zrywów było już wiele, ale Ted jako "cukiereczek mamusi" starał się w najgorszym razie stać po środku.

Kuszące donoszenie...


- Mamooooo, a Zygmunt obgryza paznokcie! - powiedział WIECIE KTO.
- Nie prawda, wcale nie prawda! On kłamie, nie wierz mu! - bronił się winny.
- A właśnie, że prawda i nawet go nie wyplułeś! -takie "kablowanko" było nie raz, nie dwa, ale wiadomo, matka niby mówi, że donosić nieładnie, ale z drugiej strony... no nie zaprzeczycie chyba, że posiadanie swojego człowieka w obozie najeźdźcy ułatwia nieco życie. Oczywiście w ramach zemsty działało to w obie strony.
- Mamooooo, a Teodor mógł ciastko przed obiadem? - zapytał retorycznie syn nr 1.
- Nie plawda, wcale nie jadłem! - wyseplenił zraszając okolicę okruszkami syn nr 2, który o kłamaniu jeszcze sporo się musi nauczyć. No więc żyliśmy sobie tak wygodnie z moimi donosicielami, ale nagle coś się zmieniło!

To będzie nasza tajemnica...


...i jeszcze ich i tamtych i tej Pani z kolejki u dentysty też. Tak z grubsza wygląda tajemnica z moimi dziećmi.
- Pokaż co kurier przyniósł! - Zet aż podskakiwał w przedpokoju.
- Nie, bo powiesz tacie.- odparłam.
- Nie powiem! Słowo. To będzie nasza tajemnica, słowo daję! - zarzekał się pierworodny.
- Dobra, ale pamiętaj, nie możesz nic powiedzieć. Zamówiłam dla taty prezent na urodziny, ale to dopiero za tydzień, więc nie możesz nic powiedzieć, dobra?
- Pokaż, pokaż! - pokazałam...
Zanim Michał zdjął buty po powrocie z pracy już dokładnie wiedział, że na urodziny dostanie t-shirt z rysunkiem Mleczki i brzydkim słowem na "d".
Ted nie jest w tym lepszy. Kupienie mu w tajemnicy batonika na wspólnych zakupach, przy założeniu, że następnego dnia dokładnie taki sam batonik w tych samych okolicznościach dostanie Zet, to gwarancja awantury pierwszego dnia. Bo to, że chciałam, żeby każdy z nich miał swoje pięć minut to doskonały powód, żeby sprzedać tajemnicę i podkurzyć brata.

A teraz razem


Kazik oczywiście chce być ciągle ze starszakami, kiedy się bawią. Zamknęli się we trzech w pokoju Zygmunta, słychać przesypywanie klocków. Nie zaglądam, nie ma bata, obiecali na niego uważać, najwyżej będzie więcej sprzątania. Nagle ŁUP! i płacz. Zanim dotknęłam klamki słyszę, jak Zet uspokaja młodego, Tedy przesuwa krzesło...
- Mamusiu, wszystko jest w porządku! - krzyczy do mnie Tedy, który... zastawił drzwi. Nie brzmi to jak "w porządku".
- Chłopcy, co się stało? - starałam się brzmieć spokojnie i jednocześnie przez niewielką szparę w drzwiach szukałam nerwowo śladów krwi.Zamiast tego zobaczyłam Kazika siedzącego na Zetowych kolanach z samochodzikiem zbudowanym z klocków w rączkach, mimo mokrych policzków Kazik się uśmiechał.
- Nic, nic, tylko się przestraszył. - odpowiedział Zet. To było ze dwa tygodnie temu, nadal nie wiem, co się wtedy wydarzyło, nie powiedzieli mi. Kazika obejrzałam dokładnie, śladów na ciele brak. Starszaki solidarnie milczą, maluch jeszcze nie umie mówić. Mają tajemnicę.

Bałagan?


Oj to temat rzeka. W naszym domu dzieje się magia! Nikt nie opluł lustra pastą, a jednak jest zaplute, nikt nie był na "dwójeczce", pewnie przypłynęła tajnym połączeniem z pobliskiego lotniska. Nikt nie chodził po domu w butach, a jednak błoto leży w kuchni. Mogłabym tak wymieniać cały dzień. Czasem udaje mi się podsłuchać te krasnale, co łobuzują...






Coś zmajstrowali


A ja nie wiem co! Tej nocy Ted spał u Zeta. Zwykle się to nie zdarza, bo Zygmunt nie chce go wpuścić. Wczoraj wieczorem poszli we dwóch do Teodora, wybrali książkę z jego biblioteczki, zgasili światło rybkom i wychodzą. Zet przemknął, Tedowi stanęłam na drodze:
- Koniec wycieczek, zawracaj do łóżka - powiedziałam.
- Nie- e. Dzisiaj śpię u Zygmunta - odparł mój oponent.
- A Zygmunt o tym wie? - zastanawiałam się głośno, próbując przypomnieć sobie, czy słyszałam jakąś kłótnię na ten temat, ale nie, nic takiego nie było.
- Tak i się zgodził, bo mamy razem TAJEMNICĘ!
- Jaką? - chciałam go wziąć z zaskoczenia.
- Nie powiem Ci! - wypalił oburzony, że pytam. - Przecież to tajemnica!
- Jeśli coś spsociliście, to lepiej mi powiedzcie - nie dawałam za wygraną.
- Nic! Zaplanowaliśmy coś, ale więcej Ci nic nie powiem! - mały uparciuch! - A teraz przepraszam, muszę iść, bo Zygmunt będzie mi czytał.

No i się nie dowiedziałam, i już pewnie się nie dowiem. Wykluczyli mnie. Póki Kazik nie zacznie gadać nie będę wiedziała,co się dzieje w moim domu. Jeszcze chwileczkę ;)

6 komentarzy:

  1. Temat rzeka. Niezwykle istotny. Fajnie ze zwracasz na to uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas sztama raczej rzadko ma miejsce, ale zdarzają się wyjątki :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Moi chłopcy mają 4 lata i 7 miesięcy. Jak na razie wszystko jest w porządku. Zobaczymy, co przyniesie czas :)

    OdpowiedzUsuń
  4. NIe mam rodzeństwa, ale miałam okazje obserwować siłę braci. Jest mocna, nierozbita czasem, ani kobietami. więc ja bym się z tego, co u nich za pstrykało,bardzo cieszyła.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie mam rodzeństwa, obserwuję je z boku i widzę, że z tym dogadywaniem się bywa różnie.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger