Okiem Żywiciela: Obiadowe gry wojenne

Rodzic jest jak szwajcarski scyzoryk, musi mieć narzędzia do wszystkiego. Taki mentalny warsztat Macgyver'a (tak, wiem, stary jestem). W końcu dzieci są od nas młodsze, śpią więcej, mają mniej obowiązków i generalnie w starciu z nimi nie mamy szans (oczywiście można zacząć je dusić, ale Matka Natura tak to jakoś urządziła, że nie bardzo się do tego palimy, a wolimy przytulać (no, przynajmniej przez większość czasu) na dłuższą metę.


Matka Żywicielka

Jednym z punktów zwarcia w jakich musimy sobie poradzić jest spożywanie posiłków. Ponieważ Zet jest mistrzem wymówki i prestidigitatorem uniku, to nie sposób było sforsować jego wielowątkowych tłumaczeń metodami siłowymi bez płaczu i awantury. Czasem wyłuszczenie przez niego powodu, dla którego nie może czegoś zjeść, trwało tak długo, że nawet lawa by wystygła. Więc jak to mówią: Jak nie możesz go pokonać, to się do niego przyłącz.

Poniżej sprzedaję Wam kilka patentów jak sprawić żeby nasze Perełki, Słoneczka Tatrzańskie, Ukochane Dzieciątka nie zdechły z głodu:

1. Obiadowy wisielec:

Gracie w wisielca, tylko prawo do powiedzenia litery kosztuje jedną łyżkę zupy/porcję posiłku. Metoda dla dzieci umiejących czytać i raczej już wciągniętych w obiadowe manewry wojenne. Nie umiesz grać, tu masz zasady: Wisielec

2. Słoiki

Bierzemy dwa naczynia, jedno napełniamy kulkami, groszkami, paciorkami, czymkolwiek, co można przekładać i umawiamy się z dzieckiem, że co łyżka przekładamy jeden klocek do drugiej miski - to samo już często jest wystarczającą zabawą ale zawsze można zawiesić dodatkową marchewkę w postaci jakiejś nagrody po przerzuceniu wszystkich elementów. Działa praktycznie w każdym wieku.

3. Bob budowniczy

To chyba najbardziej absorbująca dla rodzica zabawa, ale jedna z najfajniejszych. Bierzecie losową garść klocków i przynosicie do stołu. Umowa jest taka, że dziecko mówi, co macie zbudować, a Wy, co łyżka dostawiacie po klocku i próbujecie przekonać dziecko,że to co ulepiliście jest GigaHiper Robotem z działami laserowymi, albo zamkiem Księżniczki Kunegundy z milionem krużganków. Obiad czasem schodzi na dalszy plan ale za to macie interakcje z dzieckiem i rozwój kreatywności. Coś za coś.

4. Szybcy się wściekli

Bierzemy resoraka, albo ulubiony pojazd dziecka i po prostu co łyżka przesuwamy go po stole, a co postój snujemy opowieść, a to paliwo się skończyło i dziecko musi zjeść łyżkę, żeby mogło pojechać dalej, a to nosorożec przechodził przez drogę i musieliśmy się zatrzymać, możemy też złapać gumę, spotkać kosmitów albo uratować księżniczkę, przez co obciążony samochód potrzebuje więcej łyżek paliwa. Zaletą tej zabawy jest porządek na stole, mało miejsca potrzebnego do tego żeby się bawić i oczywiście to, że my dyktujemy ilość kroków.

5. Będę grał w grę

Co zrobić, jak coś nie chce przejść przez gardło? Kiedyś Zet miał do pokonania surowe marchewki, problem był spory i nic nie działało, bo nawet jak włożył do buzi, to po paru gryzach miał odruch wymiotny. W co lubi bawić się nasza pociecha? Konikiem Zeta był Minecraft więc w pierwszym starciu był Creeper (stosunkowo łatwy przeciwnik z tej gry) Zet go pokonywał miażdżąc szczękami, odgryzając głowę i masakrując. Następny kawałek to był szkielet z łukiem, a potem Enderman, czy inna maszkara. Generalnie zasada jest prosta, Wasze dziecko staje się bohaterem swojego ulubionego świata i zdobywa/pokonuje, to co jest tam do zdobycia albo pokonania. Po zwycięskiej bitwie w jadalni może na przykład dostać w nagrodę pół godzinki zmagań na komputerze.

Ja wiem, że w idealnym świecie nie trzeba dzieci namawiać do zjedzenia tego, co najzdrowsze, a dzieci przed wzięciem słodyczy do ust czytają ich skład i rezygnują gdy znajdą tam aspartam albo inną "wytaminę EXXX". Ale to w innej bajce...

7 komentarzy:

  1. Jakie świetne pomysły na niejadka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie pomyślane. Na szczęście u nas już etap niejadka mamy za sobą. Ale też mieliśmy przeboje i kombinowaliśmy jak mogliśmy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sprawdzę sprawdzę te wasze sposoby bo u nas Noam tak walczy z jedzeniem :/ tyle że jemu to wszystko brzydko pachnie i nie da się wysiedzieć przy talerzu

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja unikam zamiany jedzenia w zabawę. Nie chce jeść, to odchodzi od stołu. Czasem przez kilka dni nie je obiadu, albo ledwo skubnie. Nie zmuszam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne pomysły. Moje dziecko na szczęście nigdy problemów z jedzeniem nie miało, ale gdybyśmy się z tym borykali, chętnie skorzystałabym z Twoich pomysłów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wpadłabym na takie pomysły, aby zachęcić dziecko do jedzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Szybcy się wściekli i Bob budowniczy - muszę wypróbować te patenty na moim synu :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger