Kulisy szołbiznesu. Dama Polskiego Kina

Sobota, sobota, tralalala... My dziś się chillujemy, mimo trochę napiętego grafiku najpiękniejsze w weekendzie jest to, że w końcu jesteśmy w komplecie, jest głośno i radośnie. Ale zanim popędzimy do Świata Karinki i na zakupy do sklepu ze sprzętem sportowym, zaproszę Was do Świata Gwiazd. 

fot. pixabay/pexels

Żeby nie było, że wszystkie gwiazdy są rozkapryszone, dziś dla odmiany napiszę Wam o przecudownej osobie, którą wielokrotnie spotykałam na swojej drodze. Dziś Garść anegdot o Damie Polskiego Kina. Osoba ta grywała najpiękniejsze kobiety w polskiej kinematografii, oceniała w pewnym show i po dziś dzień roztacza wokół siebie atmosferę wyjątkowości. Wielkim zaszczytem było ją poznać.

Felietonistka


Dama Polskiego kina "pisywała" felietony do jednej z gazet, w której pracowałam. Piszę w cudzysłowie, bo odbywało się to mniej więcej tak: Raz w tygodniu moja cudowna koleżanka wykonywała telefon do Damy z prośbą o opowiedzenie, co tym razem w felietonie powinno się znaleźć. "Ach, kochana z pewnością widziałaś, jak XXX zachwyciła świat w ostatnich tygodniach. Napiszmy o tym, proszę." mówiła Dama i rozłączała się. Dziennikarka pisała więc o XXX w samych superlatywach i wysyłała Damie tekst. Ta zwykła odpisywać: :doskonale to napisałyśmy!" Teksty były świetne, to prawda ;)

Bohaterka sesji


Dama występowała tylko w wyjątkowych sesjach i lubiła to podkreślać wyjątkową oprawą. Miała swojego fryzjera, którego odwiedzała z rana, po wizycie do redakcji przychodził rachunek, nieco za wysoki, ale bez przesady, widywaliśmy większe. Po Damę o wyznaczonej godzinie podjeżdżała pod dom taksówka z osobą z redakcji. Korporacja taxi uprzedzona, kogo będzie wieźć podstawiała odpowiednie auto z dyskretnym kierowcą. Delegat z redakcji zawsze musiał mieć przy sobie duży bukiet żółtych tulipanów. Taksówka jechała z Damą do jedynego słusznego fotografa. Sesja była krótka, a każde zdjęcie, które na niej powstało było idealne.

Gość w dom, tfu! w redakcję!


Dama miała piękny zwyczaj odwiedzania Redakcji przynajmniej raz w roku. Wybierając się na tą wizytę zawsze przygotowywała sernik z kaszy manny. To bardzo specyficzna rzecz. Dla koneserów. Dama sernik osobiści dostarczała do biureczka każdemu w Redakcji i pilnowała, żeby spróbował. Pytała też, czy smakował. Wszyscy kłamali :D Dama paliła w tych czasach całkiem sporo mentolowych cienkich papierosów. Nasza palarnia delikatnie mówiąc nie była miejscem reprezentacyjnym. Nie wypadało tam zaprosić osoby Tego Pokroju. Kolega (najprzystojniejszy w Redakcji) szedł więc z Damą na korytarz i trzymał jej popielniczkę, kiedy Ona stała i z gracją odpalała szluga od szluga przy wejściu do redakcji magazynu sportowego :)

Takie osobowości nie zdarzają się często, ale spotkania z nimi zawsze zapadają w pamięć. Bardzo sobie i wszystkim koleżankom i kolegom po fachu życzę właśnie takich Gwiazd na drodze.

3 komentarze:

  1. Aż jestem ciekawa kimże ta Dama była i czy ją znam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też jestem ciekawa o kim piszesz... Sympatyczna Dama, spotkania z nią musiały być zabawne

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że nie wiemy kim była owa Dama.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Matka Żywicielka , Blogger