Okiem Żywiciela: Klątwa rozciętych ust czyli do trzech razy sztuka.

Swojego czasu Marta powiedziała mi, że prawie każde dziecko rozcina sobie usta przed skończeniem pierwszego roku życia. Zaczynają się przemieszczać, więcej bawić i JEBS, prawie zawsze zdarza się jakiś wypadek.


Precious Moment Photography

Faktycznie przy Zecie i Tedzie się to sprawdziło co w sumie bardziej bawi niż smuci, bo dziecko to nie porcelanowa figurka i swoje zderzenie z rzeczywistością musi mieć. Osobiście uważam,że czasem im szybciej tym lepiej. Ja niestety nie wiem, czy też byłem ofiarą tej klątwy ale pamiętam, że ludzie z okolic mojego rocznika przeważnie mieli bliznę na łuku brwiowym albo czole od kaloryfera (ehh te szwy na żeberkach). Sam osobiście byłem sprawcą podobnej blizny na czole jednego z moich rówieśników ale to w sumie jego wina. Byłem ja sobie kiedyś na półkoloniach, na których opiekunką była moja Mama (pracowała wtedy w domu kultury "Agora"). Do dziś pamiętam tę pospawaną z żelaznych kątowników huśtawkę i blondyna z dłuższymi kręconymi włosami, który jak gdyby nigdy nic podchodzi prosto pod nią właśnie kiedy nabierałem prędkości opadając. Próbowałem go nawet odkopnąć żeby dostał butem a nie huśtawką, ale nie wyszło. Pamiętam ten ręcznik przykładany mu do czoła, który bardzo szybko z niebieskiego robił się czerwony. Moja Mama zebrała gruby opierdziel, a chłopaki wrócił do nas z opatrunkiem i siateczką na głowie, która go trzymała. Dalej się kumplowaliśmy.

Czy klątwa faktycznie istnieje? Oczywiście, że nie, Kazik niedawno zgadnijcie co zrobił? Tak, rozciął sobie usta. ALE. Ale spóźnił się i zrobił to w szesnastym miesiącu życia. Jak? Standardowo próbował pocałować podłogę i za szybko opuścił głowę. Zdarza się najlepszym.

Ted swoją bliznę dostał od Zygmunta, wtedy nie kochali się jeszcze tak mocno i tak wyszło, że czoło Teodora z rozpędem zetknęło się z brzegiem skrzyni, którą właśnie budowałem w salonie. Ręcznik, szpital, drugi szpital, bo w pierwszym szyją tylko dorosłych, długie oczekiwanie (w końcu to polski szpital) i fontanna krwi po zdjęciu ręcznik, ,która dała znać, że przecięta została tętniczka,a nie jakaś tam żyła.

Wracając do meritum, jest prima aprilis, może jak dzieci wrócą ze szkoły, przedszkola, pracy i wieczorem będą się kłaść spać zaczepcie je mimochodem i opowiedzcie im historię ich blizny, ale nie taką prawdziwą, powiedzcie na przykład:

1. byliście w górach i wdrapaliście się na najwyższy szczyt i  wtedy zaczął się deszcz meteorytów, a jeden z nich drasnął Waszą pociechę i została Ona naznaczona przez gwiazdy.

2. byliście w lesie, gęstym i ciemnym i na Waszej drodze pojawił się niedźwiedź, Wasz syn/córka zaczął uciekać i przewrócił się uderzając głową o kamień, a niedźwiedź pomógł Wam zanieść go do schroniska

3. nurkowaliście w jeziorze i w zamulonej wodzie otarliście się o coś. Okazało się,że to zaginiony okręt, którym dostarczano złoto dla ostatniego króla Polski.

To oczywiście tylko moje propozycje, Wasze z chęcią poczytam w komentarzach, a blizny to pamiątki, tak jak siniaki na nogach. Znak, że nie siedzieliśmy na kanapie nic nie robiąc. Niech nas uczą i dostarczają wspomnień.

9 komentarzy:

  1. hihihihi :) ośmiałam się:) masz racje każda blizna to pamiątka- czasem wesoła, czasem smutna ale one uczą...

    OdpowiedzUsuń
  2. a wiesz że nie zwróciłam uwagii, czy i nam nie przytrafiła się taka klątwa ? hehe :D dobre dobre

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jako dziecko rozwaliłam sobie twarz. Jadąc na koleżanki rowerze przeleciałam przez kierownice od której odkreciła się śruba. Walnłam na chodnik twarzą. Do domu szłam cała zakrwawiona, a moja mama nie wiedziała od czego ma zacząć robić opatrunki. To była tragedia, która nauczyła mnie jednego, aby nigdy nie zamieniać się rowerami i nie jeździć na stojąco.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Nasz za to dwa razy niemal wybił sobie zęby - jedno spotkanie ze schodami, drugie z kamiennym słupem (po prostu biegł i wpadł na niego z całym impetem...) Za każdym razem pogotowie dentystyczne, prześwietlenie i mnóstwo krwi - ale zęby na szczęście udało się uratować.

    OdpowiedzUsuń
  5. ja jako dziecko to spadlam kiedys z hustawki i "przeorałam" wszystko praktycznie..twarz kolana łokcie nogi.. ale po zagojeniu nadal lubilam chodzic na hustawki :D :D

    OdpowiedzUsuń
  6. U nas żadne z dzieci nie miało jeszcze jakiegoś wypadku związanego z szyciem :P ale ja jako dziecko np rozcielam sobie ucho o pług :D tak ten którym rolnik orze pole :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Michale szukaj na łuku brwiowym....trzydziestoszescioletnia blizna...O szafkę..u Babci na wsi.
    A jezeli chodzi o to coś na obraz klątwy to u Jerzego taka sama blizna zdobyta w tym samym wieku jak i u Ciebie
    Bać się!? Nie

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja byłam mało wypadkowym dzieckiem, moje własne na razie również unika kłopotów;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger