Co wiesz o własnym dziecku?

Nie umiem się za bardzo odciąć od otoczenia, nawet jeśli czytam książkę jadąc pociągiem, słyszę jakimś trzecim uchem wiele rozmów, podobnie mam w kolejkach, poczekalniach. To straszne utrapienie, bo np. w pracy nie mając słuchawek, nie jestem w stanie się skupić, muszę się zupełnie odciąć. Wczoraj się nie odcięłam.

pasja1000/pixabay

Ostatnio odbierając Zygmunta z TUSu zjawiłam się nieco wcześniej, musiałam więc zadokować się w poczekalni, w której żywo dyskutowały dwie mamy. Jedna skarżyła się, że jej dziecko funkcjonuje coraz gorzej, nie chce chodzić do szkoły i dużo krzyczy. Szkoła (integracyjna) skarży się mamie, że dziecko (autystyczne) szybko się złości i krzyczy. Doktorem psychiatrii nie jestem, ale chyba i Wy czujecie tu pewien absurd?

Dane z nasłuchu


- A w domu? - dopytywała mama nr 2.
- No w domu też krzyczy, zwłaszcza, jak ma iść do szkoły, on jej nie znosi.
- A pytałaś go czemu krzyczy? - chciała wiedzieć nadal spokojna powiernica.
- No bo nie chce chodzić do szkoły - tłumaczyła mama nr 1.
- Nie, nie, to Ty mówisz, że on nie chce. Ale czy zapytałaś JEGO, czemu krzyczy? - pytała coraz bardziej poirytowana mama nr 2. - Bo wiesz, jak teraz tak rozmawiamy, a właściwie Ty prowadzisz monolog i wcale mnie nie słuchasz, to też mam ochotę na Ciebie krzyknąć - zakończyła wywód tonem sugerującym, że nie tylko przemoc słowna wchodzi w grę.
Dalszego ciągu nie było, bo dzieci wyszły z zajęć, ale skłoniło mnie to do pewnej refleksji.

Dlaczego on nie mówi?


Mam taką znajomą, której syn jest starszy od Zeta dosłownie tydzień. Kiedy Zet miał 16 miesięcy zaczął gadać, koleżanka strasznie się przestraszyła, bo jej syn nie mówił za wiele. Spanikowana popędziła z nim do neurologa. Lekarz popatrzył na dziecko, posłuchał matki i orzekł: "A próbowała pani na chwilę zamilknąć? Pani cały czas gada, ja nie mam jak zdania wtrącić, a co ma zrobić takie maleństwo?" Matka zamilkła dzieciak zaczął mówić. Oczywiście jest to żartobliwy obraz tego, co chcę Wam przekazać, bo młody był dzieckiem bez zaburzeń i w dodatku maleńkim,więc nikomu cudów nie obiecuję, ale mam dla Was proste ćwiczenie. Chodzi generalnie o to, żeby z dziećmi rozmawiać, ale nie znad telefonu, nie zdawkowo. Dziecko to nie kaktus, nie wystarczy mu wygodna doniczka i kropla wody od czasu do czasu...

Praca domowa na weekend


Może jak zapiszę publicznie, to i sama się bardziej przyłożę. Nie każę Wam wyrzucać telefonów przez okno, czasy są jakie są, sama codziennie publikuję na INSTAGRAMIE, to mój sposób na ćwiczenie regularności. Ale może da się tego telefonu zapomnieć na spacer, albo chociaż umówić się, że chwila na ekrany (dla wszystkich, nie tylko dla dzieci) będzie dopiero po 16, a do tej pory nie będziecie myć okien, ani polerować umywalki, tylko spędzicie czas razem? Nie obok siebie, razem. Nie zadawaj pytań, typu jak było w szkole. Zapytaj raczej, co w tym tygodniu sprawiło, że Twoje dziecko się uśmiechnęło, opowiedz, co sprawiło radość Tobie, dziecku będzie łatwiej się otworzyć. Podobnie ze złością. Jeśli coś Cię zastanawia - pytaj. Dlaczego tyle krzyczy, albo dlaczego ciągle chodzi w jednych spodniach, czy wiesz, z kim się koleguje Twoja pociecha? Zapytaj co słychać u przyjaciela Twojego dziecka. Wysłuchaj czasem przydługiego wywodu o jego hobby... To proste. Wystarczy dać dziecku 100 procent uwagi, chociaż na chwilę. Będzie Wam się łatwiej zrozumieć.

Jeśli nie chce mówić


Nie naciskaj, nie od razu Rzym zbudowano. Jeśli codzienne obowiązki postawiły między Wami ścianę, nie zburzysz jej w jeden dzień. Musisz odzyskać jego zaufanie. Lody, pizza, spacer, jeśli nie chce mówić, Ty mów. Opowiedz o swoim tygodniu, ale nie zapomnij też powiedzieć, że jesteś dumnym rodzicem, opowiedz jakąś zabawną historię. Nie naciskaj, powoli z tygodnia na tydzień będzie łatwiej, obiecuję. A teraz powolutku przechodzę w weekendową "offkę", w niedzielę wieczorem wezmę się za robotę, a teraz sami wiecie, szykuję się do rozmów ;)

6 komentarzy:

  1. Oj, tu chyba potrzebna byłaby rozmowa że specjalistą.

    OdpowiedzUsuń
  2. :) bardzo podoba mi się ten tekst. Myśl przewodnia - by zamilknąć, po to by inni mieli szansę się odezwać - boskie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tak! Taki weekendowy off powinien być dla wszystkich obowiązkowy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzeba umieć słuchać. To podstawa. Nie umiesz, nie słyszysz. Trzeciej drogie nie ma. W relacji do naszych dzieci - trzeba słuchać, aby dać im szanse na nieskrępowane wypowiadanie się. Ze sporą dozą cierpliwości czekać na to co powie i jak powie. Świat wobec nich nie będzie taki łaskawy. Liczy się szybki przekaz, bez zastanowień. Zgadzam się w pełni z tym, że nieustanne zadawanie pytań tego typu: no i jak było w szkole? Co dziś dostałeś? Ale weź powiedz coś jeszcze... na dłuższą metę mogą zirytować najbardziej zrównoważonego dzieciaka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Komunikacja z moim dzieckiem była łatwa do czasu, gdy na horyzoncie pojawił się bunt nastolatka...

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie, z dziećmi trzeba rozmawiać, ale też opowiadać. Mnie samą irytują osoby, które bez przerwy nadają jak katarynka, a samemu nic nie można powiedzieć. Jeśli chodzi o mówienie dzieci, mam koleżanki, które bez przerwy porównują swoje dzieci, które mówi więcej, wyraźniej lub które w ogóle mówi. Bez sensu. Nawet równolatki rozwijają się w indywidualnym tempie.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger