Jak NIE zaklinać rzeczywistości

Już jako dziecko sporo czytałam, byłam stałym bywalcem pobliskiej biblioteki. Z literaturą dziecięcą i młodzieżową dostępną na pólkach uporałam się dość szybko, a apetyt rósł w miarę jedzenia. Nieżyjący już Pan Jurek, który pracował w bibliotece zaczął mi podsuwać coraz poważniejsze pozycje. Bibliotekarz był z wykształcenia prawnikiem, z zamiłowania filozofem. Tak trafiłam na Freuda.


Matka Żywicielka

Nie będę Wam opowiadać bajek o tym, jak porwała mnie jego twórczość, ani ściemniać ileż to zrozumiałam w tych wielkich tomów w wieku lat 12, ale trochę zapamiętałam, np. to że to kim jesteśmy w znacznej mierze zależy od tego, jak sami o sobie myślimy. Pamiętałam, ale... nie stosowałam, bardzo długo.

Rano widzę się w lustrze


Nawet w czasopismach dla kobiet już w latach 90tych pisali, żeby rano uśmiechnąć się do swojego odbicia w lustrze. Wiem, wiem, sama jak się widzę rano, to ostatnie na co mam ochotę to uśmiechnąć się do siebie. Raczej w panice rzuciłabym w lustro balonem z wodą święconą i uciekła z krzykiem. Ale kiedy mija pierwszy szok, zaczynam szukać pozytywów, np. z lewej strony włosy nie stoją tak bardzo, pryszcz na czole już prawie się zagoił, a sińce pod oczami są mniejsze niż wczoraj. Zawsze to coś. Spójrz na siebie, uśmiechnij się, powiedz sobie coś miłego. Na początku to jest trudne, ale na początek myśl miłe rzeczy, potem zacznij je szeptać, a na mówienie głośno przyjdzie czas. Jakby to schizofrenicznie nie brzmiało, działa.

Znowu w życiu mi nie wyszło


Pamiętacie, jak pisałam o moich wyczynach za kierownicą? Przy którymś zajechaniu minivana o bramę, jak wysiadłam z auta pierwsze co powiedziałam "Kurza twarz, jestem beznadziejna!" Na co włączył się mój będący świadkiem zdarzenia mąż i wcale się nie złościł, wiecie co powiedział? "Jak o sobie nie myślimy? Źle. Nie jesteś beznadziejna, jesteś cudowna, zdarzyło się trudno." I tak zwykle sama staram się o sobie myśleć. W końcu NIGDY nie mówimy o dzieciach "jesteś niegrzeczny", bo nie generalizujemy. Nazywamy zachowania: "To, że rzuciłeś w mamę buraczkami było niegrzeczne, nie rób tak" - staram się żeby przebiło się przez żądzę mordu, która rodzi się w moim sercu ukrytym pod buraczkami. Dlaczego więc, kiedy coś Tobie nie wychodzi nie myślisz choroba, chyba nie dość się postarałam, coś zawiodło, rozproszyłam się, tylko "jestem beznadziejna!" Co to pomoże? Nic! Programujesz się tylko i zapewniam Cię każda kolejna porażka, zamiast motywować Cię do robienia lepiej, mocniej będzie Cię ciągnąć w dół. A wiesz, gdzie to może zaprowadzić?

Naprawdę nic nie osiągnęłaś?


Jestem pewna, że jak obiektywnie spojrzysz na swoje życie znajdziesz jakieś pozytywy. Tylko nastaw się, że szukasz plusów. Pięknie wyglądasz w tej bluzce, więc ni szukaj wystającego brzucha, skup się na tym, że podkreśla piękny kolor Twoich oczu. Masz urąbany przedpokój?Trudno, zobacz ile dziś czasu spędziłaś z dziećmi! Przedpokój się do Ciebie nie uśmiechnie, a potomstwo tak. Masz pracę? Super, czyli ktoś Cię do niej przyjął, znaczy, że docenił. Może nawet dostałaś ostatnio premię uznaniową? Pamiętasz ten sernik, który upiekłaś na święta i wszyscy się nim zachwycali? Za niego też się pochwal. Poklep się po plecach, pomyśl o sobie dobrze. Celebruj nawet najmniejsze sukcesy, z porażek wyciągaj wnioski, poprawiaj koronę i idź dalej za każdym razem kiedy upadniesz. To pomaga nie tylko w budowaniu samooceny (choć na początku wydaje się sztuczne), ale też zmienia to, jak inni nas postrzegają. Na lepsze. Ludzie sukcesu nie myślą o sobie źle.


8 komentarzy:

  1. Ja się jakoś nigdy nas sobą nie rozczulalam, szkoda mi czasu na takie pierdoly. Robię swoje, najlepiej jak potrafię i sama z siebie jestem zadowolona każdego dnia 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się dokładnie tak samo myśleć o sobie 😉 aż trudno uwierzyć, że facet tak zareagował. Dla nich auto to druga/pierwsza miłość (na ogół 😊😉)

      Usuń
    2. Nie dla mojego, zwłaszcza, że to moje auto :D

      Usuń
  2. Jak przeczytałam co Michał powiedział to pomyślałam - więcej takich facetów na świecie poproszę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja znam to więcej :) Mój osobisty Małżonek. Co prawda nie miałam takich przygód z autem, ale jest dla mnie ogromnym wsparciem :)

      Usuń
  3. Końcowe motto każdy powinien uczynić motorem swojego życia!

    OdpowiedzUsuń
  4. I takich facetów nam trzeba. Reakcja męża bezcenna. Piękny tekst„Celebruj nawet najmniejsze sukcesy, z porażek wyciągaj wnioski, poprawiaj koronę i idź dalej za każdym razem kiedy upadniesz.” super ubrane w słowa. Każda porażka i sukces są dla nas drogowskazem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha, zazdroszczę Ci tego co Michał powiedział. Jak ja bym skosiła bramę to pewnie bym stwierdziła "no cóż, zdarzyło się, trzeba będzie zapłacić", zrobiłbym zdjęcie i zaczęła śmiać , a późnej by wkroczył mąż z op..#$@&..em to by mi się humor dopiero zepsuł.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger